Mój sąsiad boa. Egzotyczne okazy zwierząt w polskich domach
Kapucynka, gekon, może wąż? Hodowla egzotycznych zwierząt w warunkach domowych, jak twierdzą sprzedawcy, z roku na rok staje się coraz popularniejsza. Chociaż posiadanie rzadkich gatunków przez prywatnych właścicieli często jest demonizowane, w odpowiedzialnych rękach nie stanowi zagrożenia.
14.07.2021 08:39
Egzotyki, chociaż piękne i niezwykłe, często budzą obawy i strach, a także - nie ukrywajmy - potrafią uprzykrzyć życie sąsiadom ich właścicieli. Zwłaszcza gdy są przetrzymywane w mieszkaniach. Przekonała się o tym Kamila, która wynajmując mieszkanie podczas studiów, zaczęła z przerażeniem nasłuchiwać dobiegających zza ściany krzyków i skrzeków. - Na początku te dźwięki były nie do zidentyfikowania. Myślałam, że może ktoś jest chory i tak krzyczy. Któregoś razu wpadli znajomi i powiedzieli, że to może być papuga. I rzeczywiście! Nie wiem dokładnie, jaki to był gatunek, bo jej nigdy nie widziałam. Niemniej odgłosy potrafiły mnie budzić o brzasku, a nietrudno sobie wyobrazić, że jak ktoś idzie na studia czy do pracy, to jest problem. Zgłaszałam to właścicielowi mieszkania, ale nie mógł nic zrobić. To jak problem z wiecznie szczekającym psem. Raz zapukałam do sąsiada i tłumaczyłam, że ściany cienkie, że może je wyciszy. Uśmiechnął się i zamknął drzwi przed nosem. Potem już tylko za każdym razem waliłam w ścianę. Jako że uwielbiam wszelkiej maści zwierzaki, podkreślam, że to wina właściciela, a nie ptaszka - wspomina Kamila.
I rzeczywiście odpowiedzialny właściciel zadba o komfort nie tylko zwierzątka, ale również otoczenia, zapewniając mu odpowiednie warunki. Sebastian Lewandowski, właściciel boa imperatora i założyciel tematycznej grupy na Facebooku interesuje się wężami od 13. roku życia i wie o nich wszystko. Pasję zaszczepił w nim tata, który do dziś hoduje węże i stanowi niewyczerpane źródło wiedzy na ich temat.
Wąż - najlepszy przyjaciel?
- Wąż dostał imię Otis, choć to trochę absurd dawać imię gadowi, który nigdy na nie nie zareaguje. Nie da się ich oswoić czy wytresować, można jedynie przyzwyczaić do kontaktu z człowiekiem - wyjaśnia mężczyzna i dodaje, że chociaż jego pupil daje się brać na ręce, to jednak nie ma mowy, by się przywiązał do człowieka jak np. pies.
Natalia Kulig Stawinoga jest posiadaczką dużej, niebiesko-żółtej papugi ary ararauny o swojskim imieniu Lolek. Jak przyznaje, na realizację marzenia o posiadaniu papugi w tej wielkości musiała długo czekać, ponieważ rodzice nie chcieli tak dużego ptaka w domu.
- Postanowiłam, że jak będę dorosła, to spełnię swoje marzenie - tłumaczy Natalia, która jak każda miłośniczka zwierząt kochająca swojego pupila dostrzega jego indywidualne cechy, które tradycyjnie przypisuje się psom czy kotom.
- Lolek jest bardzo skomplikowanym i wyjątkowym ptakiem, do tego inteligenty i rozmowny, jednocześnie ma swoje widzimisię. Mógłby całymi dniami siedzieć mi na ramieniu. Innych domowników lubi i akceptuje, jednak wszystko z nim robić mogę tylko ja. Moja ara jest uparta i wymusza to, czego chce, głośnym krzykiem. Oczywiście, że takie ptaki potrafią też nieźle dziabnąć - ostrzega z mrugnięciem okiem.
A po co ci to?
Natalia często zabiera papugę na spacery, czym wzbudza wielkie zainteresowanie. - Dla ludzi taki widok to coś niespotykanego. Lolek rzuca się w oczy i nie ma szansy, aby przejść obok niego obojętnie. Za każdym razem jest tysiąc tych samych pytań - opowiada, przyznając jednocześnie, że spotkała się również z krytyką, gdyż wiele osób nie zgadza się z trzymaniem dużych ptaków w domach.
- Twierdzą, że to ogranicza wolność, do której te ptaki są stworzone. Spotkałam się z falą krytyki na samym początku prowadzenia mojego fanpage’a, jednak większość ludzi jest zachwycona tymi kolorowymi okazami. Muszę jednak przestrzec, że ich posiadanie to wielkie poświęcenie na całe życie, bo papugi są długowieczne, dożywają wieku nawet 80-ciu lat. To musi być pasja i miłość do tych ptaków, bo chwilowa zachcianka nie zda egzaminu - podsumowuje.
Sebastian Lewandowski również przyznaje, że nie każdy podchodzi ze zrozumieniem do jego wężowej pasji. - Pierwszą reakcją znajomych było delikatne przerażenie, ale to tylko przez ich niewiedzę lub ogólnie błędne przyjęcie, że węże są straszne groźne. Po chwili rozmowy i obserwacji sami pytają, czy mogą go dotknąć lub wziąć na ręce - stwierdza.
Swoją partnerkę również musiał przekonać do egzotycznego hobby. - Na początku roku postanowiliśmy, że zrobimy terrarium. Przekonałem ją, jakie węże są naprawdę i zdecydowaliśmy się na zakup węża na jednej z giełd terrarystycznych. Skończyło się tak, że sama wybrała boa imperatora - wspomina, dodając jednak, że nie wolno przekonywać ludzi na siłę. - Nie próbowałbym nawet przekonywać osoby sceptycznie nastawionej do węży, aby próbowały zająć się hodowlą. To trzeba lubić, mieć chęci i czas, a także mieć dużą wiedzę - przyznaje.
Zainteresowanie rośnie
Właściciele hodowli Orchid Terra, Jessica Michlik i Filip Andler, posiadający w swojej ofercie jaszczurki, węże, ptaszniki, skorpiony i inne, potwierdzają, że zainteresowanie hodowlą egzotyków jest bardzo duże.
- Większość osób jest mocno zafascynowana faktem, że mogą u nas zobaczyć takie zwierzęta z bliska. Jest także wąskie grono osób, które zwyczajnie boi się lub stresuje obecnością tak nietypowych zwierząt, lecz często po wytłumaczeniu, że takie terraria są odpowiednio zabezpieczone, strach i stres szybko mijają. Znajomi, którzy nas odwiedzają po jakimś czasie, przekonują się do tego, że wcale nie są one tak groźne i agresywne, jak wielu ludzi je postrzega. Na początku dystans i słowa "a po co ci to" przerodziły się właśnie we wsparcie w pasji i ciekawość - przyznają hodowcy.
Nie dla każdego
Jednak nie każdy może przyjść i ot tak kupić zwierzę. Dotyczy to wielu egzotycznych okazów. - To bardzo ważne, aby wiedzieć, do kogo trafi zwierzę. Mamy bardzo indywidualne podejście do każdego klienta. Weryfikujemy wiedzę, a jej braki uzupełniamy wsparciem i własnym doświadczeniem. Oczywiście obowiązkiem jest przesłanie zdjęć przyszłego terrarium dla takiego zwierzaka, abyśmy widzieli jakie warunki oferuje zainteresowany posiadaniem zwierzęcia - tłumaczą i podkreślają, że takie hodowle, a także ogrody zoologiczne pozwalają przedłużyć ich populację, często ratując dany gatunek przed wyginięciem.
- W hodowlach często pojawiają się zwierzęta, których w naturze już dawno nie odnotowano. Dlatego w ludzkich rękach znajdują się przedstawiciele, których środowiska naturalne zostały dawno zniszczone przez działalność człowieka.
Oczywiście istnieją ograniczenia prawne. Wiele nawet najbardziej popularnych zwierząt musi być zarejestrowane w Wydziale Ochrony Środowiska. Jak tłumaczą właściciele Orchid Terra, nie ze względu na niebezpieczeństwo, tylko na fakt, że podlegają ochronie gatunkowej i rejestracja pozwala na potwierdzenie legalności ich posiadania tzw. wyklucia w niewoli. W przypadku hodowli zwierząt zaliczanych do tych niebezpiecznych ograniczeń jest znacznie więcej.
- Jest to weryfikowane przez wiele instytucji takich jak powiatowy inspektorat weterynarii. Zasady trzymania takich zwierząt są bardzo rygorystyczne - wyjaśniają. Niestety nie każdy potencjalny właściciel jest odpowiednią osobą do posiadania dzikiego zwierzęcia, zwłaszcza, gdy traktuje go użytkowo, na przykład w celach zarobkowych.
- Zdarza się, że ktoś zakupuje zwierzę egzotyczne, które później żyje w złych warunkach lub jest wykorzystywane jako atrakcja turystyczna typu zdjęcie z boa, pytonem itd. Nie pochwalam tego i jestem za jak najsurowszym karaniem osób znęcających się w taki sposób nad wężami i innymi zwierzakami. Albo chcesz hodować i kochasz te zwierzęta, albo nawet nie myśl o ich zakupie - przestrzega Lewandowski.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl