Wesele bez oczepinowych zabaw to w Polsce wciąż rzadkość. "Gra w przebijanie balona będzie mnie prześladować do końca życia"
Zabawy oczepinowe są stałym elementem polskich wesel. - Prowadzę wesela od dziesięciu lat, przaśne gry z podtekstem seksualnym i mające na celu upicie gości odchodzą powoli do lamusa, ale niektóre pary wciąż o nie proszą - mówi w rozmowie z WP wodzirej Kamil Ulanowicz znany także pod pseudonimem DJ Ulan.
Repertuar gier oczepinowych jest bardzo szeroki i z roku na rok ewoluuje. Jednak pewne zabawy zyskały status weselnych klasyków i od lat straszą gości. Najbardziej popularne są aktywności o podtekście seksualnym i upijanie się przybyłych na wesele pod dyktando prowadzących imprezę. Wystarczy wspomnieć jedzenie bananów spomiędzy ud partnera lub grę "w chochelkę".
- Staram się unikać zabaw, które następnego dnia kończą się kacem moralnym, ale wielu DJ-ów wciąż uważa, że im bardziej gość pijany i rozebrany, tym zabawa lepsza - mówi DJ Ulan.
Balon wypełniony wstydem
Jedna z najsłynniejszych weselnych zabaw polega na tym, że kobieta opiera się o krzesło, a mężczyzna stojący za nią, próbuje przekłuć znajdujący się na wysokości jej pośladków balonik. Jak to wygląda z zewnątrz, nie trzeba nikomu tłumaczyć. Ta gierka doczekała się wielu wersji i właśnie jedną z nich musiała wypróbować Aneta.
- Trzy lata temu na weselu kuzynki szwagier wyciągnął mnie z mężem do zabawy z balonami. Nie znałam tej gry, więc nie wiedziałam, co mnie czeka. Zadanie polegało na tym, że miałam pupą przekłuć balon, który leżał w kroku mojego partnera. Nie zauważyłam, że w trakcie "zabawy" trzy razy podwinęła mi się sukienka i zaświeciłam pośladkami. Kompletnie tego nie czułam, dowiedziałam się po fakcie. Śmiechu było co niemiara - ja myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Najgorsze było to, że kuzynka nagrała całe zajście i potem odtwarzała to przy każdym spotkaniu. Nigdy więcej weselnych zabaw - kwituje weselniczka.
DJ Ulan mówi wprost. - Jednym z elementów, które najbardziej zmieniły polskie wesela, było pojawienie się telefonów komórkowych. Co innego zrobić coś głupiego i zapomnieć o tym za kilka dni, a co innego oglądać siebie w nieskończoność na zapisanych stories - mówi wodzirej.
Sandra z pewnością nie chciałaby, gdyby ktoś uwiecznił jej weselną przygodę. - Na weselu mojej siostry wzięłam udział w zabawie, podczas której mężczyzna trzymał w kroczu kartkę papieru, a kobieta klękała przed nim z wykałaczką w ustach. Należało zrobić ustami jak największą liczbę dziur w kartce. Nie muszę dodawać, jak się czułam klęcząc przy wszystkich i schylając się przy rozporku chłopaka. Nie jestem pruderyjna, ale to było obrzydliwe, że wszyscy na sali wyobrażali sobie mnie w innej, podobnej sytuacji - opowiada nasza rozmówczyni.
- Takie gry najbardziej bawią podpitych wujaszków. Wątpię, czy jakakolwiek para może się podczas czegoś takiego komfortowo czuć - komentuje wodzirej.
Nie trzeba wcale brać bezpośredniego udziału w takiej zabawie, by czuć się zażenowanym. Ciarki wstydu czują także partnerzy osób, które zgłosiły się do oczepinowej rywalizacji . - Mój chłopak miał odegrać rolę hydraulika. Oczywiście chodziło po prostu o to, by zrobić striptease. On był chyba zadowolony, gdy stał pośrodku sali w samych slipkach, a kobiety na niego gwizdały i dotykały go po brzuchu. Ja czułam się zazdrosna i zażenowana - opowiada pani Kamila.
Igranie z parami na weselach może skończyć się nieprzyjemnie. Kamil Ulanowicz wspomina, że kiedyś brał udział w przyjęciu, podczas którego konferansjer posunął się za daleko. - Chwilę po toaście "gorzka wódka" DJ wezwał świadków, by też się pocałowali. Mnie się to nie mieści w głowie, przecież zarówno świadek, jak i świadkowa przyszli na wesele z osobami towarzyszącymi. Gdy partner druhny usłyszał, że jego żona ma pocałować obcego mężczyznę, wpadł w szał. Ruszył z pięściami na wodzireja. Gdybyśmy go nie powstrzymali, skończyłoby się bijatyką - mówi DJ Ulan.
Jeśli nie balonik, to co?
Na szczęście wesela zmieniają się tak samo, jak zmieniają się Polacy. Kamil Ulanowicz podkreśla, że coraz rzadziej widuje na imprezach osoby naprawę pijane. Jeśli zdarzy się, że ktoś przesadzi z mocnymi trunkami, inni ruszają z odsieczą. Nikogo już nie bawią problemy natury gastrycznej, panowie nie ścigają się w liczbie wypitych toastów. - To już nie jest w dobrym tonie - mówi wodzirej.
On sam stawia na zabawy, które mają na celu zintegrowanie gości. - Bardzo często goście weselni siedzą przy osobnych stołach i często imprezy toczą się w małych grupach. Dlatego proponuję zabawę taneczną, tzw. belgijkę. Polega ona na tym, że duża grupa osób tańczy jednocześnie prosty układ w parach. Po kilku minutach dochodzi do wymiany partnerów, dzięki temu, nawet nieznajomi mogą się lepiej poznać - mówi DJ Ulan.
Hitem tego sezonu są także wszelkie zabawy, które pomagają nieco lepiej poznać nowożeńców. To wszelkiego rodzaju quizy wiedzy o młodych. Bardzo popularna ostatnio stała się tzw. "Familiada". - Spośród gości wybiera się dwie drużyny. Jedna ze strony panny młodej, druga pana młodego. Muszą one odpowiadać na pytania związane z młodymi, niektóre są bardzo zabawne, nigdy nie uczestniczyłam w równie udanej zabawie - wspomina pani Ania.
Kamil Ulanowicz ma nadzieje, że żenujące weselne zabawy staną się wkrótce pieśnią przeszłości. Póki co, zainteresowane pary wciąż dopytują o "tradycyjne" gry. - Zawsze im odpowiadam, że na pewno znają kogoś, kto im coś takiego zorganizuje, ja nie czułbym się z tym w porządku - podsumowuje DJ Ulan.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl