Nie polują tylko na Tinderze. Ofiarą molestowania paść możesz także na portalach rekrutacyjnych
O tym, że nieprzyzwoite propozycje i sprośne "żarty" zdarzają się na portalach typu Tinder czy Badoo, nie trzeba nikogo przekonywać. W miejscu, gdzie ludzie spotykają się, by randkować, szukać związku lub przyjaźni, zawsze znajdzie się grupa zwolenników nagości i nachalnych propozycji seksualnych. Bardziej zaskakujący wydać się może fakt, że, o dziwo, podobnie dzieje się na portalach służących poszukiwaniu pracy i budowaniu relacji biznesowych.
14.10.2017 | aktual.: 14.10.2017 17:11
W związku z niedawnymi oskarżeniami, które kilkadziesiąt gwiazd Hollywood wysunęło wobec popularnego reżysera, Harveya Weinsteina, temat molestowania seksualnego jest na językach całego świata. Swoje historie zaczynają opowiadać nie tylko celebrytki z pierwszych stron gazet, ale także zwykłe kobiety. W ich opowieściach nie ma jednak blichtru, drogiego szampana i podstarzałego milionera. Jest za to rzeczywistość i nieodpowiednie zachowania mężczyzn, które mają miejsce nawet tam, gdzie kompletnie się ich nie spodziewamy.
Bezpieczna przestrzeń?
Portale branżowo-biznesowe powinny być bezpieczną, profesjonalną przestrzenią w sieci. Okazuje się jednak, że nie zawsze tak jest. Alyssa Hill z San Diego, która jest po ślubie od pięciu lat, profil na jednym z serwisów rekrutacyjnych ma od dawna. Ostatnio jednak ilość niestosownych wiadomości w jej skrzynce wzrosła. Kobieta przekonuje, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy zwiększyło się niewłaściwe wykorzystywanie witryny. Hill przyznała się również do uzupełniania swojego profilu o stan cywilny ("mężatka") po tym jak coraz częśćiej otrzymywała niechciane uwagi i propozycje od "przerażających" mężczyzn.
- Czuję się, jakbyśmy cofali się w czasie. Myślę, że ma to związek z seksizmem. Prawdopodobnie mężczyźni robią to, bo nie postrzegają kobiet w sposób profesjonalny. To smutne. Nadal nie widzą w nas kompetentnych pracowników. To okropne, ale prawdziwe - mówi kobieta na łamach "Daily Mail".
Hill nie jest jedyną opowiadającą historię niechcianych podtekstów seksualnych. Karolyn Hart, która jest dyrektorem generalnym i współzałożycielką własnej firmy, czuła się zmuszona do napisania listu otwartego, wyjaśniającego niedawne dodanie przedrostku "Mrs." ("pani") przed imieniem w witrynie sieciowej.
- Właśnie dodałam "panią "do mojego nazwiska na LinkedIn. Dlaczego? W przestrzeni wirtualnej nie widać obrączki ślubnej, ale zauważyć można widoczne "pani", określające mój status związku. Mam nadzieję, że to wzbudzi szacunek i powstrzyma niestosowne wypowiedzi. Tak, w pełni zdaję sobie sprawę, że nie powinnam musieć identyfikować się jako mężatka w środowisku biznesowym. Niestety muszę to robić - powiedziała.
Hart wyszła za mąż w wieku 21 lat, a zmiany na portalu dokonała dopiero w ostatnim czasie po otrzymaniu wielu wiadomości od mężczyzn, proszących ją o spotkanie.
- Nie jestem tak naiwna, żeby wierzyć, że sam tytuł mnie ochroni. Jednak jest on pewną barierą - powiedziała w rozmowie z "Daily Mail".
Kobieta ma nadzieję, że zmiana tytułu pomoże LinkedIn pozostać tym, czym miało być: profesjonalnym serwisem sieciowym, łączącym osoby o podobnych poglądach i ambicjach. Wierzy także, że jej posunięcie, odseparuje ją od internetowych natrętów.
- Wielu ludzi używa portali branżowych do prywatnego poznawania ludzi. Powinni wiedzieć, że nie jest to serwis randkowy. Stawiają wszystkich w niewygodnej sytuacji. Czasami wiadomości zaczynają się na przykład od "Hej, piękna". To całkowicie nieprofesjonalne - powiedział specjalista z branży HR na łamach portalu.
A czy Wy padłyście kiedyś ofiarą nieodpowiednich propozcji lub molestowania seksualnego na serwisach rekrutacyjnych?