"Lex Czarnek". Nauczyciel mówi, w czym tkwi problem. "Uodporniłem się na ciosy"
– Kuratoria zawsze pełniły nadzór nad pracą szkoły, dyrektora i nauczycieli, natomiast mam wrażenie, że minister Czarnek myli dwa podstawowe pojęcia – nie odróżnia tego, czym jest nadzór, od tego, czym jest kontrola – mówi w rozmowie z nami nauczyciel z sopockiego liceum, Tomasz Zieliński.
04.01.2022 20:59
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
We wtorek Sejm ponownie zajmował się projektem nowelizacji ustawy o prawie oświatowym, zwanym potocznie "lex Czarnek".
Jakie zmiany zakłada "lex Czarnek"?
Dokument zakłada znaczne wzmocnienie roli kuratorów oświaty, którzy będą mogli wezwać do wyjaśnień dyrektorów szkół, niestosujących się do ich zaleceń, a nawet wnieść o odwołanie takich dyrektorów bez wypowiedzenia.
– My tylko chcemy, żeby dyrektor szkoły, który nie wykonuje zaleceń pokontrolnych organu nadzoru pedagogicznego, czyli kuratora, mógł mieć wyznaczony kolejny termin na wykonanie tych zaleceń. Jeśli w kolejnym terminie, bez uzasadnienia, ich nie wykona, wtedy kurator będzie mógł skutecznie żądać od organu prowadzącego odwołania dyrektora – wyjaśniał pod koniec roku minister edukacji Przemysław Czarnek.
Zgodnie z projektem kuratorzy będą mieli również znacznie większy wpływ na wybór dyrektora szkoły lub innej placówki oświaty w postępowaniu konkursowym, ponieważ liczba przedstawicieli kuratorium w komisji zostanie zwiększona z trzech do pięciu.
Ponadto nowelizacja zakłada zwiększenie nadzoru nad zajęciami prowadzącymi przez zewnętrzne stowarzyszenia i organizacje. Przed rozpoczęciem takich zajęć dyrektor szkoły będzie zobowiązany do uzyskania dokładnego ich programu oraz materiałów w nich wykorzystywanych, a następnie uzyskać pozytywną opinię kuratora oświaty. Oprócz tego projekt ma zwiększyć nadzór nad szkołami i placówkami niepublicznymi poprzez natychmiastowe umożliwienie wykonania czynności nadzoru pedagogicznego na polecenie kuratora.
Opozycja nie pozostała obojętna i biła na alarm podczas konferencji prasowej przeciwko "lex Czarnek". – Bez wolnej edukacji nie ma wolnej Polski. Wierzymy w to, że te zmiany można jeszcze zatrzymać. (…) Polska szkoła nie jest dla ministra Czarnka, nie jest dla kuratorów, nie jest po to, żeby realizować prawa tego czy innego ministra. Szkoła jest miejscem dla dzieci, im powinna służyć. "Lex Czarnek" nie służy naszym dzieciom – powiedziała podczas konferencji Iga Kazimierczyk z fundacji "Przestrzeń dla edukacji".
Nauczyciele są na skraju wytrzymałości
O kontrowersyjnym projekcie rozmawialiśmy z Tomaszem Zielińskim, nauczycielem języka polskiego i etyki w III Liceum Ogólnokształcącym im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie. Jego zdaniem podstawowy problem polega na nieodróżnianiu nadzoru od kontroli, która wraz z nowymi przepisami stanie się wręcz nieograniczona.
– Kuratoria zawsze pełniły nadzór nad pracą szkoły, dyrektora i nauczycieli, natomiast mam wrażenie, że minister Czarnek myli dwa podstawowe pojęcia – nie odróżnia tego, czym jest nadzór, od tego, czym jest kontrola. Nadzór cały czas miał miejsce. My realizujemy wytyczne polityki oświatowej. Jednak niepokojące jest to, że w ustawie, którą przygotował minister Czarnek, zakres kompetencji kuratorów jest tak nieostry, że na bazie ich poglądów, kontroli może podlegać w zasadzie wszystko – mówi Tomasz Zieliński.
– Według ministra Czarnka ta ustawa ma uchronić szkoły przed relatywizmem różnych postaw. Lecz szkoła jest obiektywna, a jej obowiązkiem jest przedstawiać różne koncepcje i postawy światopoglądowe, dając tym samym, głównie starszym uczniom, możliwość porównania oraz wyboru – dodaje.
Podczas posiedzenia komisji przed głosowaniem w sprawie "lex Czarnek" głos zabrała wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska i powiedziała, że zgodnie z przeprowadzonymi badaniami aż połowa stołecznych nauczycieli planuje odejść z zawodu. Niewątpliwie łączy się to z kolejnymi ciosami, które rządzący wymierzają w środowisko nauczycieli.
– Ja uodporniłem się na ciosy, które od czasu do czasu spadają na nas, nauczycieli, a to dzieje się w zasadzie od momentu strajku, który miał miejsce dwa i pół roku temu. Współczuję i jednoczę się z koleżankami oraz kolegami nauczycielami. Nie dziwię się, że są sfrustrowani i zrezygnowani. Niestety deprecjonowanie zawodu nauczyciela dzieje się na naszych oczach nie od dzisiaj – podsumował nauczyciel języka polskiego, Tomasz Zieliński.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl