Blisko ludzi"Nie chciał mnie znać, a teraz sądzi się ze mną o alimenty" – napisał 30-latek o ojcu

"Nie chciał mnie znać, a teraz sądzi się ze mną o alimenty" – napisał 30‑latek o ojcu

Na jednym z prężnie działających forów pojawił się emocjonalny wpis mężczyzny, który ojca nie widział na oczy od kilkunastu lat. Teraz zobaczy go na sali sądowej, bowiem wniósł o przyznanie mu alimentów od syna. W polskim prawie jest to możliwe od dawna.

"Nie chciał mnie znać, a teraz sądzi się ze mną o alimenty" – napisał 30-latek o ojcu
Źródło zdjęć: © 123RF
Helena Łygas

10.05.2018 | aktual.: 16.05.2018 18:31

Bezdzietne pary, niezależnie od wieku, są straszone jednym. Szklanką wody. Tą, której nie będzie komu podać im w sędziwym wieku. Bywa jednak i tak, że na starość sami zostają nawet ci, którzy zawczasu zadbali o potomków wyposażonych w ręce do podawania wody.

Wbrew badaniom pokazującym, że statystyczny Polak na piedestale stawia wartości rodzinne, relacje z bliskimi nie wychodzą nam najlepiej. Nie brakuje dorosłych dzieci, które z rodzicami spotykają się - dosłownie i w przenośni – od święta. I to raczej na szybki opłatek niż pakiet świąteczny premium, w którego skład wchodzą: urodziny, imieniny, Wielkanoc i Dzień Zmarłych.

Posiadanie potomstwa ma jednak tę zasadniczą przewagę nad jego brakiem, że "w razie czego" własne dzieci można pozwać o alimenty.

W polskim prawie podstawą do wniesienia pozwu o alimenty są art. 128 i 132 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Taka możliwość istnieje od wielu lat, jednak w 2008 r. wprowadzony został art. 144(1), który stanowi, że w razie rażąco niewłaściwego postępowania osoby uprawnionej do alimentów dopuszczalne jest oddalenie powództwa w całości lub w części.

W praktyce nie wygląda to jednak tak, jak obawia się wspomniany forumowicz. Mężczyzna pisze, że będzie musiał łożyć na ojca, mimo że zawdzięcza mu co najwyżej skierowanie na terapię.

O tym, jak wyglądają takie sprawy w praktyce, opowiada mi radca prawny Marta Łubik. Miała już wielu klientów, będących jedną ze stron w postępowaniach, gdzie rodzic pozywa własne dziecko o alimenty. Zwłaszcza w ostatnich latach.

Warunki sine qua non

Żeby rodzic miał jakiekolwiek podstawy do upominania się o alimenty od dziecka, musi spełnić dwa warunki. Przede wszystkim jednak pozwane dziecko musi mieć możliwości finansowe, aby spełnić obowiązek alimentacyjny.

Do tego rodzic powinien być niezdolny do samodzielnego utrzymania się, czyli żyć w tzw. niedostatku. Ustawodawca nie definiuje jednak, co oznacza to w praktyce. Nie znajdziemy żadnego pułapu dochodów, poniżej którego ów niedostatek się zaczyna.

- Z niemożnością zaspokojenia usprawiedliwionych potrzeb życiowych, czyli niedostatkiem mamy do czynienia w sytuacji, gdy rodzic nie jest w stanie samodzielnie opłacić rachunków za mieszkanie, kupić wyżywienia, leków czy opłacić wizyt lekarskich, ponieważ emerytura jest niewystarczająca, a wiek lub stan zdrowia nie zezwala na podjęcie pracy. Jeśli natomiast rodzic żąda zasądzenia alimentów na swoją rzecz, żeby np. odmalować mieszkanie albo pojechać na wakacje, sąd nie przychyli się do jego wniosku. Różnica między zasądzeniem alimentów na rzecz dziecka od rodzica i na rzecz rodzica od dziecka jest następująca. W pierwszym przypadku prawo mówi, że po rozpadzie związku stopa życiowa dziecka nie może ulec obniżeniu. Mogą wynosić równie dobrze 500, co i 5.000 złotych - komentuje radca prawny Marta Łubik.

Prawnie nie został też określony wiek ani dochód dziecka, które może zostać zmuszone przez sąd do łożenia na własnych rodziców. W teorii może to być nawet zarabiający 2000 zł brutto 18-latek, chociaż takie przypadki zdarzają się niezwykle rzadko. Kwota alimentów, w razie ich przyznania, dostosowywana jest oczywiście do możliwości finansowych dziecka. Bywa, że sąd przyznaje alimenty w wysokości 200 złotych miesięcznie.

Niegodziwy rodzic czy alimenciarz?

Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna, który opisał swoją historię nie ma się czego obawiać. Najczęściej kontaktów nie utrzymuje się w rodzinach dysfunkcyjnych i patologicznych. To zaś bywa podstawą do oddalenia powództwa z uwagi na przeszłe, rażąco niewłaściwe zachowanie, nazywane czasem niegodnością alimentacyjną. Po przedstawieniu przed sądem dowodów, że rodzic był alkoholikiem, porzucił rodzinę i nie interesował się jej dalszymi losami czy stosował przemoc fizyczną lub psychiczną, sąd oddala powództwo.

- Jeśli rodzic nie uczestniczył czynnie w wychowaniu dziecka, miał problemy z alkoholem lub stosował przemoc fizyczną, dowodami w sprawie mogą być np. Niebieska Karta (system katalogowania zgłoszonych przypadków przemocy domowej, wprowadzony w Polsce 20 lat temu - red.), zaświadczenie o uczęszczaniu na terapię DDA (skierowana do dorosłych dzieci alkoholików – red.) czy po prostu zeznania świadka, najczęściej drugiego rodzica albo innego członka rodziny – komentuje Marta Łubik.

Coraz częściej na wokandę trafiają jednak sprawy o alimenty dla rodziców, w których sądzi się ze sobą rodzeństwo. Przeważnie tylko jedna osoba poczuwa się do pokrywania kosztownego leczenia czy domu opieki, a pozostałe rodzeństwo nie chce partycypować w kosztach.

Co mówią liczby

Z danych udostępnionych redakcji WP przez Ministerstwo Sprawiedliwości wynika, że tylko w zeszłym roku w sądach pierwszej instancji zapadło 1773 wyroków w sprawach o alimenty na rzecz rodziców. To aż o 425 wyroki więcej niż w 2012 roku. W porównaniu z wyrokami w sprawach o łożenie na utrzymanie dzieci to wciąż niewielki procent. W Polsce co roku zapada ich ponad 50 tys..

Pytam mec. Łubik, jak polskie sądy odnoszą się do tego typu spraw i czy patrzą przychylnie na wnioski rodziców.

- Z mojego doświadczenia w tego typu sprawach wynika, że jeśli nie zostanie stwierdzona niegodność alimentacyjna – jak najbardziej. Najczęściej to są sprawy niezwykle trudne psychicznie dla rodziców, którzy czują się upokorzeni i zawstydzeni, że sądzą się z własnym dzieckiem. Przeważnie do procesu dochodzi, kiedy są przyparci do muru. Wiele jest spraw wniesionych przez osoby, które trafiły do domu opieki, bo nie były w stanie samodzielnie funkcjonować, a ich emerytury są za niskie na pokrycie kosztów. Niestety sprawy tego typu potrafią ciągnąć się miesiącami. Z drugiej strony wiele z nich udaje się rozwiązać na drodze przedsądowej – dodaje.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (27)