Anja Rubik. Czołowa "deprawatorka" polskiej młodzieży nie zamierza siedzieć cicho
Fotograf powtarzał: "Masz kusić” albo "bądź seksowna". A przecież ja nawet jeszcze nie całowałam się z żadnym chłopakiem. Jeśli pomogę innym odnaleźć się w podobnych sytuacjach, to będzie coś – mówi Wirtualnej Polsce Anja Rubik.
"Kręcimy porno", "Dojrzewanie i masturbacja bez tabu" – tytuły warsztatów organizowanych przez Anję Rubik uczyniły z niej w prawicowych tytułach czołową deprawatorkę polskiej młodzieży. "Być może pani Rubik jest doskonałą modelką i odnosi wielkie sukcesy w swojej branży, ale pozostaje duża wątpliwość, co poza tym blond piękność ma w głowie" – zastanawiała się Fronda.pl.
I nieważne, że Rubik za każdym razem chodzi o to samo – o edukację seksualną młodzieży, podaną w przystępny sposób. Bez epatowania i czytania między wierszami. Nie inaczej jest w przypadku książki "SEXEDPL. Rozmowy Anji Rubik", która ukazała się 19 września. To nowoczesny podręcznik, który z powodzeniem mógłby zastąpić w polskich szkołach "Ku dorosłości" Krystyny Król. Kilkanaście merytorycznych, ale przystępnych - żeby nie powiedzieć - prostych, rozmów z seksuologami, psychologami, edukatorami seksualnymi i działaczami społecznymi wprowadza w tematykę seksu bez robienia uników.
Z Rubik rozmawia się świetnie, choć wywiad robi się trudno. Anja zdaje sobie sprawę, że część zainteresowania akcją #sexedpl zawdzięcza długim nogom i metce ikony światowego modelingu, ale wzrusza ramionami. Cel uświęca środki.
Helena Łygas: Podobno nic, tylko seksualizujesz naszą czystą, polską młodzież. Powiedz, czym jest seksualizacja w wydaniu Anji Rubik?
Anja Rubik: W prawicowych mediach termin seksualizacja jest rozumiany pokracznie. Jako zachęcanie do seksu osób młodych, które nie są na to gotowe. To pokazywanie seksu w lśniącym opakowaniu, które kusi, żeby spróbować. Ja tego nie robię, nie zachęcam nikogo do seksu. Pomijając już to, że seksualizacja jest zupełnie czymś innym.
Czym mianowicie?
W słownikowym znaczeniu to sprowadzenie kogoś wyłącznie do roli obiektu seksualnego. Narzucanie mu wizji tego, co jest seksowne, przy jednoczesnym uznaniu bycia "seksownym" za nadrzędną wartość. Seksualizacją będą więc wybory małych miss, gdzie dziewczynki noszą obcasy, mocne makijaże, sztuczne rzęsy, albo kampanie reklamowe z udziałem nastolatek udających wampy czy lolity.
Sama karierę zaczęłaś jako 14-latka. Siłą rzeczy bywałaś właśnie taką seksualizowaną nastolatką.
Pamiętam niektóre wczesne sesje, na których fotograf instruował mnie np. "Anja, masz kusić" albo "bądź seksowna". A przecież ja nawet jeszcze nie całowałam się z żadnym chłopakiem. Nie do końca wiedziałam, o co mu chodzi, ale chciałam być profesjonalna, więc udawałam, że wiem.
Jak na to patrzysz z perspektywy czasu?
Oczywiście wtłaczało mi to do głowy cudzą wizję tego, co jest seksowne. Ale szczerze powiedziawszy nie czułam, że ktoś przekracza granice. To było bardziej takie granie, jak na kółku teatralnym. Byłam bardzo młodą dziewczyną, a wcielałam się w dorosłą kobietę. To, czy ta kobieta miała być seksowna, dojrzała, czy szalona, nie miało większego znaczenia. Dużo bardziej męczyło mnie wtedy coś innego. Byłam za młoda, żeby wiedzieć, kim jestem. A tu co kilka dni nowy feedback - za chuda, zbyt mądralińska, za szerokie biodra, za krótkie włosy, za małe piersi, zły kolor oczu - to były często zupełnie sprzeczne sygnały, ale miały wspólny mianownik - "nie taka". Nastolatki są jak plastelina, a tu wszyscy chcą tę plastelinę lepić na swoją modłę. Nauka, że nie chodzi o to, jaka jestem lub nie jestem, tylko o to, jaką wizję ma projektant, trochę mi zajęła.
Pamiętasz jakieś nieprzyjemne sytuacje przed którymi mogłaby cię uchronić edukacja seksualna?
Nie było ich dużo. Na osoby, które molestują seksualnie mówi się czasem "sexual predator", czyli drapieżnik seksualny. Wydaje mi się, że część takich osób wyczuwa, podobnie jak dzikie zwierzęta, jakiś rodzaj naiwności, lęku, czy po prostu wrażliwości. To otwiera pole do nadużyć. Jako nastolatka wysyłałam sygnał, że jestem zamknięta na kontakty tego typu, to widać po tym jak się witasz, po postawie ciała. Nie robiłam tego świadomie, bo i nie byłam świadoma zagrożenia.
W całej akcji #metoo zabrakło mi wątku agencji aktorek czy modelek. To agencje biorą pod opiekę młode dziewczyny, które poznają czasem kilkadziesiąt osób dziennie. I to osób, od których często są uzależnione ich kariery. Obowiązkiem agencji jest uczulenie dziewczyn na tego typu sytuacje. Przestrzeganie i instruowanie, jak mają zareagować, gdyby do takiej sytuacji doszło.
Twoja agencja ci to zapewniła?
Kojarzysz Terry’ego Richardsona, który był oskarżony o wielokrotne molestowanie seksualne, a jednocześnie jest ikoną współczesnej fotografii?
Jasne.
Zanim poszłam do niego na pierwszą sesję, moja bookerka uprzedziła mnie, że może poprosić, żebym pozowała topless i że jeśli nie mam z tym problemu, to OK. Zaznaczyła jednak, że nie powinnam się zgadzać, jeśli nie mam ochoty. Powiedziała, że gdyby kazał mi coś podpisać, mam tego nie robić i że w ogóle, gdyby coś było nie tak, mogę stamtąd wyjść i do niej zadzwonić.
Nie czułaś presji?
Byłam w o tyle dobrej sytuacji, że nie miałam na utrzymaniu rodziny, jak wiele dziewczyn w branży. Rodzice nie popychali mnie w tę stronę, modeling był moim marzeniem, które oni po prostu pozwalali mi realizować. Rozumiem, że jeśli jesteś nastolatką, walczysz o byt i to nie tylko swój, ale również bliskich, możesz być zagubiona. Poznajesz wielkiego fotografa, który może zmienić bieg twojej kariery. Zachowuje się niestosownie i nie wiesz, co masz robić. Boisz się tego zachowania, ale jeszcze bardziej boisz się, co będzie, jeśli ci się nie uda i zawiedziesz rodziców. O tym też jest edukacja seksualna.
O tym, czyli o czym?
O przekonaniu, że zawsze możesz powiedzieć "nie". Dodatkowo, jeśli jedna osoba jest starsza, bardziej doświadczona, albo gdy ma wyższą pozycję w grupie, powinna zdawać sobie sprawę, że ma autorytet, który na polu seksualnym może skłaniać do pochopnych decyzji drugą stronę.
Wracając do seksualizacji - to w końcu seksualizujesz czy nie? W którymkolwiek ze znaczeń, o których wspomniałaś.
Ja edukuję. A przynajmniej staram się to robić. Edukacja to wiedza, seksualizacja to narzucanie nieprawdziwych wyobrażeń o seksie. Ludzie obawiają się, że wiedza na temat seksu skłoni nastolatków do wcześniejszego rozpoczęcia współżycia. Jest na odwrót. Badania pokazują, że im lepszą edukację seksualną odbiorą młodzi ludzie, tym później decydują się na pierwszy raz.
Jak sądzisz, z czego to wynika?
Poprawnie przeprowadzona edukacja seksualna porusza takie kwestie jak psychiczna gotowość na tę ekstremalną formę bliskości. Nawet jeśli zdjęłaś już bluzkę, nawet, jeśli jesteś zakochana i chodzisz z tym chłopakiem czy dziewczyną od pół roku, możesz się wycofać. Jeśli nie ma edukacji seksualnej ani rozmowy na ten temat w domu, młodzi częściej decydują się rozpocząć współżycie z niewłaściwych powodów. Bo "wszyscy to robią", bo "koleżance się podobało", bo "chłopak naciska". Czują presję otoczenia, ale też ciekawość budowaną na szeregu mitów na ten temat.
Możesz wymienić choć kilka z nich?
Przykładowo: że chłopak zawsze chce uprawiać seks, że podczas pierwszego razu nie można zajść w ciążę. No więc skoro nasz chłopak tak bardzo chce, chociaż o tym nie mówi, w ciążę nie zajdziemy, a o chorobach przenoszonych drogą płciową nie słyszeliśmy, no to jakie są przeciwwskazania? Że nie czujemy się gotowi? Przecież nikt nam nawet nie powiedział, że możemy jeszcze nie być gotowi i że to jest w porządku! Odpowiednio wcześnie wprowadzona edukacja seksualna ułatwia też rozmowę rodzicom.
Bo wszystko zostało załatwione za nich przez szkołę i nie muszą się powtarzać?
Nie, nie. Chodzi o to, że dzieci, które nie zaczęły jeszcze dojrzewać, a - co często za tym idzie - wstydzić się, traktują temat seksu naturalnie. Tydzień temu byłam w Nowym Jorku i spotkałam się z przyjaciółką, która ma dwóch synów - 7 i 12 lat i to jest cudna ilustracja tego problemu. W Stanach edukacja seksualna zaczyna się, oczywiście stosownie do wieku, już w najmłodszych klasach.
Przyjaciółka opowiadała mi, że jej 7-letni syn miał ostatnio w szkole lekcję o tym, że niektórzy ludzie kochają osoby tej samej płci, niektórzy innej i są też takie osoby, które mogą wyglądać jak chłopcy, ale czuć się bardziej jak dziewczynki. I na odwrót. Wyobraź sobie, że przyszedł do domu i rozmawiał z mamą o tym, że co prawda on się czuje jak chłopiec i chciałby kiedyś mieć dziewczynę, ale jego kolega jeszcze nie wie.
I to nie było żadne ocenianie czy wyśmiewanie, ale zainteresowanie tym kolegą i fascynacja, że ktoś ma tak, a kto inny może mieć inaczej. Dla niego to było okej. Potem, kiedy opowiedziałam jej, że robię teraz taką akcję, #sexedpl, przypomniało się jej, jak to było ze starszym synem.
Opowiesz?
Jakieś dwa lata temu starszy syn wrócił ze szkoły i powiedział poważnie: "Mamo siadaj, musimy porozmawiać". Ona oczywiście przerażona, że coś się stało. Siadają, a syn mówi, że teraz będzie trudny okres dla niego i dla niej. Ona zdziwiona, a on z dumą: "Nie wiem, czy coś o tym wiesz, ale niebawem zacznę dojrzewać płciowo". Fachowo uspokoił ją, że to wszystko przejdzie i między nimi nic się nie zmieni. Rzecz jasna miał tego dnia w szkole lekcję na ten temat. Jakiś czas później zszedł dumny na śniadanie i oznajmił, że "zaczęły mu rosnąć włosy". Wiadomo, że 16-latek by tak pewnie nie zrobił, ale informacje na temat tego, co będzie działo się z ciałem i psychiką na odpowiednio wczesnym etapie są bardzo ważne.
Dzieciaki może i trochę się boją, ale to lęk podszyty ekscytacją, że coś się zmienia, i że to prawdziwy krok w dorosłość. Są na to przygotowane. Po pierwszej odsłonie akcji #sexedpl, tej z filmikami, dostałam dużo wiadomości od młodych ludzi. Relacje dziewczyn, które dostały okresu mając 11 czy 12 lat i nie wiedziały, co się dzieje nie są odosobnione. W szkole pani omijała te tematy, bo "za wcześnie", a mama ich nie uprzedzała. Przeważnie myślały, że umierają na jakąś straszną chorobę, były przerażone. Były też takie, które wiedziały o okresie tyle, że to "krwawe łzy macicy, która płacze, że nie ma dzidziusia".
I co, można sobie napisać do Anji Rubik, ot tak?
Jasne. Czytam większość wiadomości, które dostaję. Niestety nie mam czasu, żeby odpowiadać na wszystkie. Dzięki nim widzę realny zasięg #sexedpl, a także to, jakie są problemy dzisiejszych nastolatków, które często różnią się od tego, co sobie na ich temat wyobrażamy.
W twojej książce pojawia się żart rysunkowy porównujący stwierdzenie, że wstrzemięźliwość jako najlepszą metodę antykoncepcyjną do konstatacji, że najlepszym sposobem na odchudzanie jest niejedzenie w ogóle. Seks jest prawem nastolatków?
Jak najbardziej. Jest przecież nawet stosowny zapis prawny, mówiący, że możemy współżyć od 15 roku życia. Dodajmy do tego, że w tym momencie średni wiek wchodzenia w związki małżeńskie w Polsce to w przybliżeniu 28 lat. Tak długo we wstrzemięźliwości?
Co ci się nie podoba we wstrzemięźliwości?
Absolutnie nic! Jeśli ktoś chce ją zachowywać, uważam, że to jego, w dodatku bardzo romantyczna, decyzja. Ale po pierwsze - tak nie dzieje się często. Średni wiek inicjacji seksualnej w Polsce to okolice 17. roku życia. Do tego, nawet jeśli ktoś postanawia czekać z seksem do ślubu, i tak powinien otrzymać rzetelną edukację seksualną, żeby wiedzieć czego się spodziewać.
W szkole dowiedziałaś się czegoś o seksie ?
Nie pamiętam, więc nie sądzę żeby tak było. Pamiętam za to świetnie "Bravo Girl" i to, jak zamykałyśmy się z przyjaciółką w moim pokoju u rodziców w Częstochowie, żeby czytać na głos niektóre fragmenty listów do redakcji. Wówczas potępiano gazetki dla nastolatek, właśnie za "seksualizację młodzieży", ale one miały ogromny walor edukacyjny. Porady były fachowe, udzielane przez ekspertów. Z samych pytań się śmiałyśmy, ale już nie z odpowiedzi. Te były poważne, ale nie naukowe.
Kiedy rok temu ruszyła akcja #sexedpl, powiedziałaś, że mimo świetnego kontaktu z rodzicami i faktu, że są weterynarzami, u ciebie w domu o seksie nigdy się nie rozmawiało. I że jedynym, co można zaliczyć do edukacji seksualnej w domu są prezerwatywy, które rodzice dali twojej starszej siostrze przed wyjazdem na pierwsze samodzielne wakacje. Czy w związku z wydaniem książki coś się zmieniło? Mama przyszła do ciebie i powiedziała "Sorry Anja, że tak wyszło"?
Nie, ale zupełnie nie mam o to żalu. Z nią też nikt o tym nigdy nie rozmawiał. Ani kiedy była nastolatką, ani potem. Co zabawne, ostatnio udało się nam porozmawiać o masturbacji.
Z mamą? O masturbacji?
Wywiady do książki przeprowadzałam w moim mieszkaniu w Warszawie i podczas jednego z nich, akurat była u mnie mama. Krzątała się po mieszaniu i coś tam słyszała z rozmowy, potem zagadnęła mnie. Chyba odpowiedziałam trochę zbyt bezpośrednio, bo się speszyła. No, ale po dwóch tygodniach jakoś wróciłyśmy do tematu i porozmawiałyśmy już zwyczajnie.
Czytałam kilka, jeśli nie kilkanaście, wywiadów z tobą a propos akcji #sexedpl. W większości z nich mówisz właściwie to samo, bo i o to samo pytają cię dziennikarze. Jest jakieś pytanie, którego ci zabrakło? Bo wiesz, możemy zadać je teraz.
Pytanie to może nie. Ale czuję się słabo z tym, że media pomijają udział takich specjalistów jak choćby Alicja Długołęcka, Michał Pozdał, Agata Loewe. Byli też redaktorzy, graficzka, rewelacyjna fotografka - Zuza Krajewska i nastolatkowie, którzy wystąpili w sesjach.
Nie oszukujmy się, projekt zyskał taki rozgłos głównie dzięki twojej rozpoznawalności.
Ja edukacją seksualną młodzieży zainteresowałam się niedawno, a w książce rozmawiam z ludźmi, którzy w temacie siedzą od lat. Często pro publico bono. Może i jestem znaną twarzą, wymyśliłam ten projekt i włożyłam w niego mnóstwo pracy, ale jednak jest taki zgrzyt, że bez nich tego by nie było, a są pomijani. Ludzie proszą mnie o autografy na książce czy na koszulkach w związku z #sexedpl i fajnie byłoby gdyby robili to nie tylko dlatego, że jestem Anją Rubik.
Jaką radę związaną z seksualnością dałabyś jako 35-letnia Anja, tej Anji sprzed lat?
Boisz się tego, czego nie znasz, o czym niewiele wiesz. Ja bałam się seksu. Byłam bardzo zakochana w chłopaku, z którym jako 18-latka przeżyłam swój pierwszy raz, ale myślę, że to działo się jednak trochę na zasadzie "żeby mieć to za sobą". Sporo mi zajęło, żeby otworzyć się na własną seksualność. Powiedziałabym tej 18-latce, że nie ma się czego bać, ani wstydzić. Trzeba być odpowiedzialnym, ale w tym wszystkim chodzi o bliskość. O bliskość i o przyjemność. I to jest piękne, a nie złe.