Blisko ludziNajpierw był SMS. Później antyterroryści i areszt

Najpierw był SMS. Później antyterroryści i areszt

Najpierw był SMS. Później antyterroryści i areszt
Źródło zdjęć: © East News
Marianna Fijewska
11.04.2019 18:06, aktualizacja: 12.04.2019 18:21

- Zadzwoniła Magda. Płakała, powiedziała, że przyszli po nią antyterroryści. Prosiła, żeby pojechać do jej domu i zabrać psa - opowiada siostra podejrzanej o oszustwo finansowe 38-latki. I choć nikt nie wierzy w winę kobiety, ta od 3 miesięcy siedzi w areszcie. Powód? Prokuratura "boi się mataczenia".

Magda wiodła spokojne życie w Jeleniej Górze. 38-latka każdą wolną chwilę poświęcała na działania wolontariackie w parafii Matki Boskiej Królowej Polski i św. Franciszka z Asyżu. Przygotowywała paczki żywnościowe dla najbiedniejszych i na prośbę kapelana więziennego odwiedzała zakłady karne, by śpiewać osadzonym. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że wkrótce kraty staną się jej jedynym krajobrazem.

Prawie 11 tys. do odebrania na poczcie
17 grudnia Magda otrzymała SMS-a. Nadawca: Poczta Polska. Z treści wynikało, że przyszedł do niej przelew w wysokości 10 851 zł. Może odebrać go w placówce, podając PIN, który także znajdował się w SMS-ie.

Poszła na pocztę. Zdezorientowana, zdziwiona, ale przede wszystkim zaniepokojona. Wylegitymowała się i podała PIN. Usłyszała, że SMS musiał zostać wysłany przez pomyłkę – pieniądze, owszem, zostały wysłane, ale do osoby o innym nazwisku. Ponadto przelew został już odebrany w jednej z wrocławskich placówek Poczty Polskiej.

Kilka dni później do Magdy zadzwoniła starsza kobieta. Pani Janina. Zapytała, czy Magda otrzymała pieniądze. 38-latka odpowiedziała, że na poczcie powiedziano jej, że to pomyłka.

Pani Janina żaliła się, że prawdopodobnie padła ofiarą oszustwa "na wnuczka" i zgodnie z wytycznymi osób, z którymi rozmawiała, wykonała przelew w wysokości niemal 11 tys. zł. Magda poradziła pani Janinie, by ta jak najszybciej zgłosiła sprawę odpowiednim służbom. Ich rozmowę słyszał sąsiad Magdy, którego później, mimo starań adwokata, policja nie powołała na świadka.

- Siostra nie powiedziała mi o SMS-ie, widocznie uznała, że to nieważne. Że sprawa została zamknięta. 24 stycznia zadzwoniła i płakała. Powiedziała, że jest aresztowana. Że przyszli po nią antyterroryści. Prosiła, żeby pojechać do jej domu i zabrać psa, bo inaczej oddadzą go do schroniska. Nie mogłam uwierzyć, nic tu się nie trzymało kupy. Magda była ostatnią osobą, którą mogłabym podejrzewać o cokolwiek złego – wyjaśnia Ewa Kieryluk, siostra podejrzanej.

Przekaz w tej samej sekundzie
- Magda została oskarżona o oszustwo finansowe. O to, że działała wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami. Prokuratura podejrzewa, że podała numer PIN oszustom, którzy w tym czasie w innej placówce wybrali 11 tys. zł. wyłudzone od pani Janiny – odpowiada prawnik podejrzanej, Tomasz Klukowski.

Zgodnie z rozumowaniem prokuratury Magda miała być członkinią zorganizowanej grupy przestępczej, wyłudzającej pieniądze od starszych osób. Z monitoringu na poczcie we Wrocławiu uzyskano nagranie, na którym widać dwóch mężczyzn. Jeden z nich odbiera pieniądze przy stanowisku. Dziś już wiadomo, że to Arkadiusz S., który również został aresztowany. Obok niego niezidentyfikowany zakapturzony mężczyzna.

Na nagraniu widać, że podaje Arkadiuszowi kartkę, najprawdopodobniej właśnie z numerem PIN potrzebnym do odebrania przelewu. Czy mógł otrzymać go od Magdy K.? Zdaniem prokuratury mógł. Coś się tu jednak nie zgadza – z billingów wynika, że w tej samej chwili, w której Magda K. otrzymała SMS-a z numerem PIN, z jej telefonu wyszedł przekaz.

- Aby wysłać PIN do przestępców potrzebowałaby co najmniej kilku sekund. Dlatego sądzimy, że jej telefon został zhakowany, a PIN został przekierowany automatycznie na numer oszustów. Prawdopodobnie przestępcy podłączyli się w jakiś sposób pod jej komórkę. W ogóle jej nie znali, tylko wykorzystali telefon, by mieć podejrzaną – twierdzi prawnik.

Tymczasowo aresztowana
Od momentu aresztowania jej siostra, rodzice i dwóch księży z jeleniogórskiej parafii wnoszą wnioski dowodowe, poświadczenia i zażalenia.

- Jak osoba, która nie była nigdy karana, która nawet się nie ukrywała po otrzymaniu SMS-a, może być nagle zatrzymana i to bez możliwości kontaktu z bliskimi? - pyta Ewa. Jedyną osobą, z którą Magda może rozmawiać, jest jej prawnik Tomasz Klukowski. Z siostrą i rodzicami rozmawiać jej nie wolno. Dlaczego? Jak wynika z odpowiedzi prokuratury we Wrocławiu, istnieje prawdopodobieństwo, że bliscy będą podżegać ją do utrudnienia śledztwa i składania fałszywych zeznań.

- Moi rodzice są po 70-tce. Mama już nie wytrzymuje nerwowo, jest w stanie przedzawałowym. A od prawie trzech miesięcy nie może porozmawiać z córką – żali się Ewa.

Stan psychiczny Magdy nie jest dobry. 38-latka cierpi na nerwicę natręctw. W warunkach więziennych choroba może powrócić w swojej najgorszej postaci. - Były takie momenty, że choroba brała górę. Magda nieustannie, bardzo dokładnie myła ręce. Momentami stawała się wycofana. Nie chciała nawet wychodzić z domu. Nie chciała, żeby ktokolwiek ją dotykał. Teraz było znacznie lepiej, bo zaangażowała się mocno w działania kościoła. To jest osoba niezwykłej wiary. Ale boimy się bardzo, jak areszt wpłynie na jej psychikę - mówi siostra Magdy.

Telefon niesprawdzany do ostatniej chwili
Dopiero w tym tygodniu ma pojawić się opinia biegłego na temat telefonu podejrzanej. Na jej podstawie dowiemy się czy komórka została zhakowana i tym samym – czy Magda miała jakikolwiek udział w tej sprawie.

- Na wydanie opinii biegłego w sprawie telefonu wystarczy siedem dni. Prokuratura przeciągała wydanie ekspertyzy do ostatniej chwili – mówi Klukowski – Jeśli okaże się, że telefon został zhakowany, nie widzę podstaw, by Magda dalej była w areszcie.

Zatem dlaczego ekspertyza ukaże się zaraz przed zakończeniem okresu trzymiesięcznego aresztu? Na to pytanie rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Justyna Pilarczyk nie chce odpowiedzieć. Pomimo wielu telefonów i karkołomnych prób kontaktu, udało nam się jedynie otrzymać krótkie oświadczenie, z którego dowiadujemy się, że sąd jako podstawę aresztowania Magdy K. wskazał "obawę matactwa", a zakaz kontaktów z rodziną "może być wykorzystany w celu utrudniania postępowania karnego".

Na najważniejsze pytanie o to, dlaczego nikt nie dokonał ekspertyzy telefonu wcześniej, prokurator Pilarczyk już nie odpowiada. Na kolejne maile także nie odpowiada, a jej telefon milczy.

"Absurdów nie brakuje"
Magda będzie mogła też ubiegać się o odszkodowanie, ale szanse na jego uzyskanie są marne. Według Sądu I i II instancji osadzenie podejrzanej w areszcie było całkowicie zasadne. Zdaniem adwokata Klukowskiego najczarniejszy scenariusz, który może rozegrać się w najbliższych tygodniach, jest taki, iż ekspertyza biegłego wykaże, że telefon nie został zhakowany. Wtedy Magda pozostanie w areszcie.

- Według osób, które znają Magdę, byłby to absurd. Poza tym, przekaz z telefonu Magdy wyszedł w tej samej sekundzie, więc na pierwszy rzut oka coś tu nie gra - mówię adwokatowi Klukowskiemu.

- Absurdów w naszym państwie nie brakuje - wzdycha.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (846)
Zobacz także