Miała być zabawa do białego rana. Do końca wesela została garstka ludzi
Albo w środku tygodnia, albo wcale - taki wybór coraz częściej mają narzeczeni przed ślubem. Wtedy nie ma mowy o zabawie do białego rana, bo nastrój wśród gości jest taki, żeby odbębnić obecność i się szybko zmyć. Przyszli małżonkowie, zaraz po covidowej odwilży, dosłownie rzucili się na dostępne terminy. Nawet te w środku tygodnia. Powód? Widmo ponownego lockdownu.
09.09.2021 13:14
- Ślub miał się odbyć w zeszłym roku, ale koronawirus pokrzyżował nam plany. Jak pojawiły się pierwsze przebłyski, że złagodzą obostrzenia, natychmiast zaczęliśmy szukać terminów. Okazało się jednak, że wszystkie piątki i soboty są pozajmowane aż do późnej jesieni. A wtedy jak wiadomo, może nas czekać powtórka z rozrywki i wszystko będzie odwołane — opowiada Wioletta, która ze względu na brak dostępnych terminów zdecydowała się zorganizować uroczystość w niestandardowym jak na polskie zwyczaje dniu tygodnia - w środę.
Jak przyznaje, ślub organizowała "na szybko", chociaż goście mieli świadomość, że musiała przełożyć wcześniejszy termin. W zaproszeniach poprosiła więc o zarezerwowanie tej daty wraz z dniem wolnym od pracy nazajutrz. Pomimo tego wielu z zaproszonych gości wyszło z wesela bardzo wcześnie. - Gdybym mogła cofnąć czas, poczekałabym dłużej na pierwszy wolny sobotni termin. Ciekawe tylko, czy bym się w ogóle doczekała - stwierdza.
Dwa sezony w jednym
Niestety obecna rzeczywistość nie pozostawia wielu możliwości, dlatego przyszli małżonkowie, nie marudzą i rezerwują to co jest, byleby się pobrać maksymalnie do końca września. Jak zauważa Magdalena Krystek, konsultantka ślubna agencji Ślubna Pracownia, wszystko wynika z kłopotów, jakie branża poniosła w efekcie lockdownów i obostrzeń, przez co wciąż walczy z nałożeniem się na siebie dwóch sezonów ślubnych.
- Sytuacja dalej jest niepewna i nawet pary planujące wesele w 2022 zastanawiają się, czy nie zderzą się z murem, jakim będą jakieś kolejne ograniczenia. Wiele par bardzo wnikliwie analizuje zawierane umowy. Spadła dostępność terminów, ponieważ mamy zdublowany sezon ślubny - 2020 oraz 2021. Praktycznie nie ma szansy na znalezienie dostępnej soboty w popularnym lokalu czy u wziętego usługodawcy w roku 2021 oraz 2022 - tłumaczy organizatorka.
Karolina Szklarz, która była gościem na ślubie organizowanym w środku tygodnia, chociaż nie podchodzi do organizacji ślubu w dzień roboczy negatywnie, również zauważa, że takie rozwiązanie wiąże się z utrudnieniami. - Dla mnie minusem było to, że wesele odbywało się w godzinach szczytu, przez co ciężko było dostać się do sali weselnej. Staliśmy praktycznie z 30 minut w korku, a sala była oddalona o 5 km od kościoła na obrzeżach miasta. Gdy przyjechaliśmy na miejsce, czekaliśmy kolejne pół godziny, aż dojedzie para młoda, przez co zrobiło się ogromne zamieszanie. Do tego upał robił swoje i goście byli po prostu zmęczeni — wspomina. Dodaje również, że kolejnym problemem jest to, że nie każdy może sobie pozwolić na urlop w pracy.
I tu pojawia się największy wróg wesel w ciągu tygodnia. Głównym ryzykiem organizacji wesela w środku tygodnia jest właśnie frekwencja. Część gości woli zachować urlop w pracy na prywatne wakacje, niekoniecznie na wesele, szczególnie gdy w grę wchodzi dojazd i potrzebne są np. 3 dni wolnego. - Mając zobowiązania w pracy kolejnego dnia, część gości nie może pić alkoholu, przez co szybciej opuszczają przyjęcie. W takim wypadku nie ma co liczyć na zabawę do białego rana — wyjaśnia Magdalena Krystek.
Goście wychodzą
Właśnie z tego powodu Wioletta żałuje organizacji ślubu na szybko. Jej goście, poinformowani o nowym terminie ślubu 2 miesiące wcześniej, nie zaplanowali sobie dnia wolnego, by móc zostać dłużej. - O ile w kościele było jeszcze sporo osób, to w sali weselnej towarzystwo zaczęło się szybko wykruszać. Liczyłam się z tym, ale miałam nadzieję, że do północy, a nawet trochę dużej, wszyscy zostaną. Tak się nie stało i pustawo było już po 22 - opowiada. Wioletta zamiast cieszyć się weselem, musiała robić dobrą minę do złej gry, żegnając kolejnych gości, wyraźnie niezadowolonych z imprezy w środku pracującego tygodnia. - Chociaż zespół muzyczny dwoił się i troił, by rozruszać towarzystwo, prawda jest taka, że bez promili we krwi mało kto tańczy i się bawi na weselu. Na szczęście osoby mi najbliższe nie zawiodły - kwituje.
Jak sprawę odbierają goście? - Ja tydzień wcześniej wróciłam do kraju z wakacji, więc nie było szans na dodatkowy urlop - tym bardziej że prowadzę własną działalność związaną ze sprzedażą produktów spożywczych. Musiałam wszystkie czynności, które wykonuję w czwartek, przenieść na środę i piątek, więc wyszła z tego ogromna latanina. Wesele było spore, bo było na nim ponad 100 osób, lecz duża część wyszła już przed oczepinami, bo w piątek musieli iść do pracy. Wiadomo, kto zorganizował sobie dłuższy urlop, ten został długo na weselu. Niestety większość gości żegnała się tuż po oczepinach ze względu na pracę i zmęczenie - wspomina Karolina, dodając, że frekwencja nie dopisała również na kolejnego dnia na poprawinach.
- Takie wesela nadal budzą zdziwienie. Podczas ceremonii zarówno w kościele, jak i na sali energetyka wyłączyła prąd na 30 minut z powodu prac naprawczych. Sam ksiądz podczas ceremonii zaśmiał się, że ludzie nie wiedzą o ślubach organizowanych w tygodniu - wspomina.
Nie należy jednak demonizować tego typu rozwiązań, bo odpowiednie przygotowanie i ustalenie z gośćmi ich możliwości czasowych pozwoli uniknąć problemów, jakie opisała Wioletta i Karolina. Według specjalistki z Agencji Ślubnej, planując wesele w środku tygodnia, powinniśmy przede wszystkim poinformować gości z odpowiednim wyprzedzeniem.
- Dobrym rozwiązaniem jest wysłanie tzw. save the date, np. rok przed ślubem, aby goście mieli wystarczająco dużo czasu, by zaplanować urlop czy grafiki w pracy. Jeśli ktoś na pewno nie zdecyduje się przyjechać, z pewnością poinformuje o tym wcześniej. "Właściwe" zaproszenia rozsyła się standardowo na 4 miesiące wcześniej, tylko do osób, które nie odmówiły. Wesela w środku tygodnia naprawdę nie różnią się niczym od wesel w piątek czy sobotę - tłumaczy i podkreśla, że pozytywną rzeczą jest to, że nawet łatwiej je samodzielnie przygotować, bez pomocy wedding plannera.
- Zabierając się za ich organizację odpowiednio wcześnie, można liczyć na frekwencję gości jak w sobotę. Warto również wybrać późniejszą godzinę ceremonii ślubnej - być może pozwoli to komuś uniknąć brania dnia wolnego w pracy i może go zachować na dzień po weselu - podsumowuje Magdalena Krystek.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!