"Musiałam cały akt grać z nagimi piersiami". Tak aktorka Paulina Walendziak wspomina studia w łódzkiej filmówce
Po głośnym liście otwartym Anny Paligi również inne absolwentki łódzkiej Szkoły Filmowej dzielą się swoimi wspomnieniami i niekoniecznie przyjemnymi doświadczeniami. Jedną z nich jest Paulina Walendziak, która Wydział Aktorski PWSFTViT w Łodzi ukończyła w 2019 roku. Aktorka potwierdza, że na uczelni dochodziło do nadużyć.
20.03.2021 13:01
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W rozmowie z Wysokimi Obcasami Paulina Wlendziak przyznała, że podczas studiów dochodziło do nadużyć, które teraz wychodzą na światło dzienne. Aktorka przyznała, że często była ofiarą i świadkiem sytuacji, które nie miały prawa się zdarzyć i które młodym ludziom wyrządzają krzywdę.
Liczne nadużycia w łódzkiej Szkole Filmowej
- Często byłam ofiarą i świadkiem różnych nadużyć. Małych i większych słów i gestów, które zrobiły mi krzywdę. Podczas egzaminów semestralnych dziewczyny często występują nago. Nie dość, że nasze dusze muszą być nagie, to jeszcze w gratisie też i ciało – mówi w rozmowie Paulina i dodaje:
- I ja właśnie na takim egzaminie (...) w dusznej sali zapełnionej wykładowcami i studentami, siedzącymi dwa metry ode mnie musiałam cały akt grać z nagimi piersiami.
Aktorka zaznacza, że chciała odmówić, jednak usłyszała, że jeśli się nie rozbierze, to nie zostanie do egzaminu dopuszczona.
- W każdym momencie możesz zostać wyrzucony, bo "nie robisz postępów". Miałam 20 lat i bałam się, że wylecę z miejsca, w którym tak bardzo chciałam być. Teraz bym do tego nie dopuściła, gdyż doświadczenie tej pracy pokazało mi, że trzeba jasno ustalać zasady. Dlatego o tym mówię – ku przestrodze dla młodych studentek i studentów – wyznaje w rozmowie aktorka.
Aktorka zauważa, że to nie są czasy na takie nadużycia, że studenci i aktorzy, muszą wiedzieć, gdzie i do kogo mogą się zgłaszać w razie jakichkolwiek problemów.
- Jeżeli reżyser, na początku nie przedstawia mi zasad, jeśli nie mogę na niego liczyć w kryzysie, to pojawia się ryzyko nadużyć, mobbingu, wykorzystania. Naszych emocji, naszej fizyczności, naszej duszy. Kocham aktorstwo, ale niekoniecznie wierzę w zakochanie - wierzę, że miłość się robi. A że w miłości każdy głupieje, trzeba wprowadzić zasady. Dlatego jestem w związku zawodowym – podkreśla Walendziak.
Burza po liście otwartym aktorki Anny Paligi
List otwarty aktorki Anny Paligi, absolwentki Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. L. Schillera w Łodzi, wywołał dyskusję o tym, co dzieje się na wydziałach aktorskich w szkołach teatralnych. "Panuje tam absurdalne i niszczące przekonanie, że młodych należy "łamać" i "przyzwyczajać do zaciskania zębów", a także że doświadczanie przemocy pomoże im w zostaniu lepszymi aktorami" - napisała Paliga w jednym z akapitów swojego listu.
Zobacz także: Bezradność i walka o przetrwanie zadłużonych Polek. Lepiej być bezrobotną niż podjąć pracę?
Wyznanie aktorki sprowokowało wiele jej koleżanek po fachu, do podzielenia się swoimi historiami. O tym, co się dzieje na uczelniach aktorskich, opowiedziały dotychczas m.in. Maria Dębska, Zofia Wichłacz i Julia Wyszyńska.