Blisko ludziRobią podcast o pracy seksualnej. "Sprzeciwiamy się używaniu wobec nas obraźliwych słów"

Robią podcast o pracy seksualnej. "Sprzeciwiamy się używaniu wobec nas obraźliwych słów"

Nie chcą żyć w cieniu, bo - jak mówią - nie robią nic złego i nie mają się czego wstydzić. Tworzą podcast poświęcony pracy seksualnej, bo zależy im na odzyskaniu języka, który obecnie jest wobec nich obraźliwy. Ich celem jest walka ze stygmatyzacją, społecznym wykluczeniem i mitami na temat osób pracujących seksualnie. Z full-service escort girl Olą Kluczyk i tancerką erotyczną Julią Tramp, autorkami podcastu "Dwie dupy o dupie", rozmawia Katarzyna Trębacka.

Prowadzące podcast Julia i Ola Foto: Filip Skrońc
Prowadzące podcast Julia i Ola Foto: Filip Skrońc
Źródło zdjęć: © Instagram

W opublikowanych do tej pory odcinkach waszego podcastu poświęconego pracy seksualnej wiele mówicie o stygmatyzacji osób pracujących w ten sposób. A czy jego nazwa – "Dwie dupy o dupie" - nie jest stygmatyzująca?

 Julia Tramp: Zastanawianie się nad nazwą podcastu trochę nam zajęło i w końcu Oli wskoczyły do głowy te "Dwie dupy o dupie". To z jednej strony pastisz, a z drugiej mrugnięcie okiem do "Dwóch typów podcast". Poza tym tak naprawdę gadamy o dupie, więc to odwołanie się do powiedzenia "gadać o dupie Maryny".

Ola Kluczyk: Ta nazwa jest potoczna, ale nie stygmatyzująca. Poza tym my same możemy o sobie tak mówić i to jest co innego niż wtedy, gdy ktoś tak o nas mówi. Bawimy się po prostu konwencją.

Przekonujecie, że słowo "prostytutka" jest dla was obraźliwe, stygmatyzujące, nazywacie je słowem na "p". Mówicie też, że chcecie odzyskać język, którym mówi się o pracownikach seksualnych. Na czym miałoby to polegać?

 Julia: Mówiąc o odzyskiwaniu języka, mamy na myśli odzyskiwanie go dla siebie, dlatego w naszym podcaście nie używamy takich słów, które uważamy właśnie za stygmatyzujące, obraźliwe wobec nas, oceniające. Walczymy przede wszystkim o coś innego: o prawidłowe używanie języka przez osoby spoza branży. Sprzeciwiamy się używaniu słowa na "p" czy też innych określeń, które są przemocowe.

Ola: To są te wszystkie słowa, którymi nazywa się osoby pracujące seksualne, czyli d....a, k…, szmata… Można długo wymieniać. Wszystkie one są nacechowane pejoratywnie, nie mają neutralnego charakteru, nazywanie kogokolwiek w ten sposób służy obrażaniu i zawstydzaniu ze względu na seksualność. A my chcemy, by te słowa utraciły swoją niszczycielską moc, chcemy im zabrać zdolność obrażania innych. Wciągając do naszego języka te słowa, którymi zawstydza się nas i naszą seksualność, używając ich w innym znaczeniu, odbieramy im ich krzywdzącą moc. To też powoduje, że nie można za ich pomocą nas zranić.

 Praca seksualna jest w wielu środowiskach, w tym konserwatywnych, uznawana za coś niemoralnego, zepsutego.

Julia: Ja jako kobieta mam prawo decydować o własnym ciele i o tym, w jaki sposób nim zarządzam. Nie widzę w tym nic niemoralnego. Wydaje mi się to zbyt oczywiste, żebym musiała to komuś tłumaczyć. Nie zamierzam nikogo przekonywać, że to, co robię, nie jest niemoralne. Przecież nikogo nie krzywdzę, zarabiam sama na siebie, jestem dorosłą osobą, która robi wszystko w zgodzie z samą sobą. Nie widzę powodu do zarzutu o niemoralność.

 Ola: Skoro dorośli ludzie decydują się na konsensualną wymianę dóbr, bez zadawania komukolwiek cierpienia, to mają do tego prawo. Gdzie tu niemoralność? Niemoralne jest dzielenie się z kolegami nagimi zdjęciami swoich partnerek, co jest zjawiskiem powszechnym. Niemoralne to może być zdradzanie swoich żon i partnerek, zwłaszcza jeśli się im obiecywało wierność. Ale nie mnie oceniać cudzą moralność, to nie jest moja sprawa. Dlatego chciałabym, żeby od naszej moralności inni także trzymali się z daleka.

 Praca seksualna obrosła w wiele mitów. Wizerunek osób pracujących seksualnie rozszczepia się na dwa skrajne obrazy: postrzega się je jako ofiary albo jako luksusowe call girls, które uwielbiają seks i z przymiotów urody robią użytek, by wykorzystywać zapatrzonych w nie mężczyzn… Co jest pośrodku?

 Ola: Nie da się powiedzieć, co jest pośrodku. Nie ma żadnego jednolitego obrazu pracownic seksualnych, które nie są ani ofiarami, ani luksusowymi call girls. Te obrazy są mnogie. Jest kilkaset tysięcy osób pracujących seksualnie i każda jest inna, każda ma inny model pracy, inne stawki.

 Julia: Wystarczy sięgnąć do zina (niezależnej publikacji - red.), który stworzyła Ola, gdzie są opowiedziane historie 13 osób pracujących seksualnie. Wszystkie się różnią, opowiadają o bardzo różnych doświadczeniach.

 Ola: W "Save us from saviours", bo taki jest tytuł zina, osoby z różnych sektorów branży dzielą się ze mną swoimi historiami, tym, dlaczego podjęły pracę, co w niej lubią, a czego nie oraz wiele więcej, bez zbędnego upiększania. Pokazuję w nim też, w jak bardzo prekarnych warunkach żyjemy. Choćby to, że jednego dnia mogę być tą laską, która jest przymuszona swoją trudną sytuacją ekonomiczną do spotkania się z klientem za znacznie mniejszą stawkę, a w przyszłym tygodniu wezmę tysiaka za godzinę rozmowy bez seksu. Miałam takie sytuacje.

 Julia: Są dni, w których nie zarobię ani grosza, a są takie, w których zarabiam 3 tysiące.

 Ola: Część osób pracujących seksualnie mierzy się z trudnymi sytuacjami, uzależnieniami, chorobami czy zaburzeniami psychicznymi. Dość powszechne jest przekonanie, że nikt "normalny" na taką pracę z własnej woli by się nie zdecydował. Tymczasem choroba nie jest czymś, co nas patologizuje.

Patrzymy na to zupełnie inaczej: mimo że część z nas choruje, dzięki pracy seksualnej może w jakiś sposób na siebie zarobić. Praca seksualna daje taką możliwość, pozwala nam funkcjonować, mimo że jesteśmy poza systemem, który w żaden sposób nas nie wspiera. A wszystko to w dużej mierze dlatego, że nasza praca jest prekarna. Nie ma żadnych przepisów, do których możemy się odwołać, nie mamy praw i dlatego osoby pracujące seksualnie są narażone m.in. na przemoc i stygmatyzację.

 W jakim kraju w Europie osoby zajmujące się pracą seksualna mają dobre warunki?

 Julia: W wielu krajach Europy obowiązuje model legalizacyjny, co oznacza, że praca seksualna nie jest kryminalizowana, ale wiąże się to z wieloma ograniczeniami. W zależności od kraju wyklucza się z takiej pracy np. mężatki lub migrantki, co powoduje, że wyklucza się osoby, które i tak z jakichś powodów są zmarginalizowane i które tej pracy seksualnej potrzebują, żeby się utrzymać.

 Ola: Paradoks polega na tym, że mimo że praca jest legalna, to osoby, które chcą ją wykonywać, pracują nielegalnie. W niektórych krajach można świadczyć pracę seksualną w określonych miejscach, np. tylko przy trasach lub na ulicach. W innych można tylko prywatnie, a nie wolno zakładać agencji towarzyskiej, w kolejnych – świadczenie usług seksualnych możliwe jest tylko w zorganizowanych miejscach.

 W podcaście zapowiadacie, że będziecie mówić też o ciemnych stronach waszej pracy, ale macie w tym względzie obawy. Dlaczego?

 Ola: Przede wszystkim dlatego, że boimy się zwyczajnie, że to zostanie wykorzystane przeciwko nam. Ale wspomniałyśmy w którymś z odcinków, że nie zamierzamy ukrywać wad tej pracy i będziemy o nich mówić m.in. po to, by ten nieprawdziwy jej obraz zmienić. Właśnie nagrałyśmy dwa kolejne odcinki podcastu, z czego jeden jest o używkach. Dzielimy się w nim bardzo szczerze naszymi doświadczeniami związanymi ze stosowaniem używek w pracy. Otwieramy się coraz bardziej. Niczego nie chcemy ani koloryzować, ani ukrywać. Mówimy o naszych doświadczeniach takich, jakimi one są, a są różne. Jak u wszystkich ludzi.

 Julia: Zawsze podczas dyskusji o pracy seksualnej przedstawiciele środowisk nam przeciwnych używają argumentów o "ciemnych stronach seksbiznesu" jako oręża przeciwko pracy seksualnej. Osoby pracujące w ten sposób są wpisywane w role ofiar i ciągle marginalizowane, wyszydzane czy poniżane. Nasz podcast ma być bezpiecznym miejscem dla osób pracujących w ten sposób, więc staramy się tworzyć go tak, by nie wpływał negatywnie na ludzi z naszej branży.

 A jakie są wasze dobre doświadczenia?

 Ola: Fajnym doświadczeniem jest mój pierwszy raz w tym zawodzie. Opowiadam o tym w jednym z odcinków podcastu. Najbardziej bałam się, że ktoś zaczepi mnie w hotelowym lobby, będzie się pytał, co ja tu robię. Samego spotkania tak bardzo się nie bałam. Okazało się, że słusznie. Najpierw przez godzinę gadaliśmy o sztuce, potem był seks, który trwał w zaokrągleniu w górę jakieś pięć minut, a potem sobie leżeliśmy i klient recytował mi wiersze, większość po rosyjsku. A na końcu "Panią Twardowską" Mickiewicza. Zarzekał się, że zna całą, ale po czwartej zwrotce powiedziałam, że może już dalej nie mówić, że mu wierzę.

Myślę, że fajnie, że miałam taki początek, bo to bardzo miłe wspomnienie. Zdarzało mi się, że miałam spotkania, które zajmowały mi godzinę, ale w czasie ich trwania nie dochodziło do seksu w ogóle. Tylko sobie gadaliśmy. Inne kończyły się po 10-20 min, a mimo to było bardzo intensywnie. Byłam też w relacjach tzw. sponsorowanych, które trwały ileś tam czasu i nie ograniczały się absolutnie do seksu, ale polegały głównie na świetnych, interesujących rozmowach, wspólnym wartościowym spędzaniu czasu razem, śniadaniach, kolacjach, wypadach za miasto.

To także bardzo dużo dobrego seksu, przynajmniej takie są moje doświadczenia. Śmieję się, gdy mężczyźni mówią, że feministka nie poradzi sobie z wniesieniem pralki na piąte piętro. Zawsze wtedy odpowiadam, że feministka może mieć klienta, który kupi jej tę pralkę i zapłaci za jej wniesienie oraz montaż. Tak właśnie było w moim przypadku.

 Julia: Najfajniejsze doświadczenia to chyba te dotyczące środowiska, osób z najróżniejszych sektorów branży, które poznałam dzięki pracy. Coraz mocniej się sieciujemy, poznajemy wzajemnie i wspieramy. Poza tym nie znam chyba bardziej feministycznego i przy okazji sfeminizowanego środowiska pracy. Z historii związanych z klientami to chyba najbardziej zapadł mi w pamięć przypadek, gdy klient wrócił do mnie po jakimś czasie i wyznał, że nasze spotkanie uratowało go od samobójstwa i że od tego czasu całkowicie zmienił swoje życie. To naprawdę budujące.

 A jakie są ciemne strony waszej pracy?

Ola: Dla mnie stygmatyzacja ze strony społeczeństwa i to, jak bardzo jestem narażona na negatywne oceny, obraźliwe określenia…

 Julia: Rzeczywiście, najbardziej bolesną rzeczą, z jaką spotkałam się w tej pracy, była reakcja społeczeństwa na moje wybory.

 Jakie macie plany na przyszłość?

Julia: Prowadzę obecnie kilka projektów związanych z branżą erotyczną. Mam wiele pomysłów, ale na razie nie chcę ich zdradzać. Na razie są na tyle nowatorskie, jeśli chodzi o polski rynek, że nie chcę, żeby ktoś mi je podkradł.

 Ola: Osoby pracujące seksualnie mogą świadczyć usługi w każdym wieku, bo ta branża jest bardzo zróżnicowania, podobnie jak potrzeby klientów. Można zmieniać sektory, przenieść się na kamerki. Średnia wieku w warszawskich agencjach to 40 lat, co oznacza, że dużo czasu przede mną.

Poza tym chcę się teraz skupić na innych działaniach, rozwijamy podcast, piszę książkę, to będzie większa rzecz od zina, więc chcę przekierować energię na to i robić inne rzeczy, które wiążą się z byciem aktywistką. Wszystko to jest możliwe dzięki pracy seksualnej, która pozwala mi spełniać marzenia i realizować swoje pomysły. Dzięki niej mam pieniądze na rzeczy, które są fajne, sprawiają mi przyjemność i są dobre dla ogółu.

Obraz
© Filip Skrońc

Wybrane dla Ciebie