GotowaniePrzepisyMalezyjskie curry wygrało bitwę z hamburgerem

Malezyjskie curry wygrało bitwę z hamburgerem

Malezyjskie curry wygrało bitwę z hamburgerem
Źródło zdjęć: © AP
30.10.2009 10:45, aktualizacja: 23.06.2010 13:42

Ten malezyjski lokal jest tak daleki od zachodniego wyobrażenia jadłodajni typu fast food, jak to tylko możliwe. A jednak restauracja McCurry z Kuala Lumpur naraziła się takiemu gigantowi jak McDonald’s.

W ich menu nie znajdziemy hamburgerów, cheesburgerów czy frytek. W logo brakuje charakterystycznych łuków litery „M”. Szczerze mówiąc ten malezyjski lokal jest tak daleki od zachodniego wyobrażenia jadłodajni typu fast food, jak to tylko możliwe. A jednak skromna restauracja McCurry z Kuala Lumpur naraziła się takiemu gigantowi jak McDonald’s. Do tego stopnia, że wytoczył on McCurry proces i stoczył z jej właścicielami ośmioletnią batalię sądową.

A poszło o przedrostek „Mc” w nazwie. Te dwie literki kosztowały właściciela McCurry, A.M.S.P. Suppiah oraz jego żonę Kanageswary dużo pieniędzy i nerwów. Amerykański król „śmieciowego” jedzenia upierał się, że jeśli ktoś wykorzystuje w nazwie swojego lokalu przedrostek „Mc”, to musi odpowiadać za naruszenie zastrzeżonego znaku handlowego. Bo przecież każdy wie, że w miejscach zaczynających się na „Mc” sprzedaje się tak cenione na świecie bułki z mięsem. Na nic zdały się tłumaczenia, że w tym przypadku „McCurry” to skrót od Malaysian Chicken Curry (Malezyjski Kurczak w Curry), że chodzi o specjalność lokalu i że na miejscu serwowane są tylko indyjskie potrawy.

Pomimo powagi sytuacji (w końcu nie wszystkim małym restauracjom zdarza się, że potentat fast-foodowy ciąga ich po sądach) Suppiah wierzył, że ma szanse na wygraną. Wiedział, że McDonald’s przegrał dwie podobne sprawy: w 2001 w Wielkiej Brytanii i w 2004 roku w Singapurze.

Amerykańska sieć pozwała McCurry w 2001 roku. W 2006 Sąd Najwyższy zgodził się z ich argumentacją. Ale w wyniku apelacji wyrok został zmieniony na korzyść malezyjskiej restauracji. McDonald’s wniósł wówczas sprawę do sądu federalnego w Kuala Lumpur. A ten w końcu uznał, że potentat nie udowodnił, że korzystanie z przedrostka „Mc” może w jakikolwiek sposób zaszkodzić jego interesom i odebrać mu klientelę. W końcu azjatyckie lokale serwują zupełnie inne dania, trudno więc, żeby wykorzystywały niecnie logo McDonald’s do celów marketingowych. Poza tym jak można uczepić się dwóch literek, jako znaku zastrzeżonego, skoro ludzie na całym świecie mają je w swoim nazwisku i to najczęściej ze względu na szkockie pochodzenie, a nie z powodu uwielbienia dla hamburgerów?

A.M.S.P. Suppiah zakładając w 1999 roku swoją restaurację pewnie nie podejrzewał nawet, że po takim starciu przypominającym pojedynek Dawida z Goliatem, nazwa jego knajpki stanie się sławna na całym świecie, jego logo pokażą w CNN, a on sam udzieli wywiadu tak różnym mediom jak Al-Jazeera TV czy Reuters. Co więcej, nagle zaczęły napływać oferty z Pakistani, Arabii Saudyjskiej, Wielkiej Brytanii i Australii, a nawet ze Stanów, aby wykorzystać znak firmowy, jakim stała się nazwa McCurry w przeróżnych przedsięwzięciach. Suppiah zamierza skorzystać z rozgłosu, jakie proces i wygrana mu przyniosły.
- Poczułem w końcu ulgę. Spełniły się wszystkie moje modlitwy… Teraz mogę spojrzeć w przyszłość – powiedział, kiedy poznał już wyrok.

Żeby podkreślić, jak imponujące jest zwcięstwo malezyjskiej knajpki nad amerykańskim gigantem podajemy kilka faktów. McDonald’s posiada na całym świecie około 32 tysiące restauracji. W Malezji ma 185 swoich lokali. Roczny obrót marki to około 70,6 mld dolarów. A McCurry to jedna, skromna jadłodajnia serwująca lokalne przysmaki. W porywach zatrudnia 18 osób. I właśnie utarła nosa jednej z najbardziej rozpoznawalnych firm na świecie. To robi wrażenie.

Źródło artykułu:WP Kobieta