Nieuczciwi fachowcy to nadal plaga na polskich budowach. "Powiedziałam basta"
Dziś Polacy masowo remontują i budują, pomimo pandemii. I niestety nadal muszą uważać na fachowców, którzy z uczciwością mają na bakier. Pani Anna szukała ekipy, której zleci wykonanie prac wykończeniowych w swoim nowym domu pod Warszawą. Niestety nie było ani fachowo, ani uczciwie - skuszona atrakcyjną ceną, dała się oszukać.
27.03.2021 14:30
- W ogłoszeniu zaznaczyłam, jaki jest zakres prac i poprosiłam o wstępną wycenę - mówi kobieta i dodaje, że w niecałe 30 minut zgłosiło się sześciu chętnych do wykonania usług. Wybrała tego, który zaproponował najkorzystniejszą cenę i miał dobre opinie. - Ocen nie było zbyt wiele, ale zauważyłam, że do portalu dołączył niedawno i figurował jako firma, dlatego nie wzbudził moich podejrzeń.
Po telefonicznym kontakcie pan Marcin przyjechał pod adres nieruchomości i na żywo ustalił z Anną co, kiedy, jak i za ile. - Cena, którą zaproponował, nadal była bardzo atrakcyjna. Fachowo, jak mi się wydawało, ocenił obecny stan i zaproponował dobre i proste rozwiązania. Ponarzekał też trochę na "fuszerkę", jaką odstawił deweloper. Zaproponował kilka tańszych zmian na których, jak twierdził, mógłby zarobić, ale wolał to zrobić "dobrze, bo dba o renomę". To sprawiło, ze niestety szybko mu zaufałam - opowiada kobieta i dodaje, że ponieważ się nie zna na remontach, byłą zadowolona, że ktoś to zrobi lepiej i zajmie się wszystkim.
Dodatkowo pan Marcin bez oporów zgodził się na propozycję spisania umowy, do której wpisano m.in. wysokość zaliczki - 5500 zł, która wynosiła 50 proc. całkowitego wynagrodzenia. Anna przekazała mu klucze i obiecała zrobić przelew od razu po powrocie do domu. Zanim jednak dotarła do domu, otrzymała SMS-a z prośbą o zapłacenie zaliczki w gotówce, co było motywowane potrzebą rozliczenia pracowników. - Zgodziłam się i napisałam, że zapłacę, jak się spotkamy. Jednak z samego rana dopisał, że jeszcze potrzebuje pieniądze na dodatkowe materiały. Trochę mnie to zaniepokoiło, ale nadal nie były to duże kwoty, jakieś 500 zł. Nie chciałam skomplikować sprawy - opowiada Anna.
Szukaj wiatru w polu
Tak, jak się umawiali, doszło do spotkania na terenie nieruchomości, gdzie ekipa remontowa od samego rana konstruowała podwieszany sufit. Pan Marcin nadzorował postęp prac i poganiał swoich podwładnych. Anna wróciła do domu i odetchnęła z ulgą. Dwa dni później otrzymała kolejną prośbę, tym razem motywowaną problemami rodzinnymi.
Nie zdążyła przelać pieniędzy, bo zaradny budowlaniec już czekał pod blokiem i wskazał najbliższy bankomat. - Wypłaciłam kasę w gotówce, a on dziękując i "całując po rączkach" odszedł i obiecał, że będzie wszystko cacy - wyjaśnia.
Czas mijał, a pan Marcin przestał dotrzymywać umówionych terminów. Po 2 miesiącach zwłoki i 6 przekładanych terminach pani Anna straciła resztki cierpliwości i zażądała natychmiastowego zdania domu. Poprosił o jeszcze jeden dzień. W drodze na odbiór kluczy i ocenę postępu prac otrzymała SMS-a, że "nie zdążył wszystkiego dokończyć, a klucze są pod cegłami przed posesją". Stan domu był taki jak w dniu, w którym wpłaciła zaliczkę.
Niewiele dało pójście na policję, która sprawę umorzyła. Sąd od prawie 2 lat ją rozpatruje, a pan Marcin dalej ogłasza się przez różne portale. Jego ofiar jest znacznie więcej, o czym poświadczyły dodane na portalu opinie.
Niestety w przeważającej części takich spraw policja tuż po przesłuchaniu zgłaszającego, a później nieuczciwego wykonawcy, umarza postępowanie, mówiąc, że nie doszło do oszustwa. Powód? Odstąpienie od prac było powodowane decyzją niezależną od wykonawcy.
- Sposób działania wykonawcy, a także pozory przez niego stwarzane, służą budowaniu alibi, które skutecznie uniemożliwi działanie policji i dochodzenia sprawiedliwości w sądzie. Nieuczciwy fachowiec zapozoruje więc zakup materiałów, ale w rzeczywistości za cenę dużo niższą niż wynosi zaliczka, którą pobrał. Aby udowodnić oszustwo, trzeba wykazać, że osoba działała z zamiarem osiągnięcia korzyści majątkowej - tłumaczy Andrzej Stefańczuk, adwokat, specjalista z zakresu prawa budowlanego.
Jak dodaje, wezwany na przesłuchanie wykonawca, tłumaczy się policji, że chciał dokończyć remont, ale pojawiły się problemy od niego niezależne, typu chora córka, umierająca teściowa. Zwykle policja nie podważa takich argumentów i szybko wydaje postanowienie o umorzeniu sprawy.
Nie ufaj i sprawdzaj
Najskuteczniejszym sposobem, by uniknąć powyższej sytuacji, jest wybieranie albo renomowanych firm remontowych, które niestety są droższe, albo szukanie fachowców przez znajomych. Ważnym aspektem zwłaszcza pod kątem prawnym jest prawidłowe spisanie umowy.
- Z reguły treść umowy jest proponowana przez samych wykonawców - również tych nieuczciwych, podsuwają oni gotowy wzór do podpisu. Wtedy jest ona tak skonstruowana, że nie do końca wiadomo, co właściwie ma być wykonane, w jakim terminie, a nierzadko wynagrodzenie nie obejmuje wszystkich kosztów, które później są pobierane poza umową. Jako prawnik doradzam klientom, aby wpisywać wynagrodzenie ryczałtowe, dzięki czemu wszystkie prace dodatkowe, zwiększające koszty, zawsze będą wymagać pisemnej akceptacji zlecającego - tłumaczy Stefańczuk.
W umowie musi się też znaleźć konkretny termin wykonania usługi, warto także określić obowiązki wykonawcy w okresie gwarancyjnym oraz zastrzec kary umowne. Dobrym rozwiązaniem, które jeszcze lepiej zabezpieczy interes zlecającego, będzie zastosowanie, zamiast zwyczajowo przyjętej zaliczki, instytucji zadatku, który to pozwala na łatwiejsze odstąpienie od umowy, jeśli wykonawca okaże się nierzetelny. - To działa mobilizująco na wykonawcę, oczywiście przy założeniu, że jest z czego odzyskiwać te kary i zadatki - podsumowuje Stefańczuk.
I tu pojawiają się kolejne schodki, bo oszuści nie trzymają pieniędzy na koncie, które może być zajęte przez komornika. - Niejednokrotnie nawet w sytuacji uzyskania korzystnego wyroku dla zlecającego, taki wyrok jest nieegzekwowany, ponieważ osoby podejmujące się wykonania remontu nie mają żadnego majątku i są niewypłacalni.
Nawet mając prawomocny wyrok, komornik nie ma z czego ściągać tych długów.
Takie zagrywki rzutują niekorzystnie na uczciwe firmy działające w branży. Jak twierdzi Piotr Szczęsny, właściciel firmy budowlanej Fach-Bud, winni są sami klienci, którzy kierując się skąpstwem, sami wpadają w ręce oszustów. - Gdyby ludzie korzystali z pomocy renomowanych firm, gdzie oczywiście zapłaci się więcej niż na chybił trafił u fachowców z portalu, nie byliby narażeni na takie sytuacje - twierdzi i dodaje, że jeśli zapłacimy pieniądze, zgodne z cennikami państwowymi to szanse na oszustwo spadają do minimum.
Z drugiej strony trudno się dziwić samym klientom, którzy nie posiadają specjalistycznej wiedzy, a dodatkowo koszty robocizny i samych materiałów wzrosły kilkukrotnie na przestrzeni ostatnich kilku lat. - Teraz jest czas pracowników budowlanych i wolni strzelcy nie chcą brać pracy, za którą nie otrzymują pieniędzy z góry. To jest kwestia wyboru. Intencje fachowca można ocenić już na pierwszym etapie: jeśli bierzemy kogoś tańszego o 2 czy nawet 3 razy niż inni na rynku to musimy się z tym liczyć. Chytry traci dwa razy - podsumowuje.