FitnessNa zdrowie? Jak pić alkohol, żeby nie przytyć?

Na zdrowie? Jak pić alkohol, żeby nie przytyć?

Na zdrowie? Jak pić alkohol, żeby nie przytyć?
Źródło zdjęć: © 123RF.COM
Maria Kowalczyk
20.12.2016 12:43, aktualizacja: 21.12.2016 14:20

Świąteczne kaloryczne szaleństwo zaczynamy od… wigilii służbowych i śledzików, a kończymy po nowym roku. Okazuje się, że tyjemy nie tylko od tłustego, słodkiego jedzenia, ale i od wypijanego do nich alkoholu. Abstynenci mają pod tym względem ułatwione zadanie, bo nie muszą się zastanawiać ile kalorii ma kieliszek białego wina, a ile kufel piwa. Puste kalorie łatwo wchodzą a trudniej się je niestety spala. Pytamy doświadczoną dietetyczkę, jakie są na to sposoby, żeby bawić się szampańsko i pozostać fit.

„Alkopłatek” i „alkowilia”
Są pewne okazje, gdzie po prostu wypada wypić łyk szampana, wznieść toast kieliszkiem wina, a nawet wódki. Niezależnie od tego w jakim kraju czy miejscowości mieszkasz, zdarzają się imprezy, podczas których warto napić się z przełożonym, szefem czy współpracownikami, żeby zmniejszyć codzienny dystans, zmiękczyć relację czy pokazać, że „gra się do tej samej bramki”. Wspólny opłatek, wieczerza i wino umilają atmosferę. Przykre, jeśli to tylko gra pozorów, natomiast bardzo miłe, kiedy choć przez chwilę można zrzucić z siebie pancerz czy codzienną maskę i wspólnie się bawić. Oczywiście pod warunkiem, że nie „popłyniesz” za bardzo i zrzucając maskę zrzucisz jeszcze bluzkę i spódnicę, zrobisz publiczny striptiz przed całą firmą… Tak, widziałam takie obrazki, kiedy pracowałam w wielkim wydawnictwie i dwa razy do roku podczas wspólnych imprez niektórzy zbyt dosłownie traktowali toasty i darmowe drinki. Ale nie będę opisywać co się wówczas działo, bo sama w kącie przy herbacie nie siedziałam i święta nie byłam….

Oprócz imprez służbowych, są organizowane również tak zwane śledziki, wigilie i inne imprezy w gronie najbliższych przyjaciół, które już zostały okrzyknięte: alkopłatkiem i alkowilią. Powodu chyba tłumaczyć nie muszę. W menu takich imprez daniem głównym jest alkohol. Towarzyszą mu oczywiście przekąski, zakąski i inne dania wigiliopodobne, ale clue jest napić się i dobrze bawić. Swego czasu byłam doskonałą gospodynią właśnie takich wydarzeń… Stąd wiem, że oprócz tego, że jedzenie i alkohol to najlepszy duet wszechczasów, na posiłkach i zakąskach lub jak mawia moja koleżanka ze Śląska - „podszamkach” - się nie kończy. Drugiego dnia, kiedy masz kaca, jesteś w stanie zamienić się w odkurzacz do pochłaniania zupek chińskich, hot dogów ze stacji benzynowych w drodze do pracy, czy kebabów i pizzy w bardzo dziwnych lokalach. Byleby tylko zajeść, zagryźć, zaspokoić kacowy głód. O „klinie” w postaci piwa nie wspomnę, bo większość z nas chodzi w tym okresie do pracy i zaczynając dzień od browara możnaby go równie dobrze skończyć dzwoniąc po tak zwane UŻ (urlop na żądanie). Ale jednocześnie dzięki takim wybrykom, przygodom, tańcom i wygłupom jest co opowiadać w gronie znajomych i wspominać. Niestety oprócz kaca, po pewnym czasie - jeśli natężenie alkopłatków jest zbyt duże - pojawia się też kac moralny. I nagle, po dwóch tygodniach balowania z opłatkiem czy barszczykiem w tle - nie dopinasz się w spodnie… Znasz to? To właśnie skutek uboczny tego typu świętowania.

Pani dietetyk, jak pić?
Oczywiście nie będę tutaj głosem moralności, ani pouczającą starą ciotką, która już tyle przeżyła, że teraz siedzi na kanapie i się wymądrza. Wigilie były są i będą. Zarówno kiedy mamy 20, 30 jak i 50 lat. Zabawa nie zna ograniczeń wiekowych. I dobrze. Sama mam nadzieję powrócić do uczestniczenia w nich, kiedy tylko podrosną dzieciaki i nie będę karmić piersią. Czy da się jednak coś zrobić ze „schabami” rosnącymi i fałdkami wystającymi z dżinsów, które podczas takich przyjęć hodujemy?
–Uważaj na świąteczne imprezy w pracy i ze znajomymi, czyli tzw. „śledzika”. Największym problemem jest tu najczęściej nie ilość jedzenia, ale alkoholu. Idealnie byłoby poprzestać na wodzie i soku, ale jeśli nie da się uniknąć wznoszenia bożonarodzeniowych toastów, to najlepiej wybrać do tego celu wytrawne lub półwytrawne czerwone wino – mówi Magdalena Jarzynka, dietetyk z poradni Dietosfera.
Wiemy już co najlepiej wypić, żeby nie przytyć, a czy są alkohole, które najbardziej tuczą i których nie powinno się spożywać wcale jeśli zależy nam na smukłej linii? – Unikać należy przede wszystkim słodkiego wina, likierów, drinków z colą i ciemnego piwa. Możemy sobie pozwolić na lampkę wina wytrawnego, drinka z dietetycznej coli lub małe piwo jasne (ale jedno!). Pamiętajmy o tym, że alkohol sam w sobie zawiera kalorie, a poza tym wzmaga apetyt, co jest podwójnie niebezpieczne – przestrzega dietetyk.

Rzeczywiście suto zakrapiana kolacja to zwykle większa kolacja niż taka przy szklance wody czy filiżance zielonej herbaty. Jak to się dzieje, że jedzenie tak dobrze nam wchodzi kiedy spożywamy alkohol? I co powinno się jeść, żeby się nie rozchorować od jego nadmiaru? – Duża ilość jedzenia na imprezie firmowej powoduje wolniejsze wchłanianie alkoholu (przez co wydaje się nam, że możemy więcej wypić), ale w żaden sposób go nie usunie ani nie zneutralizuje. Może skończyć się natomiast przykrymi konsekwencjami dla żołądka. Apetyt wzmaga szczególnie niskoprocentowy alkohol. Trunki powyżej 10 proc. nie powodują już tak mocnego uczucia głodu. Przed spożyciem alkoholu trzeba coś zjeść – jeśli nie jesteśmy na diecie to najlepiej coś tłustego, co tworzy warstwę ochronną na ściankach żołądka, dwunastnicy i zapobiega zbyt szybkiemu wchłanianiu alkoholu – radzi Magdalena Jarzynka.

Zawsze powtarza się, że największą wysokoprocentową pułapką są kolorowe drinki… – W diecie odchudzającej problemem są nie tylko kalorie dostarczane w postaci wypitego alkoholu. Rzadko kiedy spożywamy alkohol w czystej postaci. Często łączymy go z sokami, napojami gazowanymi lub syropami owocowymi. Do tego niejednokrotnie dochodzą wysokokaloryczne przekąski, czy w przypadku świąt i imprez świątecznych - duże ilości jedzenia. W takiej sytuacji alkohol oraz wszystkie towarzyszące mu dodatki, stają się istną bombą kaloryczną – ostrzega dietetyk.

Czy są na to jakieś dietetyczne triki? – Robiąc drinki na bazie alkoholu możemy zaoszczędzić dodatkowe kalorie, np. rozcieńczając sok wodą, używając soku bez cukru, napoju „light” (słodzonego słodzikiem zamiast kalorycznego cukru). Można także dodać do drinka więcej lodu. W przypadku wina kaloryczność zmniejszamy rozcieńczając je wodą, np. robiąc szprycera (wino z wodą gazowaną), albo po prostu dodając do wina kostki lodu. Niestety, najprostszym sposobem ograniczenia kaloryczności alkoholu jest ograniczenie… jego ilości. – wyjaśnia Magdalena Jarzynka.

Imprezy a zdrowie
Tabela kaloryczności alkoholu może nie jest zbyt zaskakująca w porównaniu z tabelą kaloryczności potraw świątecznych. Nie mniej, nie można zapominać, że puste kalorie, które wypijasz, to też kalorie. Takie, które musisz później spalić albo zaakceptować w postaci tłuszczyku na biodrach czy brzuchu. Ile kalorii mają popularne trunki? – 1 szklanka wina grzanego z korzeniami - 190 kcal, 1 kieliszek (40 ml) wódki - 112 kcal, 1 kieliszek (4 cl) koniaku - 112 kcal, 1 kieliszek wina czerwonego słodkiego - 104 kcal, 1 kieliszek wina białego półsłodkiego - 94 kcal, 1 kieliszek wina czerwonego wytrawnego - 78 kcal, 1 kieliszek (2 cl) wina białego musującego - 76 kcal, 1 kieliszek wina białego wytrawnego - 66 kcal, 1 kieliszek wiśniówki – 47 kcal - mówi Magdalena Jarzynka. I jeśli tych kieliszków jest więcej niż jeden i zagryzasz je kalorycznymi przekąskami, nic dziwnego, że twoja garderoba po pewnym czasie wydaje się kurczyć akurat w okolicy nowego roku…

Natomiast do całkowitego zaprzestania picia trzeba się przekonać samemu, o czym doskonale wiedzą osoby cierpiące na tak zwaną alkoreksję (odmawiają sobie jedzenia, natomiast nie odmawiają alkoholu). A także inne choroby… Jeśli już jesteś zaproszona na kilka alkoopłatków lub sama organizujesz takowy w najbliższym czasie, nie spodoba ci się ten akapit. Otóż alkohol oprócz swojej kaloryczności ma gorszą cechę - szybko prowadzi do uzależnień (żadne to odkrycie, ale warto mieć to na uwadze zawsze). I niestety kobiety są na nie bardziej podatne. – Długoletnie badania prowadzone przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) wykazały, że nieprzekraczalna ilość alkoholu dla kobiety to 20 g czystego alkoholu na dzień. Dla mężczyzn, nieprzekraczalna dawka to 40 g. Ważna uwaga: minimum dwa dni w tygodniu powinny być całkowicie wolne od alkoholu. Reasumując: im mniej alkoholu, tym lepiej. – podsumowuje dietetyk. Świętuj więc opłatki, wigilie i sylwestry szampańsko, ale z głową. A nie będziesz mieć później problemów z nadwagą i wygórowanymi postanowieniami noworocznymi o zrzuceniu 10 kilo.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (3)
Zobacz także