Nie zdążyła dojechać do szpitala w święta. Urodziła dziecko przy drodze
Poród to zawsze wielkie przeżycie dla kobiety. Bywa, że w wyniku niezależnych od nas okoliczności, jest podwójnie stresujący. Mieszkanka Minnesoty Hannah Lindeman była zmuszona urodzić swoje maleństwo na drodze. Do zdarzenia doszło 25 grudnia.
27.12.2017 | aktual.: 27.12.2017 11:27
Kiedy Hannah Lindeman zaczęła odczuwać bardzo bolesne skurcze, nie sądziła, że poród nastąpi tak szybko. Razem z mężem Taylorem błyskawicznie wskoczyli do auta razem z przygotowaną na tę okoliczność torbą i ruszyli do szpitala św. Pawła. Powinni dotrzeć tam w 45 minut, musieli więc się spieszyć.
Jechali bardzo szybko, ale to nie wystarczyło. Kobieta czuła coraz silniejsze skurcze. W końcu powiedziała mężowi, że musi się zatrzymać i wezwać karetkę. 2 minuty po odejściu wód płodowych, rozpoczął się poród.
Hannah i Taylor powiedzieli "Star Tribune", że zatrzymali się na poboczu autostrady nr 8 w kierunku Chicago. Przerażony mężczyzna patrzył, jak jego żona coraz bardziej cierpi. Był bardzo mroźny pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia – temperatura wynosiła -19 stopni Celsjusza.
Mimo to dziecko nie chciało czekać. Hannah Lindeman urodziła córeczkę Poppy na przednim siedzeniu pasażera. Jej mąż wiedział, co robić, ponieważ przez cały czas był w kontakcie telefonicznym z położną.
– Żaden z kierowców nie zatrzymał się, żeby pomóc – powiedział Taylor w rozmowie z "Fox News". Mężczyzna podejrzewa, że było za zimno i każdy spieszył się do rodziny na święta.
Wkrótce po porodzie przyjechała policja. Policjant zawiązał pępowinę dziecka za pomocą sznurówki z buta matki. Mimo ekstremalnych warunków, matka i dziecko czują się dobrze i są zdrowe. Spodziewają się opuścić szpital w środę.
Źródło: "Star Tribune"