Meghan Markle traci współpracowników. Może chodzić o marne zarobki
Meghan Markle mierzy się z odejściem dwóch asystentek. Powodem ich rezygnacji może być jednak coś więcej niż trudny charakter księżnej, o którym piszą media.
Serwis News.com.au podał, że godzinowa stawka sprzątaczek w Pałacu Kensington, obecnej siedzibie pary książęcej, jest 13 zł mniejsza niż sugerowane wynagrodzenie minimalne w Londynie. Redaktorzy dodali, że przeciętny mieszkaniec zarobi więcej na kasie w markecie.
Nie lepiej sytuacja wygląda w przypadku innych pracowników pałacu. Kilka lat temu wyszkolony kamerdyner mógł zarobić tam ok. 4 tys. złotych miesięcznie, z kolei prywatni asystenci dostają niecałe 13 tys. złotych za miesiąc pracy. Dziennikarze oceniają te kwoty jako wyjątkowo niskie i w tym również dopatrują się zwolnień bliskich współpracownic księżnej i księcia Sussex.
Najpierw Meghan opuściła niezwykle doświadczona sekretarka Melissa Toubati. Jak podawały brytyjskie media, nieraz płakała przez księżną – poddana dużej presji w końcu nie wytrzymała. Następna była Samantha Cohen, związana z rodziną królewską przez 17 lat. "Do widzenia" powiedział też Edward Lane Fox, "prawa ręka" księcia Harry'ego. Rozstali się po 15 latach.
W Pałacu Kensington zatrudnionych jest około tysiąca osób. Z zewnątrz wygląda to na pracę marzeń, ale wyraźnie nią nie jest. Służba nie tylko mało zarabia, musi być dostępna również "po godzinach". Mimo że część pracowników mieszka w pałacu, to według portalu News.com.au, do dyspozycji mają "maleńkie i obskurne" pokoje. Jedyną dogodnością jest darmowe jedzenie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl