Martyna Wojciechowska: "Kiedy Kabula do mnie podeszła, nawet nie starała się być miła"
Niezwykła historia znajomości Kabuli i Martyny Wojciechowskiej. "Oglądałam zdjęcia rozczłonkowanych ciał niemowlaków, ekshumacji ciał, rąk i nóg odrąbanych na amulety" – wyznała podróżniczka.
23.09.2018 | aktual.: 24.09.2018 10:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Martyna poznała Kabulę Nkalango w lipcu 2014 roku. Dziennikarka pojechała do Tanzanii, aby nakręcić kolejny odcinek programu "Kobiety na krańcu świata". W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" wyznała: "Bo Tanzania to najgorsze na świecie miejsce do życia dla albinosów. Każdego dnia mogą zostać ofiarami polowania na ludzi. Pracowaliśmy nad tym tematem przez prawie pięć lat. Oglądałam zdjęcia rozczłonkowanych ciał niemowlaków, ekshumacji ciał, rąk i nóg odrąbanych na amulety".
Kabula cierpiąca na bielactwo nie chciała rozmawiać z Martyną. Powiedziała: "Jedyną osobą, z którą wtedy rozmawiałam, był Bóg. Nie obchodziło mnie, kim jest ta dziennikarka” . Dopiero po dwóch latach poczuła, że może zaufać podróżniczce. Wojciechowska przyznała, że to był długi proces. Stosunek dziewczynki do niej zmienił się dopiero, kiedy pojechały razem odwiedzić biologiczną matkę Kabuli. "Nie widziała jej od czasu ataku, w którym straciła rękę" – wyznała podróżniczka.
Sąsiedzi często przyglądali się dziewczynce. "Aż wreszcie razem z sąsiadem i trzecim mężczyzną pojawili się u mnie w domu w nocy i maczetą odrąbali mi rękę. Zrozumiałam, że to zaplanowali. W 2015 roku miał zapaść wyrok, ale tak się nie stało. Do dziś nie zostali ukarani" - powiedziała Kabula.
Kiedy Martyna żegnała się przed wylotem, dziewczynka po raz pierwszy przytuliła się do niej. "Teraz wciąż się do mnie przytula. Wiedziałam, że to spotkanie zmieni moje życie, ale nie sądziłam, że aż tak bardzo"- przyznała dziennikarka. Postanowiła starać się o adopcję Kabuli. "Musiałam oficjalnie zadeklarować, że Kabula będzie pod moją opieką i że jestem odpowiedzialna za jej finansowanie i edukację. Prawa rodzicielskie pozostały przy biologicznej mamie – to było najlepsze rozwiązanie" – wytłumaczy Martyna.
W zeszłym tygodniu Kabula po raz pierwszy odwiedziła podróżniczkę w Polsce. "Zanim przyjechałam, nie wiedziałam, czego się spodziewać, jak zostanę odebrana. Zaskoczyło mnie, ile dostałam tu ciepła" – wyznała dziewczynka w rozmowie z gazetą. Martyna dodaje, że kiedy pojechały na Kasprowy Wierch, jeden ze spotkanych turystów powiedział: "A to pani! Poznałem panią po córce!". Wojciechowska stwierdziła: "To oznacza, że historia, którą przywiozłam z Tanzanii, jest ważniejsza niż moja rozpoznawalna twarz. Przez ostatnie dni dostałam wiele maili i telefonów od osób gotowych zaangażować się w pomoc osobom dotkniętym albinizmem w Tanzanii".
Kabula Nkalango pochodzi z wioski Kahama w północno-zachodniej Tanzanii. Dziewczynka cierpi na bielactwo. Miała 12 lat, kiedy trzech mężczyzn maczetą odrąbało jej rękę. Jej marzeniem jest studiowanie prawa.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl