Naznaczeni biedą
Wszyscy się jej boją, nikt nie chce o niej mówić głośno. Dorośli, którzy jej doświadczają, milczą, bo nie chcą być postrzegani jako osoby leniwe i niezaradne życiowo, dzieci natomiast, cierpią z powodu ograniczeń z nią związanych. Mowa o biedzie – czy dzieci, które egzystują na granicy ubóstwa, są narażone na społeczną degradację?
02.08.2007 | aktual.: 30.05.2010 12:20
Wszyscy się jej boją, nikt nie chce o niej mówić głośno. Dorośli, którzy jej doświadczają, milczą, bo nie chcą być postrzegani jako osoby leniwe i niezaradne życiowo, dzieci natomiast, cierpią z powodu ograniczeń z nią związanych. Mowa o biedzie – czy dzieci, które egzystują na granicy ubóstwa, są narażone na społeczną degradację w przyszłości?
Boimy się biedy
Bieda, w pewnym sensie, jest pojęciem relatywnym, a próg, od którego się zaczyna, może obniżać się wraz z kolejnymi zmianami sytuacji finansowej, w jakiej się znajdziemy. Dla jednych bieda zaczyna się w momencie, gdy muszą zrezygnować z masła na rzecz margaryny i przestają wkładać cytrusy do dziecięcych tornistrów, dla innych, szczytem ubóstwa jest moment, w którym o jedzenie trzeba prosić. Jak wynika z sondażu CBOS, niemal połowa Polaków boi się biedy, 35% z nas obawia się jej, ale wierzy, że sobie z nią poradzi, natomiast, 9% poważnie martwi się, że w przyszłości będzie musiało borykać się z ubóstwem. Co piąty Polak biedę kojarzy z patologią, zaniedbaniem, lenistwem, alkoholizmem, społecznym upośledzeniem (CBOS 2007). Inni, wskazują na nieprzystosowanie społeczno-ekonomiczne biedujących. Społeczeństwo, obserwując problem, dzieli się na obozy – jedni twierdzą, że biednym należy pomagać i okazywać miłosierdzie, inni – że pasożytom społecznym pomagać nie należy, bo cierpią na własne życzenie, poza tym
przyzwyczają się do opieki ze strony państwa i, w konsekwencji, nie chcą podejmować pracy. Okoliczności biedy są różne, nie da się jednak ukryć, że skutki najbardziej odczuwają dzieci.
Julitta w podartym swetrze
Każdy z nas posiada mniej lub bardziej wyraźne wspomnienia z podstawówki. Każdy z nas pamięta również, że właśnie w tym okresie dorastania, dzieci bywają najbardziej okrutne i... najbardziej bezradne. – W klasie mieliśmy Julittę, na którą wołaliśmy śmierdziucha – chodziła do szkoły w jednym swetrze przez cały miesiąc, a w zimę, w butach od pierwszej komunii. Była nielubiana w klasie – nikt się z nią nie bawił, bo była biedna, no i nie miała w domu nawet magnetofonu – wspomina Monika, która podstawówkę kończyła 15 lat temu. Wiem, że dziś to brzmi banalnie i przedstawia tylko pewne schematy zachowań, ale tyle właśnie pamiętam – sweter i magnetofon, którego nie było, i jeszcze jedno zdanie, wypowiedziane przez mamę mojej przyjaciółki z klasy – ”nie bawcie się z nią, bo jeszcze wszy do domu przyniesiecie”. Jak się potoczyły losy Julitty? – Wiem tylko tyle, że powieliła historię rodziców i nie potrafi ułożyć sobie życia „na poziomie”. Czy więc to oznacza, że bieda doświadczona w dzieciństwie w znacznym stopniu
rzutuje na nasze dorosłe życie? Nie do końca, ale... Antyspołeczna przyszłość?
Psychologowie zwracają uwagę na długofalowe skutki ubóstwa, nie tylko pod względem rozwoju psychospołecznego dziecka, ale również jego antyspołecznego nastawienia w przyszłości. Czy możemy więc stwierdzić, że bieda jest antyspołeczna? Prawdziwości tej tezy próbują dowieść naukowcy z University of Alberta, którzy wyniki swoich badań publikują w "Journal of Health and Social Behaviour". Z ich badań wynika, że dzieci z rodzin o niskich dochodach, mają wyższy poziom zachowań antyspołecznych niż dzieci z bogatszych domów. Do antyspołecznych zachowań zaliczono między innymi prześladowanie kolegów, okrucieństwo, niszczenie przedmiotów, kłamstwa i oszukiwanie. Gdy dziecko wychowuje się w biednej rodzinie, zachowania antyspołeczne są znacznie gorsze niż w przypadku dzieci, które nie zaznały biedy. Czy możemy więc przyjąć, że materialny dostatek lub niedostatek może kształtować naszą osobowość i wyznaczyć nam kierunek życia? Zagadnieniu można przyjrzeć się z różnej perspektywy:
- Moi rodzice nie byli biedni, ale i tak odstawałam od reszty klasy – dresy cerowała mi babcia, wujek pożyczał mamie pieniądze, żebym mogła pojechać na szkolną wycieczkę, a koleżanki z klasy śmiały się, że mamy w domu Rubina – radziecki telewizor bez pilota – właśnie przez ten telewizor wstydziłam się zapraszać kolegów do domu. Dla mnie, był to swego rodzaju kompleks, z którego chyba do dziś nie wyrosłam. – mówi dziś 35-letnia Joanna. Blizna pozostała – do przesady ciułam i odkładam, nie pozwalam sobie na drobne przyjemności, oszczędzając każdy grosz, dziecku każę chodzić do sklepu na drugi koniec miasta, bo tam cukier kosztuje o 10 groszy mniej niż w sklepie obok, ciągle prześladuje mnie widmo przyszłości i nie chcę, aby dzieciństwo mojego dziecka było naznaczone biedą. Już w podstawówce uświadomiłam sobie, że miłość czy przyjaźń, do szczęścia nie wystarczą - kto twierdzi inaczej, kłamie.
Wyznaczyć kierunek
Pogarda dla biedniejszych największe rozmiary przybiera właśnie u dzieci, które wiedzą, że będąc dziećmi pozostają nietykalne, wiek przecież wiele tłumaczy i zwalnia od odpowiedzialności. W tym przekonaniu nierzadko utwierdzają ich rodzice – to oni są dla dorastających uczniów wzorem i autorytetem. To rodzice też wskazują nam ścieżkę, którą będziemy podążać w dorosłym już życiu. Czy chcemy żyć "będąc" czy "posiadając", zależy już tylko od nas. Ci, którzy godzą jedno z drugim, odnoszą sukces.