Michelle Obama i jej naturalne loki
Choć w Białym Domu (teoretycznie) urzęduje już Melania Trump, dla wielu Amerykanów Michelle Obama na zawsze pozostanie najważniejszą pierwszą damą. Zwłaszcza dla Afroamerykanek, które w żonie Baracka Obamy widziały reprezentantkę siebie samych. Nic więc dziwnego, że przez osiem lat prezydentury Baracka z utęsknieniem wyczekiwały dnia, w którym Michelle pojawi się światu w naturalnych, kręconych włosach. Nastąpiło to dopiero teraz. I internet oszalał z zachwytu.
Perfekcyjna pani Białego Domu
Przez osiem lat w Białym Domu Michelle Obama nie zaliczyła ani jednej wpadki modowej. Czy to spotkanie z głowami państw, czy konferencja promująca walkę z otyłością u dzieci, pierwsza dama zawsze wyglądała fantastycznie. Przy okazji promowała młodych, amerykańskich projektantów, a jej fryzjer - Johnny Wright udowadniał, że nie tylko Kate Middleton zna sekret idealnie ułożonych włosów. A na dodatek stylista pierwszej damy przyznał, że jej włosy są w stu procentach naturalne. Żadnych doczepianych pasemek, peruk czy przeplatanek, które są szalenie popularne wśród Afroamerykanek.
Życie po Waszyngtonie
Fanki Michelle Obamy czekały na ten moment, kiedy ich idolka pojawi się na schodach Białego Domu w bujnym, naturalnym afro. Niestety, obie kadencje Baracka upłynęły, a Michelle nadal trzymała się perfekcyjnych loków i gładkich uczesań. Jednak odkąd była prawniczka opuściła rezydencję przy 1600 Pennsylvania Avenue, nie obowiązują jej tak sztywne zasady. Protokół dyplomatyczny poszedł w odstawkę. Już podczas pierwszych wakacji, na Wyspach Dziewiczych, Obama zaprezentowała się w uroczych warkoczykach. A teraz przyszła pora na loki.
Czas na relaks
Dlaczego kwestia pozornie tak błaha, jak fryzura żony prezydenta budzi takie emocje? Zapewne ma to swoje źródło w skomplikowanej i bolesnej historii Afroamerykanek w USA. Przez lata robiły wszystko, by upodobnić się do białych kobiet. Prostowały włosy, zakładały peruki, starały się rozjaśnić skórę, zmniejszyć nos. Dopiero trzecia fala feminizmu sprawiła, że czarnoskóre Amerykanki zaczęły śmielej czerpać ze swojego kulturowego dziedzictwa. Jednak wszyscy pamiętają, że na początku kampanii wyborczej Obamy, w 2007 roku, pod adresem Michelle często padał zarzut iż jest „wkurzoną czarną kobietą”. Może wówczas polityczni i PR-owi doradcy męża zalecili, aby nieco złagodziła swój wizerunek i mniej wybijała kwestie rasy i koloru skóry?
Na szczęście teraz Michelle Obama nie musi już myśleć o słupkach poparcia ani o obowiązującym protokole. Ostatnie dwa miesiące pierwsza dama spędziła z dala od blasku fleszy. Pojawiła się na prelekcjach w kilku szkołach, podpisała gigantyczny kontrakt książkowy z wydawnictwem Penguin, rozkoszowała się najdłuższymi od lat wakacjami. W końcu przyszła pora na relaks w kwestii włosów. Mamy tylko nadzieję, że nie oznacza to, że Michelle zamieni swoje genialne stylizacje na dresy i sneakersy. Jakby nie patrzeć, nawet poza Białym Domem jest ogromną modową inspiracją.