Polki na emigracji. Trzy kobiety dzielą się doświadczeniami

Według danych GUS-u, w 2018 roku po raz pierwszy spadła liczba Polaków żyjących na emigracji. Jednak poza granicami kraju mieszka wciąż ok. 4,5 mln rodaków, a za każdą decyzją o wyjeździe lub powrocie stoją obawy. Dlatego o emigracyjnych planach i doświadczeniach postanowiliśmy porozmawiać z trzema kobietami. Każda z nich ma inny pogląd na sprawę życia za granicą.

lotnisko samolotBadania pokazują, że w ostatnich latach więcej Polaków wróciło do kraju
Źródło zdjęć: © 123RF
Katarzyna Pawlicka

Trend spadkowy potwierdzają także badania Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Wynika z nich, że liczba rodaków na emigracji w 2019 roku spadła o 40 tys. i wyniosła 2,415 mln osób. O powrocie Polaków z emigracji zarobkowej pisała też w 2020 roku gazeta "Frankfurter Allgemeine Zeitung", od dawna trwają zacięte dyskusje na ten temat.

Powrót do Polski? Mam wątpliwości

Jedna z nich wywiązała się pod postem pani Joanny. Kobieta jest matką trójki dzieci i po 15 latach spędzonych w Wielkiej Brytanii planuje powrót do kraju. Zaczęła mieć jednak wątpliwości.

"Naczytałam się na Facebooku, jak to w Polsce jest źle, że Polska to zaścianek, że z Polski powinno się uciekać, a nie tu wracać, że ci, którzy wracają do Polski z dziećmi, od razu skreślają ich przyszłość, skazują te dzieci na męki" - napisała.

Jedną z osób, które zabrały głos, jest Katarzyna Nowak - nauczycielka i mama 3-latka. - Władza w Polsce zmienia się co jakiś czas, ale myślę, że potrzebowalibyśmy co najmniej kilkunastu lat, żeby wyprostować np. kwestie związane z edukacją. Dlatego nie ma na razie rzeczy, która powstrzymałaby nas przed wyjazdem - mówi w rozmowie z WP Kobieta.

Katarzyna mieszka w Szczecinie i planuje najpóźniej za dwa lata przeprowadzić się do Niemiec. Główną pobudką jest dobro dzieci (kobieta jest w drugiej ciąży). – Nie chcę, żeby doświadczyły życia w kraju bez tolerancji i możliwości wyboru. Nie jestem też zwolenniczką polskiego systemu edukacji. Wolę, by moje dzieci uczyły się w niemieckiej szkole. Mam nadzieję, że w ten sposób zapewnię im lepszy start w życiu – przyznaje.

emigracja anglia
© Getty Images

Nasza rozmówczyni podkreśla, że niemieccy uczniowie już w szkole podstawowej uczą się praktycznych rzeczy. - A później, jeżeli ktoś nie ma zacięcia do nauki, wybiera szkołę zawodową i to nie jest żadna ujma. W Polsce jeszcze kilka lat temu mieliśmy najwyższy procent ludzi z wyższym wykształceniem wśród bezrobotnych. To dobrze obrazuje, dokąd zmierza rodzima edukacja i w czym góruje nad nią ta niemiecka - wyjaśnia Katarzyna, która na sprawę patrzy także z perspektywy nauczyciela.

- W niemieckiej szkole niedopuszczalne jest, że rodzic bierze 2 tygodnie urlopu w październiku i zabiera dziecko na wakacje. W Polsce zdarza się to coraz częściej, a potem nauczyciele muszą zastanawiać się, jak temu dziecku pomóc w nadgonieniu materiału, adaptacji w klasie. W Niemczech rodzic musi wystosować pismo do dyrektora, a nieobecność ucznia może usprawiedliwić wyłącznie mocnymi argumentami - przekonuje.

Nie tylko szkoła

Ale kwestie związane z edukacją nie są jedyną motywacją Katarzyny i jej męża. - W tej chwili w Polsce 100 złotych jest niewielką kwotą: wystarcza na zakup kilku podstawowych produktów. W Niemczech, gdzie kupuję już teraz, ceny są dużo niższe, zwłaszcza dla osób zarabiających w euro - zauważa.

W niemieckim stylu życia podoba się jej także możliwość częstszych wyjazdów. - Niemcy wyjeżdżają średnio dwa razy do roku: mówię zarówno o rodzinach z dziećmi, jak i osobach starszych. Kiedy pracowałam nad polskim morzem w kawiarni, miałam tego pełen obraz. Gdy przychodziła para emerytów z Polski, brali jedną kawę i jedno ciastko na pół. Stolik pary zachodnich sąsiadów w tym samym wieku dosłownie się uginał, bo dla nich posiłek w kawiarni to były grosze - mówi.

Siłaczki. Nowy cykl Klaudii Stabach. Dajemy kobietom wsparcie, na jakie zasługują

- Dlatego doszłam do wniosku, że miłość do ojczyzny to jedno i nikt nam jej nie zabierze, ale wyjazd może zapewnić moim dzieciom lepszą przyszłość i korzystniejsze warunki rozwoju, a mnie większy spokój i komfort psychiczny - podsumowuje szczecinianka.

Na wyjazd do Niemiec zdecydowała się rok temu Magdalena Różycka z Krakowa. - Padło na Berlin, bo szukaliśmy miejsca, które nie jest daleko i odpowiada bardziej naszym poglądom i wyznawanym wartościom. Mój mąż dostał pracę w styczniu ubiegłego roku, ja dołączyłam do niego w lutym. Tutaj na świat przyszło nasze pierwsze dziecko - opowiada.

Poród w Berlinie

Różnice między Polską a naszym zachodnim sąsiadem Magdalena zauważyła najwyraźniej właśnie w szpitalu. - Jeśli w Polsce chcesz mieć położną, która jest przy tobie przez cały czas trwania porodu, płacisz co najmniej 1500 złotych. Tutaj to jest standard, dzięki czemu czułam się bezpiecznie. A już po powrocie do domu przychodziła do mnie druga położna, która sprawdzała, czy wszystko jest w porządku, pomagała przy dziecku – relacjonuje w rozmowie z WP Kobieta.

- Zaskoczyło mnie natomiast, że nikt nie ustępuje ciężarnej miejsca w metrze czy tramwaju, nie przepuszcza jej w kolejce - dodaje.

W Niemczech do urlopów rodzicielskich zachęca się także mężczyzn – gdy zdecydują się na opiekę nad niemowlęciem, mają gwarancję, że nie zostaną po powrocie zwolnieni z pracy. - W pracy mojego męża, czyli branży IT, to standard, że również mężczyzna zostaje w domu i zajmuje się dzieckiem - przyznaje pani Magdalena.

Magdalna Różycka
Magdalena Różycka na targu staroci w Berlinie © prywatne materiały

Przy okazji podkreśla, że różnic obyczajowych między Berlinem a np. polską stolicą jest dużo więcej. - W Polsce brakowało mi tej swobody. Kiedy mieszkałam w Warszawie, dużo bardziej niż teraz przejmowałam się tym, jak wyglądam. Tutaj każdy ubiera się jak chce - nikogo nie dziwi, że mężczyzna w średnim wieku przychodzi do pracy w biurze w spódnicy - przekonuje pani Magdalena.

Kobieta zauważa także, że inaczej przebiega wychowanie dziewczynek: od najmłodszych lat mają swobodę wyrażania siebie, nikt nie mówi im, że nie powinny czegoś robić ze względu na płeć. - Dużo jest rzeczy gender neutral, gdy idzie o zabawy, aktywności czy zabawki - stwierdza.

Bezpłatne przedszkola i kiepska digitalizacja

Przedszkola i żłobki w Berlinie są bezpłatne, rodzice wydają pieniądze wyłącznie na wyżywienie, a dzieci bardzo dużo czasu spędzają na zewnątrz. Podobnie jak dorośli mieszkańcy Berlina. - Jestem w środku miasta, w środku dnia, a plac jest pełen ludzi. Nie wiem, czy wszyscy są freelancerami, a może nie pracują - śmieje się moja rozmówczyni.

Pytana o minusy życia w stolicy Niemiec, wymienia w pierwszej kolejności tęsknotę za rodziną i przyjaciółmi, ale także wszędobylską, wymagającą biurokrację, kiepską digitalizację (słaby internet i bankowość, niemożność płacenia kartą w wielu miejscach) oraz problemy ze znalezieniem mieszkania. - Nawet zakładanie internetu jest bardzo trudne. Podobnie jak wizyty w urzędach, gdzie jednak znajomość niemieckiego jest niezbędna - przyznaje pani Magdalena.

Z kolei do rychłego powrotu do Polski zniechęcają ją coraz wyższe ceny, smog oraz ogromna liczba samochodów. - W Berlinie mogę chodzić z córką na spacer bez sprawdzania, ile jest przekroczony poziom zanieczyszczeń w powietrzu. A ilość samochodów na 1000 mieszkańców to ok. 350, podczas gdy w Warszawie ten stosunek wynosił 980 na 1000. Kierowcy jeżdżą tu wolniej, przez co jest mniej wypadków z udziałem pieszych - podsumowuje.

Izabela Kurcz-Bińczycka do Polski wróciła dokładnie rok temu. W Norwegii mieszkała przez osiem lat. Główną motywacją do zakończenia emigracji była niespełna trzyletnia wówczas córka Pola.

- Wróciliśmy w fatalnym momencie, bo na początku pandemii. Pewnie poczekalibyśmy rok, gdybyśmy wiedzieli, że tak się wszystko potoczy - mój mąż jest szefem kuchni, więc siłą rzeczy miał problem ze znalezieniem pracy. Ale nie żałujemy naszej decyzji, cieszymy się, że jesteśmy już w Polsce - zapewnia w rozmowie z WP Kobieta.

- Do Norwegii przyjechałam po studiach, trafiłam do magazynu, pracowałam fizycznie. Później byłam zatrudniona w sklepie. Żadna praca nie hańbi, ale w Polsce mam większą możliwość rozwoju zawodowego, pełnego wykorzystania umiejętności - dodaje.

Osiem lat w Norwegii

Małżonkowie podjęli decyzję o powrocie, bo nie chcieli, żeby ich córka chodziła do norweskiego przedszkola.

- Dla niej pewnie byłoby to naturalne, ale nam bardziej odpowiada polski system. W norweskim przedszkolu dzieci spędzają czas głównie na zewnątrz, są zahartowane, oddychają świeżym powietrzem - to na pewno jest plus. Natomiast w Polsce większy nacisk kładzie się na rozwój, edukację od najmłodszych lat. Dzieci uczą się, oczywiście przez zabawę, angielskiego, hiszpańskiego, mają mnóstwo różnych, kreatywnych zajęć. Poziom w norweskiej szkole jest też nieporównywalnie niższy niż w Polsce - wyjaśnia Izabela.

Kobieta ceni też sobie bliskość rodziny i przyjaciół. - Nawiązanie bliższej znajomości z Norwegami graniczy z cudem, więc wśród naszych znajomych i tak byli głównie Polacy. W razie sytuacji awaryjnej, gdyby coś się stało, nikt nie mógłby nam pomóc - opowiada.

Jednak moja rozmówczyni nie uważa lat spędzonych na emigracji za stracone. - Od początku jak najwięcej mówiłam po norwesku, uczyłam się języka samodzielnie i na kursach, dzięki czemu dziś jego znajomość mogę wykorzystać w pracy w Polsce. Na pewno otworzyłam się trochę na ludzi, stałam się bardziej pewna siebie - kwituje.

Karolina Gilon zamieszka w Hiszpanii? "Czuję się tu, jak w domu"

Źródło artykułu: WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Założyła marynarkę na gołe ciało. Było o krok od wpadki
Założyła marynarkę na gołe ciało. Było o krok od wpadki
Aleksandra Kisio w "Tańcu z gwiazdami". Dawno nie widziana aktorka zachwyciła
Aleksandra Kisio w "Tańcu z gwiazdami". Dawno nie widziana aktorka zachwyciła
Boją się kinky seksu. Seksuolożka mówi, na czym polega
Boją się kinky seksu. Seksuolożka mówi, na czym polega
Spokojny sen bez bólu. Oto pozycje dla osób przewlekle chorych
Spokojny sen bez bólu. Oto pozycje dla osób przewlekle chorych
Nie potrzebowali "papierka". Ślub wzięli tylko dla córki
Nie potrzebowali "papierka". Ślub wzięli tylko dla córki
Dietetyczka odradza spożywanie popularnego sera. "Lepiej nie kupuj"
Dietetyczka odradza spożywanie popularnego sera. "Lepiej nie kupuj"
Nawet 5 tys. zł. Lepiej, żebyś nie miał w koszyku
Nawet 5 tys. zł. Lepiej, żebyś nie miał w koszyku
"Czarna mamba" pokazała męża. Kim jest jej ukochany?
"Czarna mamba" pokazała męża. Kim jest jej ukochany?
25 lat temu była gwiazdą. Tak wygląda dziś
25 lat temu była gwiazdą. Tak wygląda dziś
Wystroiła się w spódniczkę mini. Kolor to hit jesieni
Wystroiła się w spódniczkę mini. Kolor to hit jesieni
Była żoną Marilyna Mansona. "Pogrążyliśmy się w kompletnej rozpuście"
Była żoną Marilyna Mansona. "Pogrążyliśmy się w kompletnej rozpuście"
Będą się zachwycać rosołem. Wystarczy dodać jeden składnik
Będą się zachwycać rosołem. Wystarczy dodać jeden składnik