Blisko ludziMarzy, żeby stać się kobietą. Aby skorygować płeć, musi pozwać rodziców

Marzy, żeby stać się kobietą. Aby skorygować płeć, musi pozwać rodziców

Marzy, aby stać się kobietą. Aby skorygować płeć, musi pozwać rodziców
Marzy, aby stać się kobietą. Aby skorygować płeć, musi pozwać rodziców
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne | Natalia Marczak
Aleksandra Lewandowska
02.12.2021 17:17

Urodziła się 25 lat temu jako Piotr. Dziś, dla rodziny i przyjaciół jest po prostu Natalią. Niebawem doczeka się upragnionej operacji korekty płci, ale także procedury sądowej. Ta jest bardziej skomplikowana, bo aby zmienić płeć na kobietę, musi pozwać rodziców. - Zawsze psychicznie czułam się bardziej kobietą niż mężczyzną - mówi Natalia Marczak w rozmowie z WP Kobieta.

Kiedy pierwszy raz poczułaś, że nie do końca odnajdujesz się w swoim ciele?

Kiedy miałam 11 lat. Chociaż wcześniej mogły zdarzać się już takie momenty. Wychodziłam na podwórko i nie podobało mi się to, w co grali chłopcy, nie interesowała mnie piłka nożna. Patrzyłam na to, co robią dziewczyny. Siedzą, rozmawiają o ubraniach, makijażu. To mnie ciekawiło.

Dlaczego tak długo czekałaś z coming outem?

Na początku dużo czytałam. Chciałam zobaczyć, czy to w ogóle ma sens, czy coś da się z tym zrobić. Nie wiedziałam, czy nie przejdzie mi to z wiekiem, kiedy zacznę dorastać. A stety-niestety, wtedy było już tylko gorzej. Chciałam wyprowadzić się od rodziców, żeby o niczym się nie dowiedzieli i niczego nie zauważyli. Wyszło tak, że urodził się mój brat, ja zostałam w domu i poczekałam do 21. roku życia. Potem wróciłam do mojej partnerki Sandry, teraz już narzeczonej. Zaczęłyśmy żyć razem, ona o wszystkim wiedziała, ale myślenie o coming oucie zeszło na boczny tor. Chciałam jednak coś zrobić. Na samym początku wystarczyło mi kupowanie damskich ubrań czy przebieranie się. Później przestało. Wtedy zdecydowałam się na terapię hormonalną.

Myślenie o tym, że możesz stać się kobietą, dawało ci szczęście?

Zawsze psychicznie czułam się bardziej kobietą niż mężczyzną. Pamiętam, że już jako dziecko podkradałam mamie ubrania, później też to robiłam. Nosimy te same rozmiary, więc choć przez chwilę mogłam poczuć się kobieco. I to zaczęło mi sprawiać frajdę. Sama myśl o tym, że w przyszłości mogłabym stać się kobietą, dawała mi szczęście. Od razu chciało mi się żyć.

Te ubrania nosiłaś tylko w domu?

Tak. Ale pamiętam, że były takie sytuacje, kiedy potrafiłam pójść do sklepu i kupić sobie rajstopy, żeby chociażby założyć je pod spodnie, jak kobieta. Mogłam w nich chodzić, a nie było tego widać. To dawało mi komfort psychiczny, ale na chwilę. Potem przestałam sobie radzić. Jestem po dwóch próbach samobójczych, na szczęście nieudanych. Z biegiem czasu myślę, że było to głupie, ale powrót do Sandry dużo mi pomógł.

Rodzice nie byli niczego świadomi?

Niczego nie zauważyli, dobrze to kryłam. Dowiedzieli się dopiero w momencie, kiedy przeszłam przez badania, spotkania z seksuologiem, dostałam tabletki hormonalne. Pierwszą tabletkę wzięłam przy mamie, gdy jej o tym powiedziałam. Musiało minąć trochę czasu, ale rodzice zaakceptowali mój wybór. Wspierają mnie w tym, mówią, że to moje życie, że muszę sama podejmować takie decyzje. Zdarza się, że mama zawoła do mnie np. z przyzwyczajenia "Piotrek". Nie mam jej tego za złe, raczej się z tego śmieję.

Teraz masz już w planach operacje związane z korektą płci.

Tak, w lutym będę miała pierwszą - operację twarzy, która składa się z dziewięciu, mniejszych operacji, połączonych w jedną. Taka operacja to ok. osiem godzin pod narkozą. Kosztuje 100 tys. zł.

A później?

W maju będę miała operację modelowania ciała. Pod koniec wakacji planuję wyjechać z Sandrą do Nowego Jorku, żeby zrobić operację głosu, bo tam robią to najlepiej. Ta operacja będzie dla mnie szczególna, najbardziej bolesna i wymagająca, bo przez trzy kolejne miesiące nie będę mogła mówić. Ostatnią operacją będzie SRS, czyli operacja korekty płci. Z nią jest jednak związana procedura sądowa, więc wszystko może przesunąć się w czasie.

Procedura związana z pozwaniem rodziców?

Tak, ale zanim do tego dojdzie, przed operacją zmiany płci chcemy wziąć z Sandrą ślub cywilny, póki będę miała męską płeć w dowodzie. Dzięki temu po mojej operacji nikt nie będzie mógł unieważnić naszego małżeństwa.

Jeżeli chodzi o pozwanie rodziców, w moim przypadku jest już wszystko przegadane. Rodzice się zgodzili i wspierają moją decyzję. Chodzi o to, że muszą przyznać przed sądem, że tuż po narodzinach doszło do błędu w zapisie w metryce. Że pomylono płeć, a ja jestem kobietą.

Jak oni to przyjęli? Że zostaną pozwani przez córkę?

Nie było z ich strony większych emocji, wiele razy rozmawialiśmy na ten temat. Powiedzieli, że jeżeli jest to konieczne, staną przed sądem. Wszyscy w sumie przyjęli moją decyzję dobrze, normalnie. Szczególnie mój 9-letni brat, co może wydawać się trochę dziwne, ale on sobie z tym najlepiej poradził. Ma bardzo otwarty umysł.

Przygotowałaś się jakoś wcześniej do tego, jak mu o tym powiedzieć?

Najpierw sama korzystałam i wciąż korzystam z pomocy psychoterapeuty i psychiatry. Podpytywałam ich, jak najlepiej przekazać taką informację dziecku. W końcu usiadłam przy stole razem z mamą i bratem. Zaczęłyśmy mu wspólnie to tłumaczyć, prostymi słowami. Myślałam, że to będzie dla niego o wiele cięższe, ale bardzo dobrze to przyjął.

Ty jednak sama zadecydowałaś o swoim coming oucie. Co byś zrobiła, gdyby ktoś powiedział to twoim rodzicom znacznie wcześniej?

Na pewno nie byłabym z tego powodu zadowolona. Wolałabym sama o tym powiedzieć. Coming out to bardzo ważna decyzja w życiu. Pamiętajmy, że wcześniej dana osoba stara się przed światem to ukryć. Ukrywa rosnące piersi, które związuje bandażem uciskowym. Specjalnie chudnie, żeby figura nie stawała się typowa dla danej płci.

Bałaś się to ogłosić publicznie?

Wiedziałam, że jako youtuberka mam spore grono widzów, którzy kiedyś się o tym dowiedzą - prędzej czy później. Stwierdziłam, że to może być fajna sprawa, jeżeli osoby, które są także transpłciowe, poczują z mojej strony wsparcie. Z tego powodu powstał też kanał Natalii, gdzie będę o wszystkim mówić. Bałam się, że przez tę decyzję stracę swoich widzów, ale wiem, że wolę być osobą szczęśliwą niż popularną. Nie natrafiłam jeszcze w swoim życiu na żadnego hejtera, więc chyba mam szczęście.

A teraz jesteś szczęśliwa? Czujesz ulgę?

Teraz czuję się bardzo szczęśliwa, bo nie muszę już niczego udawać. Mogę iść do fryzjera i doczepić włosy. Mogę iść przedłużyć paznokcie, mając na sobie makijaż. Kiedyś było to dla mnie niemożliwe. Gdy dostawałam telefon od znajomego, że ma przyjechać do mnie, chowałam się do łazienki i prosiłam Sandrę, żeby jakoś go "spłoszyła". Dziś wszystko wydaje się o wiele łatwiejsze. Życie jest łatwiejsze.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także