Nie idą na wesele, bo szkoda im pieniędzy. Wolą wydać je na coś innego
Judyta nie poszła na wesele koleżanki, ponieważ wolała przeznaczyć pieniądze na wakacje. Michał z kolei zamiast śpiewać "Gorzko, gorzko", zrobił remont łazienki. Nie każdego cieszy perspektywa wydania dużej kwoty pieniędzy na trwającą dwa dni imprezę.
04.08.2019 | aktual.: 04.08.2019 19:03
Zaproszenie na ślub, obojętnie czy od dawno niewidzianej rodziny, czy bliskich przyjaciół, nie zawsze jest powodem do radości. Wesele to nie tylko okazja do spotkania i wspólnej zabawy, ale przede wszystkim impreza, w którą zainwestować musimy sporą sumę. Według osób zawodowo zajmujących się organizowaniem ślubów, dolna granica sumy, jaką powinniśmy wsadzić do koperty to 300 zł. W przypadku znajomych. Wesele bliższych krewnych to wydatek rzędu tysiąca złotych. Niektórych na to nie stać, a inni wolą przeznaczyć te pieniądze na coś zupełnie innego.
Monika dziwaczka
Monika z Warszawy na wesela nie chodzi od kilku lat. Uważa to za stratę pieniędzy. Kiedyś musiała odmawiać nawet 4-5 razy w roku. Dziś nie ma już tego problemu. Większość jej bliskich zna jej podejście do takich uroczystości i zwyczajnie jej nie zaprasza. 29-latka twierdzi, że jej relacje wcale na tym nie ucierpiały. Znajomi, którzy początkowo obrażali się lub wyzywali ją od dziwaczek, w końcu zrozumieli, że Monika zwyczajnie nie ma ochoty na takie imprezy. Takie jest jej oficjalne stanowisko. O tym, że tak naprawdę chodzi o pieniądze, nie wie nikt.
– Sama kreacja na wesele to koszt minimum 400 zł. Ale przecież to dopiero początek wydatków. Prezent, kwiaty, a w przypadku wesela poza Warszawą, również koszty związane z dojazdem i noclegiem. Przecież taka impreza może kosztować nawet 1.5-2 tys. złotych. Za takie pieniądze można pojechać na tygodniowy urlop. Albo nawet kilka urlopów, bo przecież czasami w jednym sezonie mamy zaproszenie na kilka uroczystości – mówi.
Czasami gryzie ją jednak sumienie. W pamięci zapadł jej szczególnie ślub młodszej siostry. Nie poszła, bo wolała kupić łóżko do sypialni i nowy dywan. – Mówi się trudno. Siostra zrozumiała. Impreza była i minęła. Mi zostały chociaż meble – żartuje.
"Mam płacić za wódkę?"
Wesele siostry, kuzynki, koleżanki z pracy, a nawet sąsiadki, zaliczyła za to Judyta. Dziś nawet nie chce myśleć o tym, ile pieniędzy na to wszystko wydała. Kobieta podkreśla, że potrzebowała czasu, aby zrozumieć, że uczestniczenie w zabawie weselnej nie jest niczyim obowiązkiem. – Mam płacić za wódkę, której nie pije? Za ogromną ilość jedzenia, którego nie jestem w stanie zjeść? Czy za niestosowne zaczepki podstarzałych wujków? – pyta. W tym roku na wesele zaprosiła ją dawna przyjaciółka, jednak Judyta grzecznie odmówiła. Powiedziała, że ma inne plany.
Zobacz także
Nie skłamała. Wyjeżdża z nowym chłopakiem na tydzień do Grecji. Za wycieczkę zapłaci około 2 tysiące złotych. To mniej więcej tyle, ile kosztowałby ją dojazd z Trójmiasta do Wrocławia, sukienka, buty, prezent i nocleg. – Nawet przez chwilę się nie zastanawiałam. Są wakacje, potrzebuję odpocząć. Z takiego wesela nie dość, że wrócę bez pieniędzy, to przez kolejne trzy dni będę do siebie dochodziła – tłumaczy.
Powiedział prawdę, teraz żałuje
Niestety, podobne historie nie zawsze mają pozytywne zakończenie. Michał w styczniu dostał zaproszenie na ślub swojego kuzyna. Wiedział, że nie będzie go stać na wyjazd do innego miasta ani na pokrycie wszystkich kosztów związanych z uroczystością, więc od razu odmówił. Nie chciał wymyślać głupich wymówek. Bez owijania w bawełnę powiedział kuzynowi, że nie przyjedzie, ponieważ ma inne wydatki. To był błąd.
– Po tygodniu już cała rodzina plotkowała na mój temat. Pazerny, biedak, odludek – to tylko niektóre z określeń, jakie mogłem usłyszeć. Z tym pazernym mogę się zgodzić, ale biedak? Zaplanowałem latem remont mieszkania. Do roboty jest kuchnia, łazienka i przedpokój. Odłożyłem na to 12 tys. złotych i nie mam w tej chwili wolnych pieniędzy, aby przeznaczyć je na zabawę. To nie znaczy, że jestem biedakiem – mówi 35-latek. Mężczyzna kilka dni temu skończył układać płytki w łazience. Jego kuzyn nie odzywa się od stycznia. Michał żartuje, że gdyby mógł cofnąć czas, to nigdy by się nie przyznał. – Widocznie powiedzenie "zastaw się, a postaw się" wciąż jest aktualne – dodaje z goryczą.
Zobacz także
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl