Magda Stysiak: "Staram się być taką osobą od mentalu, gdzie pożartuję, ale i opie***ę"
"Najśmieszniejsze jest to, że czasami ktoś coś wypisuje w sieci, a gdy spotykamy się na żywo, to słyszymy, że jesteśmy świetne" - powiedziała Wirtualnej Polsce Magda Stysiak. Najlepsza polska siatkarka szczerze o hejcie oraz swoich planach na przyszłość.
29.09.2023 15:05
Po emocjonującym starciu z Włoszkami nasze siatkarki zapewniły sobie udział w igrzyskach olimpijskich w 2024 roku. Magda Stysiak jest niekwestionowaną gwiazdą reprezentacji Polski w piłce siatkowej kobiet. Na co dzień gra w tureckim klubie Fenerbahce Stambuł. Nam opowiedziała o swoich najbliższych planach oraz emocjach, które towarzyszyły jej tuż po jednym z najważniejszych meczów w jej karierze.
Paulina Żmudzińska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Nie mogę rozpocząć inaczej, jak od gratulacji. Emocje po starciu z reprezentacją Włoch już opadły?
Magda Stysiak: Myślę, że jeszcze to do nas dociera. Od razu po meczu, czy nawet jeszcze dzień później, trudno było uwierzyć, że naprawdę jedziemy na igrzyska olimpijskie. Jesteśmy bardzo zadowolone, bo spełniły się nasze marzenia.
Jak teraz oceniłabyś ten decydujący mecz?
Na pewno było trochę nerwówki po pierwszym secie. Po twarzach dziewczyn widziałam, że może przegrałyśmy, ale gra się dopiero rozpoczyna. Dobrze wiedziałam, że się nie poddamy, bo my się nigdy nie poddajemy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W tak ważnych rozgrywkach, gdzie na szali jest być albo nie być, przegrana pierwszego seta musiała mieć spory wpływ na wasze nastroje. Co okazało się pomocne?
Wierzyłyśmy, że damy radę. W końcu teraz albo nigdy. Nie miałyśmy nic do stracenia, dlatego mogłyśmy zacząć grać lub mogłyśmy zapomnieć o olimpiadzie. Pewnie każda z nas miała inne myśli w głowie, jednak jako zespół potrafiłyśmy wziąć się w garść. Przegranie pierwszego seta jeszcze niczego nie przesądza. Mamy bardzo waleczne charaktery, dlatego gdy potem wyszłyśmy na boisko, Włoszki nie miały już z nami żadnych szans.
To, że grałyście przed własną publicznością, mogło wam w pewien sposób pomóc w zwycięstwie?
Polska publiczność jest niesamowita. Zawsze licznie gromadzi się na halach, tym bardziej w Łodzi, czy jak grałyśmy w Gdańsku lub w Gliwicach. Pomagają nam, dopingują i to na pewno jest coś niezwykłego.
Ostatni raz polskie siatkarki awansowały na igrzyska olimpijskie w 2008 roku. Jakie to uczucie, gdy wspólnie z drużyną zapisujecie się na kartach historii?
Myślę, że zapisujemy się na kartach historii polskiej siatkówki od momentu, gdy przyszedł nowy trener. Osiągamy kolejne cele, jak np. brązowy medal w Lidze Narodów. Można też powiedzieć, że Mistrzostwa Europy też nie poszły nam tak źle, w końcu zajęłyśmy 5. miejsce, a rozegrałyśmy kilka naprawdę trudnych meczów. Mam nadzieję, że damy kibicom jeszcze wiele powodów do radości.
A teraz krótkie wakacje czy od razu rozpoczynacie kolejne treningi?
Bardzo krótkie wakacje. Sezon kadrowy już się skończył, ale każda z nas powoli wraca już do swoich klubów. W niedzielę lecę do Turcji, ale na razie zaszyłam się w rodzinnym domu, aby trochę odetchnąć.
Po przegranym meczu z Tajlandią wylał się na was spory hejt, o czym zresztą sama mówiłaś. Jak sobie radzisz w takich sytuacjach?
Szczerze mówiąc, to z jednej strony bardzo nas to smuci, a z drugiej bawi. Kiedy czytamy negatywne opinie na swój temat, nie bierzemy ich sobie do serca. Często właśnie w ten sposób wypowiadają się osoby, które nie mają w ogóle pojęcia o siatkówce. Najśmieszniejsze jest to, że czasami ktoś coś wypisuje w sieci, a gdy spotykamy się na żywo, to słyszymy, że jesteśmy świetne. Nikt w internecie nie jest anonimowy, więc potem wychodzą takie dziwne sytuacje. To chyba już taka polska mentalność, że jak jest dobrze, to jest dobrze, a jak jest źle, to od razu pojawia się krytyka.
Kiedy po raz pierwszy zainteresowałaś się siatkówką? Zawsze wiedziałaś, że chcesz być siatkarką?
Zainspirował mnie do tego mój brat. Mieszkałam na wsi, więc można powiedzieć, że wszystko zaczęło się od odbijania piłki na trzepaku. W wieku 13 lat wyjechałam do szkoły sportowej w Szczyrku. Wtedy już wiedziałam, że zwiążę swoją przyszłość z siatkówką.
Masz jakieś przedmeczowe rytuały lub przesądy?
Mam.
A zdradzisz?
Przed meczem muszę przyjść na halę i usiąść na jakimś krzesełku lub trybunach. Wtedy po kolei rozluźniam całe ciało. Myślę sobie wtedy: "ok, palce rozluźnione, to teraz kostki, potem łydki..." i tak od dołu do góry przechodzę w myślach po wszystkich mięśniach. Gdy później wychodzę na boisko, to wiem, że jestem przygotowana. Kiedy jednak tego nie zrobię, po prostu gram źle. Wiem, bo już dwukrotnie tak się zdarzyło. Przed meczami nie mogę też zbyt długo spać.
Wiele mówi się o dysproporcjach w zarobkach między kobietami a mężczyznami. Problem ten jest obecny w wielu zawodach, a także w sporcie. Swego czasu głośno mówiła o tym piłkarka Megan Rapinoe. A jak to wygląda z Twojej perspektywy?
Wydaje mi się, że w siatkówce nie ma aż tak dużej różnicy, chociaż zarabiam w euro, więc nie mam większego porównania. Nie wiem dokładnie, ile zarabiają siatkarki, a ile siatkarze w Polsce.
Sport wymaga wielu poświęceń. Jak udaje ci się łączyć treningi z życiem osobistym? Czy jest to w ogóle możliwe?
Nie jest łatwo. Wiadomo, że wiele poświęcamy. Zmieniamy kraje, raz jesteśmy z reprezentacją, a raz z klubem, więc można powiedzieć, że tak naprawdę tego życia prywatnego nigdy nie ma tyle, żeby to jakoś fajnie połączyć. Nie można jednak narzekać. Człowiek wiedział, co wybierał, gdy profesjonalnie zajął się tym sportem.
Niektórzy sportowcy uważają, że warto mieć na siebie plan "B". A jak ty do tego podchodzisz? Czym chciałabyś się zająć, gdy zakończysz karierę?
Tak naprawdę to jeszcze o tym nie myślałam. Mam 23 lata, więc jeśli zdrowie mi na to pozwoli, to chciałabym pograć jeszcze przynajmniej z 10 lat. Co będzie później? Nie wiem. Interesuję się różnymi rzeczami, ale póki co nie wszystko mogę pogodzić z siatkówką. Na razie liczę na to, że jeszcze sporo meczów przede mną.
Zostałaś nominowana w naszym plebiscycie #Wszechmocne. Jak zdefiniowałabyś to słowo? Dlaczego jesteś wszechmocna?
Ciężko powiedzieć, ale myślę, że to wszystko przez mój charakter. Nie boję się niczego powiedzieć i chętnie pomagam. Na przykład w przypadku drużyny staram się być taką osobą od mentalu, gdzie pożartuję, ale i opie***ę.
Rozmawiała Paulina Żmudzińska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Magda Stysiak jest nominowana w plebiscycie #Wszechmocne w kategorii sport. Swój głos na nią możesz oddać TUTAJ.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.