Natalia Portnoy tworzy feministyczne porno. Mówi, ile zarabia i co powie swoim dzieciom
Dwie naturalne kobiety rozkoszują się ciepłym popołudniem w parku. Śmieją się, rozmawiają, cieszą swoim towarzystwem - atmosferę buduje subtelna muzyka i wysmakowane ujęcia. To nie reklama perfum ani początek komedii obyczajowej, a… filmu porno. Performerka Natalia Portnoy w szczerej rozmowie z WP Kobieta mówi o jasnych i ciemnych stronach wejścia w branżę feministycznej erotyki.
11.02.2022 | aktual.: 18.03.2022 06:11
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Porno" to brzydkie słowo. Branża słynie z przemocy, łamania praw kobiet, kojarzy się z handlem ludźmi. Kilkanaście lat temu szwedzka producentka, Erika Lust, postanowiła odczarować erotykę, skierować ją do kobiet. Postawiła twarde warunki: żadnych nadużyć na planach, równe traktowanie, pokazywanie naturalnych ciał i opartych na czułości relacji. Jedyną Polką, która współtworzy produkcje Eriki Lust, jest Natalia Portnoy. W szczerej rozmowie z WP Kobieta opowiada, jak stała się jedną z najbardziej popularnych twarzy "etycznego porno" i jakie konsekwencje ma wystawienie intymności na sprzedaż.
Marta Kutkowska, WP Kobieta: Czy etyczne porno jest w ogóle możliwe?
Etyczne porno zyskuje coraz większą popularność. Sama Erika Lust tworzy etyczne porno od kilkunastu lat. W Polsce produkcje porno wciąż kojarzą się z wulgarnymi filmikami na serwisach streamingowych. Gdy tłumaczę, że tu chodzi o coś zupełnie innego, o wartościowe produkcje, w których są scenariusze, a aktorzy rozmawiają ze sobą i się przytulają, ludzie robią wielkie oczy.
Wytłumacz, czym się różni etyczne/feministyczne porno, od "tradycyjnego"?
Etyczne porno charakteryzuje się tym, że performerów traktuje się w sposób równy - kobiety i mężczyźni zarabiają tyle samo. Bardzo zwraca się uwagę na BHP pracy. Na planie zawsze jest tzw. mediator - czyli koordynator intymności, który pilnuje komfortu performerów. Chodzi o to, żeby między twórcami filmu nie poszło do żadnego przekroczenia granic. Performerzy muszą być świadomi, czego się od nich oczekuje, z czym się będą mierzyć. Kilki tygodni przed startem zdjęć dostajemy scenariusze wraz z bardzo szczegółowymi formularzami, dzięki którym reżyser dowiaduje się, jakie są nasze preferencje. Przykładowo, czy zgadzamy się na penetrację, seks oralny. To wszystko jest uregulowane. Dodatkowo przed samymi zdjęciami procedura jest powtarzana, bo ktoś mógł w międzyczasie zmienić zdanie. Jednak najważniejszy punkt w etycznym porno to dbałość o zdrowie. Nie ma takiej możliwości, żeby performer, który gra aktywnie w scenie, był zakażony wirusem HIV. To jest coś, co bardzo odróżnia produkcję etyczne od mainstremowych. Wiem, że przy castingach do "tradycyjnych" filmów nie są wymagane żadne testy. Tu standardy są bardzo wyśrubowane - producenci sprawdzają aktualność naszych badań, bez ważnych testów nie ma wejścia na plan.
Dlaczego używasz określenia "performerka" zamiast "aktorka"?
Według mnie słowo "performerka" lepiej określa, co robimy. Aktorka to osoba z warsztatem, po odpowiednich studiach. My nie pracujemy nad rolą tygodniami, nie mamy do nauczenia długiego tekstu. Owszem, nasza praca wymaga pewnych aktorskich umiejętności, wcielamy się w postaci, ale dzielimy się także naszą intymnością, np. pokazujmy prawdziwy orgazm. Aktorki potrafią zagrać intymność, ale nie pokazać swoją. Dlatego uważam, że słowo "performerka" jest bardziej adekwatne i fair w stosunku do aktorów.
Moją uwagę w etycznych produkcjach zwrócił wygląd performerów. To są ludzie z krwi i gości, nie przerysowani herosi i lalki Barbie. To zdecydowanie podnosi komfort oglądania.
Tak. Ja mam 35 lat i swoje przeszłam (śmiech-przyp.red.), tu mi coś zwisa, tam odstaje, mam rozstępy, często włosy pod pachami - nie miałabym szans na karierę w "zwykłym" porno. Tu nikt mi nie mówi, że mam coś zmienić, poprawić, schudnąć lub przytyć. Przeciwnie - zazwyczaj mówią, że jest ok, tak, jak jest.
Jak to się stało, że dziewczyna z małego miasta, zainteresowana sztuką, stała się jedną z najbardziej znanych twarzy feministycznego porno?
Zawsze miałam bardzo silną potrzebę eksplorowania swojej seksualności. Tak jak niektórzy mają zajawkę na "Gwiezdne Wojny", tak ja interesowałam się erotyczną twórczością Anais Nin czy Henry'ego Millera. W Polsce bardzo często byłam uważana za osobę rozwiązłą, szukającą przygód. Przylgnęła do mnie łatka "puszczalskiej". Miałam dość tej dusznej, katolickiej atmosfery i uciekłam na studia artystyczne do Berlina. Dyplom zrobiłam z erotycznych filmów vintage z lat 70. Już wtedy dorabiałam pozując do aktów. W moim życiu prywatnym nie działo się dobrze, byłam w toksycznym związku, dużo piłam, nie lubiłam siebie, finansowo pomagała mi mama. W końcu całkiem się rozsypałam. Postanowiłam, że muszę wyjść na prostą, zacząć zarabiać, dorosnąć.
Na forum internetowym wynajdowałam dorywcze prace - zazwyczaj właśnie pozowanie do aktów. Któregoś dnia trafiłam na ogłoszenie do castingu dla dziewczyn do produkcji erotycznego wideo - było tam wyraźnie zaznaczone, że na planie pracują same kobiety. Wysłałam zgłoszenie. Okazało się, że film miał być kręcony dla producenta realistycznego porno, który dbał o warunki pracy na planie i zatrudniał naturalne dziewczyny. Spodobało mi się. Producentka była miła i opiekuńcza, był duży nacisk na komunikację na planie, zapewniono nam komfort i warunki, byśmy się wyluzowały.
Z dnia na dzień stałaś się porno performerką, wiedziałaś, że wideo z tobą w sytuacji intymnej trafi na popularną stronę internetową. Nie bałaś się reakcji otoczenia? Twojej mamy? Rodziny?
W dniu kręcenia materiału, w drodze do domu, dostałam gorączki, kręciło mi się w głowie, kiedy dotarłam do drzwi, padłam na łóżko i spałam 14 godzin, jakbym przechodziła febrę, miałam sny o piekle, którym towarzyszyło uczucie, że już nic nie będzie takie samo, że to bilet w jedną stronę, że rozczarowałam rodzinę i stracę ich miłość. Następnego dnia, byłam jak nowo narodzona. To chyba stanowiło symboliczne wyjście z okowów katolickiego poczucia winy i wstydu, stało się i należało iść dalej. W momencie wypuszczenia mojego pierwszego filmu przez firmę byłam już spokojna i podekscytowana nową niekonwencjonalną działalnością. Mama długo nie wiedziała, czym się zajmuję, ale nie jest głupia. Początkowo ściemniałam, że pozuję do zwykłych sesji zdjęciowych. Zorientowała się, gdy poskarżyłam się przez telefon, że muszę na szybko zrobić badania lekarskie.
Jakie są twoje zarobki?
Za jeden film, czyli około dwóch dni na planie, zarabiam od 1000-2000 Euro. Natomiast to jest zarobek niepewny, bo nigdy nie wiadomo, kiedy propozycje przestaną spływać.
Opowiedz o tym jak wygląda dzień na planie zdjęciowym.
To są zazwyczaj bardzo przyjemne sytuacje. Na planie musimy wejść w jakiś rodzaj wzajemnej fascynacji z drugim performerem. Dzień zdjęciowy wygląda więc jak długa randka, całujemy się, rozmawiamy, musimy się trochę się w sobie zakochać. To jest równoległa rzeczywistość. To nie jest udawana bliskość, orgazmy zazwyczaj są prawdziwe.
Czytaj też: Robią podcast o pracy seksualnej. "Sprzeciwiamy się używaniu wobec nas obraźliwych słów"
Czy to nie są emocje przeznaczone dla najbliższej osoby? Nie szukasz w porno po prostu zastępstwa dla prawdziwego związku?
Ja mam niedobre doświadczenia z relacjami intymnymi poza porno. Osoby, z którymi się wiązałam często traktowały mnie źle. Zależało im na seksie, ale tylko na ich przyjemności. Potem byłam odrzucana, mocno to przeżywałam. Zdaję sobie sprawę, że stworzenie związku, gdy jest się pracownicą seksualną, jest bardzo trudne. Oczywiście, wszyscy są na początku zafascynowani tym, co robię. Później pojawia się zazdrość, padają pytania: "jak myślisz, kiedy z tym skończysz". Sugestie "to może ja też powinienem/powinnam sypiać z innymi, skoro ty sypiasz z innymi". Ta internalizowana niechęć do pracy seksualnej się ujawnia, sama to w sobie mam. Zastanawiam się, "co ja w ogóle robię". Muszę sama przed sobą się bronić, że nie robię nic złego, nikomu nie szkodzę. Pogodziłam się z tym, że być może nigdy nie znajdę partnera, choć marzy mi się związek z kimś, kto pracuje w tej samej branży.
Rozważasz w przyszłości posiadanie dzieci? Zastanawiasz się, jak im wytłumaczysz, czym się zajmujesz?
Nigdy nie chciałam mieć dzieci i dlatego nie mam w ogóle takiej rozterki. Znam wielu performerów, którzy mają dzieci i bez trudu radzą sobie z wytłumaczeniem im, czym się zajmują. Uważam też, że są wspaniałymi rodzicami.
Myślisz o przyszłości? Domyślam się, że w twojej branży nie można pracować do 70-tki.
Porno to nie jest cukierkowa branża. Od tamtej pory wiedziałam, że muszę szukać alternatywy. Od zawsze byłam zainteresowana produkcją od drugiej strony, na planach przyglądałam się pracy reżyserów, oglądałam kamery, oświetlenie. Chciałabym być producentką, dyrektorka artystyczną, być może nie tylko produkcji erotycznych. Innym pomysłem jest praca w charakterze koordynatora intymności. W końcu kto lepiej wie, co jest potrzebne performerom, niż była performerka.
Właśnie debiutujesz jako producentka swojego filmu "Twolips". Opowiedz nam o nim.
Dostałam szansę wyreżyserowania swojego pierwszego filmu w trakcie pandemii. Erika Lust dała mi budżet i wolną rękę. To jest historia o dwóch dziewczynach, artystkach, które się poznają, idą na randkę do parku. Okazuje się, że mają wiele wspólnego. Lubią dobrą muzykę, sztukę i lubią seks.
To, co mnie zaintrygowało w twoim filmie, to komunikacja między bohaterkami. One nie zgadują nawzajem h swoich potrzeb, ale zwyczajnie rozmawiają o tym, co sprawia im przyjemność.
Bardzo mi zależało, żeby w filmie podkreślić kwestię konsensualności (świadomej zgody-przyp.red.). Dlatego w filmie pojawia się dialog między performerkami, który pokazuje, że obie godzą się na przejście granicy między flirtem a aktem seksualnym. Moje prywatne doświadczenie pokazuje, że ludzie niechętnie pytają o zgodę, nie są ciekawi, na co partner ma ochotę. Wydaje im się, że wtedy zatraca się poczucie magii, najlepiej porozumiewać się telepatycznie. Tymczasem ja uważam, że zadanie pytania drugiej osobie, czy na pewno ma ochotę na seks, wyraża troskę i dojrzałość. Jeśli nie zadajesz takiego pytania, to może w ogóle nie powinieneś zaczynać życia seksualnego?
Ostatnio w polsce praca seksualna staje się modna. Pracownice sekualne mają swoje podcasty, przebijają się do mainstreamu. Ich śladem idą młode, niedoświadczone osoby, którym wydaje się, że to szansa na łatwe pieniądze i fajne życie. Często kończy się to tragicznie - gwałtami, czy zakażeniami chorobami wenerycznymi. Jaką masz radę dla dziewcząt rozważających wejście w branżę erotyczną?
Wspomniane niebezpieczeństwa czyhają na ludzi w każdej branży, zwłaszcza na kobiety, ale tak, należy przyznać, że w branży dla dorosłych, te nadużycia i zaniedbania były jeszcze do niedawna normalizowane. Teraz jest coraz lepiej i nawet produkcje mainstreamowe posiadają protokoły, przepisy i zasady. Natomiast to, o czym stale dziewczynom przypominam, to skanowanie producentów pod kątem czarnych list, googlowanie, kontakt z innymi pracownikami, którzy mają na koncie pracę z danym reżyserem lub producentem. A gdy dochodzi do kontaktu z producentem — stawiać wymagania, pytać o testy, oczekiwania, standardy, co taka firma zapewnia, czego nie zapewnia, jak wygląda kontrakt, jak film będzie dystrybuowany itd. Boimy się pytać, to częsty problem. Jeśli pojawia się podejrzana lub wymijająca odpowiedź, zakończyć kontakt, zrobić screenshoty i dzielić się tą informacją z innymi, tak by mieli szansę dokonać świadomego wyboru odnośnie pracy z kimś problematycznym, jeśli nie będziemy o siebie dbali nawzajem, nikt tego za nas nie zrobi. I przede wszystkim nie iść na kompromisy, które łamią nam duszę, bo nie warto.