Nie pamięta, kiedy jego córka ma urodziny. Ale wrócił po alimenty
Ojciec, który opuścił rodzinę i nie interesował się jej losem. Matka często zaglądająca do kieliszka, wszczynająca awantury i sprowadzająca do domu podejrzane towarzystwo. Przypominają sobie o dziecku dopiero wtedy, gdy ono dorośnie i zorientują się, że może… płacić im alimenty.
15.02.2020 | aktual.: 15.02.2020 14:14
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dagmara, lat 36, zawsze miała pod górkę. – Mama wychowywała mnie i brata praktycznie sama, ponieważ ojciec był alkoholikiem. Rzadko bywał w domu, a jak już się zjawiał, to zwykle działy się koszmarne rzeczy, ponieważ miał skłonność do agresywnych zachowań – wspomina w rozmowie z WP Kobieta. – Nigdy nie zapomnę pewnych świąt Bożego Narodzenia. Miałam wtedy 7, może 8 lat. W Wigilię ubrałam choinkę i byłam z niej bardzo dumna, bo sama zrobiłam większość ozdób. Z niecierpliwością oczekiwałam na pierwszą gwiazdkę. Jednak zamiast niej pojawił się pijany ojciec, który jak zwykle zaczął się o wszystko czepiać. Mocno pokłócił się z mamą i w pewnym momencie pchnął ją tak mocno, że wpadła na choinkę. Drzewko się przewróciło, a ozdoby, które tak długo robiłam, porozpadały się. Choć od tego czasu minęło wiele lat, wciąż mam ten widok przed oczami.
Przed jej 11. urodzinami ojciec zniknął na dobre. Przeprowadził się do innej kobiety. Nie utrzymywał kontaktu z rodziną, nie pomagał w wychowaniu, unikał płacenia zasądzonych alimentów. Nie pamiętał nawet o urodzinach własnych dzieci. Ciągle pił, wyrzucano go z kolejnych miejsc pracy, o czym mama Dagmary dowiadywała się od wspólnych znajomych.
Dagmara, pomimo traumatycznych doświadczeń, świetnie radziła sobie w szkole. – Choć na wszystko brakowało nam pieniędzy – opowiada. – Mama robiła, co mogła, by zapewnić nam w miarę spokojne życie, a przede wszystkim dobre wykształcenie. Zapożyczyła się u rodziny i znajomych, żebym mogła wyjechać na studia.
Niestety, kobieta nie doczekała odebrania przez córkę dyplomu ukończenia uczelni wyższej, ponieważ zmarła na raka. Mimo to Dagmara nie poddała się. Znalazła dobrą pracę i szybko zaczęła piąć się po szczeblach korporacyjnej kariery, dochodząc do stanowiska dyrektorki dużego działu. Wyszła za mąż, dwa lata temu urodziła syna. Z ojcem nie utrzymywała żadnych kontaktów. – Przez długi czas nie wiedziałam nawet, czy żyje i, szczerze mówiąc, niespecjalnie mnie to obchodziło. Jednak on nagle przypomniał sobie, że ma córkę – wyznaje.
Mężczyzna jest obecnie starszym, ciężko chorym człowiekiem, który mieszka w lokalu socjalnym. Nie ma pieniędzy na utrzymanie, dlatego za pośrednictwem ośrodka opieki społecznej wystąpił o… zasądzenie od Dagmary alimentów na jego rzecz. Jak uzasadnił, żyje w niedostatku, a córka się nim nie interesuje, choć świetnie sobie radzi w życiu i dobrze zarabia. – Trudno sobie wyobrazić większą bezczelność. Przez lata znęcał się nad rodziną, którą porzucił z dnia na dzień i miał w nosie, co się dzieje z jego dziećmi, a teraz ja mam go wspomagać i finansować kolejne pijaństwa? – zżyma się Dagmara.
Definicja niedostatku
Podobnych opowieści można przytaczać wiele. Iwona Gradowska z Opola, bohaterka programu "Blisko ludzi" w telewizji TTV, otrzymała pismo od Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, z którego wynikało, że będzie musiała finansować pobyt ojca w domu pomocy społecznej - choć - jak przekonywała w mediach, wszystko, co osiągnęła, zawdzięczała temu, że ojca nie było w jej życiu. Rodzice rozwiedli się, gdy Iwona Gradowska i jej siostra były małymi dziewczynkami. Potem ich kontakt z ojcem, który nie wylewał za kołnierz i wszczynał awantury, urwał się. W końcu sąd pozbawił mężczyznę praw rodzicielskich. Nie interesował się dziećmi, nie łożył na ich utrzymanie, a córki panicznie bały się spotkania z nim. Nic dziwnego, że Iwona Gradowska przeżyła szok, gdy dowiedziała się, że musi dopłacać do jego utrzymania. I to w świetle prawa!
Konieczność płacenia alimentów nie spoczywa bowiem tylko na rodzicach, zobowiązanych do finansowania dziecka, które nie jest jeszcze w stanie utrzymać się samodzielnie. W niektórych przypadkach ten obowiązek działa też w drugą stronę – matka i ojciec mogą domagać się wsparcia od swoich potomków, jeśli tylko udowodnią, że żyją w niedostatku.
Definicja niedostatku w polskim prawie jest jednak dość niejednoznaczna. Sąd Najwyższy w jednym z wyroków tłumaczy to tak: "W niedostatku znajduje się ten, kto nie może własnymi siłami zaspokoić swoich usprawiedliwionych potrzeb w całości lub w części; a usprawiedliwione potrzeby to takie, których zaspokojenie zapewni uprawnionemu normalne warunki bytowania, odpowiednie do jego stanu zdrowia i wieku".
W praktyce, by domagać się alimentów od dzieci, matka lub ojciec wcale nie muszą żyć w skrajnej nędzy. Sąd może uznać, że "niedostatek" to mieszkanie w domu, w którym ściany pokryte są grzybem albo pozbawionym bieżącej wody. Argumentem może być też niska emerytura, niepozwalająca np. na zakup potrzebnych leków. Warto jednak pamiętać, że prawa do alimentów nie ma rodzic, który popadł w "niedostatek" z własnej winy, nie podejmując pracy (mimo że nie ma ku temu przeszkód), rezygnując z przysługujących świadczeń z systemu ubezpieczeń społecznych lub nie próbując wyjść z nałogu. Przed przyznaniem alimentów sąd sprawdza również, czy dziecko, które ma łożyć na matkę bądź ojca, jest pełnoletnie i posiada odpowiednie możliwości zarobkowo-finansowe.
Jak uniknąć płacenia alimentów?
Co roku polskie sądy rozpatrują blisko tysiąc spraw dotyczących przyznania alimentów rodzicom. "Nie oszukujmy się, to rozwiązanie dotyczy głównie rodzin, gdzie więzy rodzinne są nie do końca takie, jak powinny być. Gdyby wszystko było w porządku, to z pewnością dzieci same z siebie pomogłyby rodzicom w utrzymaniu się" – mówi w "Gazecie Prawnej" adwokat Maciej Rodacki, a adwokat Maciej Organiściak dodaje: "Kiedy kończą się finanse, zwłaszcza w podeszłym wieku, rodzice zaczynają szukać dodatkowych źródeł. I tak trafiają do sądu".
Nic dziwnego, że w mediach pojawiają się później historie takie jak opisywana przez "Politykę" sprawa młodego mężczyzny, który musiał płacić ojcu kilkaset złotych miesięcznie z niskiej pensji, jaką dostawał za pracę na stacji benzynowej. Jakby tego było mało, chłopak pół dzieciństwa spędził w domu dziecka, a ojciec dostał wyrok za znęcanie się nad nim.
Jednak w takich przypadkach jest szansa na uniknięcie płacenia alimentów. Sąd może ich nie przyznać, jeśli byłoby to sprzeczne z "zasadami życia społecznego". "W razie rażąco niewłaściwego postępowania osoby uprawnionej do alimentów, budzącego powszechną dezaprobatę, dopuszczalne jest oddalenie powództwa w całości lub w części ze względu na zasady współżycia społecznego" – głosi jedno z orzeczeń Sądu Najwyższego.
Na ten zapis zamierza się powołać Dagmara. – Mam nadzieję, że bez problemu udowodnię w sądzie, że w przeszłości ojciec nie sprawował należycie obowiązków rodzicielskich i nic nie jestem mu winna – sumuje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl