Ludmiła Jakubczak zginęła tragicznie. Na pogrzebie do jej męża krzyczano: morderca
Artystka zgięła w wypadku samochodowym w wieku 22 lat. Jej mąż, Jerzy Abratowski, który prowadził wtedy auto, nigdy nie uwolnił się od przeświadczenia o swojej winie. Sam również po latach zginął tragicznie w USA.
12.02.2021 18:16
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kariera Ludmiły Jakubczak trwała trzy lata. Artystka zadebiutowała w 1985 roku. Jak pisze "Uroda Życia" to za sprawą o 10 lat starszego męża, Jerzego Abratowskiego, stała się gwiazdą. W 1960 roku czytelnicy "Expressu Wieczornego" wybrali "Gdy mi ciebie zabraknie" w wykonaniu Jakubczak najpopularniejszą polską piosenką powojenną. Niektóre z utworów wykonywanych przez Ludmiłę Jakubczak zostały zaliczone do klasyki polskiej muzyki rozrywkowej.
Festiwal w Sopocie
W 1961 wokalistka wzięła udział w pierwszym Międzynarodowym Festiwalu w Sopocie, zajęła trzecie miejsce. Jej kariera nabrała tempa. 5 listopada 1961 roku Ludmiła Jakubczak, Irena Santor oraz mąż 22 letniej piosenkarki, Jerzy Abratowski, wracali z Łodzi nagrania do programu "Muzyka lekka, łatwa i przyjemna". Na drodze panowały fatalne warunki. Citroen, który prowadził Abratowski, wpadł w poślizg i uderzył w drzewo.
Ludmiła Jakubczak doznała ciężkiego urazu głowy i zmarła w drodze do szpitala. Santor i Abratowski wyszli z wypadku tylko lekko ranni.
Pogrzeb i fala negatywnych emocji
Opinia publiczna uznała, iż to, że Irena Santor i Jerzy Abratowski przeżyli wypadek, świadczy o zaplanowanej zbrodni. Spekulowano, że artyści mieli romans. Plotki uderzyły w Abratowskiego, który wyprowadził się do Stanów Zjednoczonych. Tam ożenił się i doczekał syna. Namawiany do powrotu do ojczyzny, mówił, że nie ma po co, a najwyżej -  żeby umrzeć na grobie Lusi. On też po latach zginął tragicznie. W 1989 roku został zastrzelony przypadkowo podczas napadu na bank w Los Angeles.
Zanim Abratowski wyprowadził się do USA, musiał zmierzyć się z tragedią i pochować ukochaną. Podczas pogrzeby na warszawskich Powązkach doszło do incydentu. Został otoczony, siedząc w samochodzie, przez tłum ludzi.
"Chcieli go zlinczować, krzyczeli: Morderco" - wspominał kompozytor Tadeusz Suchocki w filmie o Ludmile Jakubczak.