Młodzi nadal wyjeżdżają z Polski. Bo "gdzie indziej lepiej"
Kate jest kosmopolitką. Szczerze wyznaje, że nie czuje miłości do Polski. Pandemia Covid-19 i brak perspektyw w kraju skłoniły ją do przeprowadzki do Niemiec. Nie żałuje tej decyzji.
10.04.2021 17:52
Katarzyna Bednarska jest kobietą wielu pasji, wśród których są taniec, sport i networking. Osiem miesięcy temu postanowiła zmienić swoje życie. Obecnie mieszka i realizuje się zawodowo w Dolnej Saksonii. To turystyczna, malownicza miejscowość, z niskim wskaźnikiem zachorowalności na Covid-19. To sprawia, że życie tam jest spokojniejsze. W rozmowie z WP kobieta przyznaje, że pierwszy lockdown w Polsce był dla niej kluczowy w podjęciu decyzji o wyprowadzce z kraju.
Justyna Sokołowska, WP Kobieta: Kasiu, pewnego dnia uświadomiłaś sobie, że nic cię w Polsce nie trzyma. Przeprowadziłaś się do Niemiec – jak to określiłaś - w poszukiwaniu przygody i żeby odżyć. Co to dokładnie oznacza?
Katarzyna Bednarska: Ten marzec i kwiecień 2020 roku był dla wszystkich szokiem, potem Wielkanoc inna niż wszystkie, zamykanie wszystkiego, zakazy, nakazy, obostrzenia. Moje pasje typu taniec czy sport, konferencje, networking, eventy, to wszystko gdzieś runęło w ciągu tych dwóch miesięcy. Potem zdjęli na chwilę obostrzenia, więc w wakacje trochę podróżowałam i zobaczyłam, że w innych krajach ludzie jakoś sobie radzą. Niemcy mają jedną z najbardziej rozwiniętych gospodarek na świecie i wtedy już przyszło mi do głowy, dlaczego by nie wyjechać i nie spróbować tutaj odżyć. Przecież i tak nic mnie w kraju nie trzymało i nie mogłam prowadzić tych swoich najukochańszych kursów tanecznych.
No tak, ale przecież w Niemczech też "zamrożone" jest życie publiczne i gospodarcze. Poza tym pracujesz zdalnie…
Tak, w Niemczech też zamknięte są hotele, puby, restauracje. To nie jest tak, że to jest tylko piękne Eldorado. Jeśli chodzi o Covid-19 są tu naprawdę spore restrykcje. Ale w Polsce nie widziałam dla siebie żadnego światełka w tunelu, a tu mieszkam w cudownej okolicy ze wspierającym partnerem. 7 czy 8 godzin jazdy samochodem od Polski, ale atmosfera jest zupełnie inna.
Kasiu, uderzające jest to, kiedy bez emocji mówisz, że nie czujesz więzi z rodzinnym krajem i że jesteś kosmopolitką. Skąd to przekonanie?
Już od czasów studiów byłam bardzo otwarta na inne narodowości, dosyć często wyjeżdżałam, zwiedzałam świat. Kiedy wracałam do Polski, to brał mnie taki trochę smutek, że my jesteśmy takim zaściankiem. Wiele razy raziło mnie, że Polacy potrafią okazywać taką niechęć do obcokrajowców, nie tylko tych ze wschodu. Są przejawy rasizmu, pobicia kogoś, kto mówił po niemiecku, czy miał ciemną skórę. Kilkanaście lat mieszkałam w Warszawie, niby najbardziej rozwinięte miasto w Polsce, ale nie czułam tego, że mieszkańcy są przyjaźni. Polacy nie są tacy otwarci, jak inne narodowości na świecie. Teraz mieszkam od 8 miesięcy w Niemczech, mieszkałam też w Berlinie – stolicy kosmopolityzmu, różnych kultur czy wyznań. W Grecji spędziłam 4 miesiące i tam też czułam większą otwartość na przyjezdnych. Tak więc był to jeden z największych argumentów na mojej liście, skłaniający do wyjazdu. Nie mogę więc powiedzieć, że na 100 proc. jestem patriotką. Mam w Polsce tylko rodzinę, ale oni radzą sobie beze mnie. Jestem kosmopolitką.
Łatwiej przychodzi ci powiedzieć, że pochodzisz z Polski niż że jesteś Polką?
Pochodzę z Polski, tu się urodziłam i tu mam rodzinę. Ale nawet moja uroda nie wpasowuje się w słowiański kanon, bo mam dość ciemną karnację, oczy i włosy. Przeważnie w Europie Zachodniej myślą, że jestem Greczynką, albo Włoszką. Wiele razy byłam w Emiratach Arabskich i tam nikt mnie nie pytał, skąd jestem. Ze swoim typem urody jakoś się wpasowałam w tamtejszą kulturę i nie różniłam za bardzo od Arabek. Nie mogę więc powiedzieć, że jeżdżę po świecie, szerzę miłość i zapraszam wszystkich do Polski i że jestem patriotką. Co prawda mam jeszcze polskobrzmiące nazwisko, ale używam imienia Kate.
Za powodami wyjazdu z kraju bardzo często stoją też osobiste przeżycia, które chce się za sobą zostawić, od czegoś odciąć. Czy tak było też w twoim przypadku?
Rozwiodłam się 4 lata temu, ale w Polsce nie udało mi się zbudować nic trwałego, związku czy miejsca zamieszkania, kąta, który bym bardzo kochała. Kiedy więc pojawiła się szansa wyjazdu za granicę i zamieszkania z partnerem, to nie zastanawiałam się długo. Postawiłam wszystko na jedną kartę, nie znałam języka niemieckiego w ogóle. Spakowałam dwie walizki i zaryzykowałam. Nie żałuję, bo przygoda niemiecka cały czas trwa. Poza tym uwielbiam podróżować, poznawać nowych ludzi, inne kultury. Dzięki temu, mimo tych pandemicznych czasów, mogę się trochę rozluźnić i odprężyć. Sytuacja na świecie jest trudna i gdybyśmy mieli się karmić tylko newsami o liczbie nowych infekcji, problemach ze szczepionką i że biznesy upadają, to myślę, że nie miałabym w sobie w ogóle pozytywnego nastawienia do życia.
Rozwód jest trudnym doświadczeniem życiowym, które trzeba przepracować…
Nie lubię wspominać tego okresu, bo jest to w pewnym sensie dla mnie jeszcze świeże. Po 14 latach rozstałam się z partnerem, z którym staraliśmy się o dziecko. On zdrowy, ja zdrowa, ale z tych starań nic nie wyszło, uczucie wygasło. Każde z nas poszło więc w swoją stronę. Po tylu latach bycia w związku nie było mi łatwo odnaleźć się w roli singielki.
…ale na szczęście teraz twoje życie osobiste zaczęło się układać. Co w takim razie z życiem zawodowym? Czym się teraz zajmujesz?
Z wykształcenia jestem finansistką, byłam też trenerką fitness, tańca, pracowałam w teamie Ewy Chodakowskiej w Grecji. Teraz pomagam ludziom i firmom zaistnieć w social mediach, konkretnie na portalu dla profesjonalistów LinkedIn. Można tu nawiązać międzynarodowe znajomości biznesowe, bo nie jest to tylko portal przeznaczony do szukania pracy, który przeglądają rekruterzy. Robię więc szkolenia online z LinkedIn, prowadzę konsultacje i wideokonferencje. Wyzbyliśmy się starych schematów dotyczących szkoleń, że to szkoleniowiec musi przyjechać do firmy, wszyscy muszą pójść do sali konferencyjnej i szkolenie ma trwać np. 2 dni. Pandemia bardzo to zmieniła i kursy online stały się codziennością.