Nosi ubrania ze śmietnika. Trudno uwierzyć, co znajduje wśród śmieci

- Znalazłam na śmietniku buty Prady. Kozaki, czarne, klasyczne. Ten model nie jest już w sprzedaży, ale z tego, co sprawdzałam, za nowe kozaki tej marki trzeba zapłacić co najmniej 5 tys. zł - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Marta Pęczak. W sieci pokazuje, że potrafi skompletować nietuzinkowe stylizacje z rzeczy, które znajduje w łódzkich śmietnikach.

Marta Pęczak wyszukuje ubrania i meble na śmietnikach
Marta Pęczak wyszukuje ubrania i meble na śmietnikach
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Marta Kosakowska

Marta Kosakowska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Trafiłam na twój post na jednej z grup na Facebooku. Nie ukrywam, że zrobił on na mnie ogromne wrażenie. Pokazałaś w nim zdjęcia swoich stylizacji, pisząc, że każda z nich w całości została skompletowana z ubrań znalezionych w śmietniku. Ktoś mógłby pomyśleć, że osoba ubierająca się na śmietniku, będzie wyglądać, kolokwialnie mówiąc, jak lump. Tymczasem ty wyglądasz jak influencerka modowa!

Marta Pęczak, autorka profilu @klika_ze_smietnika: Dziękuję! Miło mi to słyszeć. Rzeczywiście panuje przekonanie, że w śmietniku można znaleźć jedynie zniszczone, brudne ubrania, które już do niczego się nie nadają. W komentarzach pod postem pojawiły się głosy sceptyków, którzy pisali, że te ubrania na pewno nie były znalezione na śmietnikach w Polsce, a jeśli nawet – to na pewno w bogatych dzielnicach dużych miast. Tymczasem wszystkie moje ubrania są ze śmietników w różnych miejscach Łodzi.

Ja się tym głosom nie dziwię, bo sama kiedyś tak myślałam. U mnie to się zaczęło od zakupów w lumpeksach, a potem brania ze śmietników mebli i akcesoriów do wnętrz, którymi udekorowałam swoje mieszkanie. Branie ubrań ze śmietnika wydało mi się przesadą. Później pomyślałam, że to przecież nie różni się niczym od kupowania w second handach, bo przecież tam też kupujemy ubrania po kimś obcym, więc różnicy nie ma.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Co ciekawego udało ci się upolować lumpeksie?

Wiele rzeczy. Na przykład moją suknię ślubną, za którą zapłaciłam około 80 zł. Spora kwota, jak na rzecz z lumpeksu, ale w porównaniu z nowymi, czy nawet używanymi sukniami ślubnymi, to wciąż bardzo niewiele.

Marta Pęczak w sukni ślubnej z lumpeksu
Marta Pęczak w sukni ślubnej z lumpeksu© Archiwum prywatne

Na śmietniku można znaleźć podobne ubrania, co w lumpeksach?

Nawet lepsze! W tej chwili lumpeksy są tak popularne, że trudno w nich znaleźć coś ciekawego. O markowe ubrania często są szarpaniny, awantury. Tymczasem śmietniki to wciąż przestrzeń niezagospodarowana, więc zdarzają się tam prawdziwe perełki.

Pamiętasz pierwszą rzecz, którą znalazłaś na śmietniku i wzięłaś do domu? Taką, która przekonała cię, by się przełamać.

To chyba był wełniany płaszcz. Klasyczny model i kolor - beżowy. Był w świetnym stanie i do tego ze 100-procentowej wełny, więc mnie przekonał. Nawet biorąc ubrania ze śmietnika, zwracam uwagę na skład, jakość. Nie biorę rzeczy, których bym nie kupiła. To, że rzeczy w śmietnikach są za darmo, nie oznacza, że biorę wszystko, jak leci.

Marta w płaszczu, od którego zaczęła się jej przygoda z ubraniami ze śmietników
Marta w płaszczu, od którego zaczęła się jej przygoda z ubraniami ze śmietników© Archiwum prywatne

Czyli zaczęło się od płaszcza, a później już poszło. Zaskakują cię rzeczy, które znajdujesz w śmietnikach? Wspominany wełniany płaszcz, który ktoś wyrzucił, można by uznać za marnotrawstwo.

To prawda. Wielokrotnie byłam w szoku, widząc, co ludzie wyrzucają do śmietników. Notorycznie znajduję w nich nowe buty. Najbardziej zaskakujące jest to, że ludzie wrzucają je do kubłów z odpadami zmieszanymi. Przecież można je postawić obok śmietnika, żeby ktoś mógł je sobie wziąć. Kiedyś znalazłam nowe buty znanej polskiej marki. Były jeszcze w pudełku! Zaczęło mnie uderzać, jak wiele rzeczy się marnuje. Skala tego jest ogromna. Praktycznie codziennie widzę ubrania w śmietniku.

Co jeszcze udało ci się znaleźć?

Kiedyś znalazłam skórzany płaszcz. Piękny, ponadczasowy fason, w kolorze błękitnym. To model z PRL-u. Był nowy, jeszcze z metką z lat 80. Wzięłam go. Wisi w mojej szafie. Na razie go nie noszę, bo szkoda mi zdjąć tę metkę. Ten płaszcz to kawał historii.

Skórzany płaszcz z lat 80. znaleziony w śmietniku
Skórzany płaszcz z lat 80. znaleziony w śmietniku© Archiwum prywatne

Innym razem znalazłam koszulę łódzkiej marki MMC Studio. Ich ubrania są bardzo modowe, mają oryginalne fasony, a do tego są bardzo drogie. Koszula była zupełnie niezniszczona. Innym zaskakującym znaleziskiem były nowe, zapakowane fabrycznie rajstopy. Regularnie znajduję też biżuterię.

Ludzie wyrzucają do śmieci biżuterię?

Na to wygląda. Udało mi się znaleźć w śmietniku złoty naszyjnik i złoty zegarek, który był wrzucony do szkła. Trafiłam też na porozrzucany pęk srebrnej biżuterii, wśród której był pozłacany zegarek i kilka naszyjników z kamieniami szlachetnymi.

Naszyjnik znaleziony przez Martę w śmietniku
Naszyjnik znaleziony przez Martę w śmietniku© Archiwum prywatne

Co najdroższego udało ci się znaleźć?

Znalazłam buty Prady. Kozaki, czarne, klasyczne. Ten model nie jest już w sprzedaży, ale z tego, co sprawdzałam, za nowe kozaki tej marki trzeba zapłacić co najmniej 5 tys. zł. Widziałam podobne używane w internecie. Ktoś sprzedawał je za 1800 zł. Innym razem pod trzema śmietnikami były porozrzucane buty światowej klasy projektantów: Givenchy, Yves Saint Laurent, Isabel Marant. Biegałam po tych trzech śmietnikach, żeby te buty skompletować. Niestety nie wszystkie się udało.

Buty marki Prada znalezione w śmietniku
Buty marki Prada znalezione w śmietniku© Archiwum prywatne

Co robisz z tymi rzeczami?

Większość noszę sama, ale niektóre przekazuję rodzinie lub znajomym. Zdarza się, że wrzucam na różne grupy na Facebooku, żeby ktoś mógł z tych rzeczy skorzystać. W ostateczności wrzucam do kontenerów na odzież używaną albo do szafodzielni. Dbam o to, żeby to wróciły do obiegu

Znajomi nie mają oporów, by przyjmować prezenty ze śmietnika?

Niektórzy początkowo mieli, trochę się wstydzili, ale z czasem - obserwując mnie – powoli zaczęli się przekonywać. Największe opory miała mama, ale chyba już jej minęło. Niedawno sama przyniosła mi torebki ze śmietnika. Opowiadała, że trzy razy podchodziła i wahała się, czy je wziąć. Bała się, że jakiś sąsiad może ją zobaczyć i ocenić. W końcu się odważyła, a torebki dała mi w prezencie.

Domyślam się, że nie wszystkie rzeczy ze śmietnika są czyste i w dobrym stanie. W jaki sposób je selekcjonujesz, a potem doprowadzasz do porządku?

Starannie oglądam każdą rzecz. Oczywiście nie chcę przynieść do domu czegoś, co jest brudne, czy ma robaki. Wyselekcjonowane rzeczy dezynfekuję, piorę w wysokiej temperaturze. Buty można oddać do ozonowania, a okrycia wierzchnie – do pralni. Postępowanie z takimi rzeczami nie różni się od tego, które stosuje się do rzeczy kupionych w lumpeksie.

Jak często urządzasz wyprawy na łowy?

Teraz praktycznie codziennie! Kiedyś faktycznie organizowałam większe wyprawy np. w weekendy, bo wtedy ludzie wyrzucają najwięcej rzeczy i można znaleźć najciekawsze okazy. Obecnie niemal każdego dnia robię sobie około godzinny spacer, w czasie którego zaglądam do śmietników.

Marta przeszukuje łódzkie śmietniki w poszukiwaniu ubrań
Marta przeszukuje łódzkie śmietniki w poszukiwaniu ubrań © Archiwum prywatne

Właściwie, dlaczego to robisz?

Robię to dla przyjemności, a nie ukrywam, że istotne jest też to, że w śmietnikach można trafić na rzeczy, które są kapitałem na przyszłość, np. złoto czy markowe ubrania. Wszystko zaczęło się od tego, że dawniej, w drodze do pracy, mijałam śmietnik, koło którego zawsze coś było wystawione. Były to dobre, jakościowe rzeczy. Zawsze zastanawiałam się, dlaczego ludzie je wyrzucają. To był czas, kiedy wstydziłam się nawet na to patrzeć. Bałam się, co ludzie powiedzą, widząc, że zaglądam do śmietnika. Pewnego dnia coś mnie tknęło i pomyślałam: "Kurde, dlaczego to ma się zmarnować?!". Najpierw zaczęłam podchodzić, oglądać te rzeczy. A z czasem odważyłam się, by zabierać je do domu.

Nie tylko ubrałaś w rzeczy ze śmietnika siebie, ale również - swoje mieszkanie.

Tak, zaczęło się od przynoszenia ze śmietników, mebli, dodatków do domu. Zebrałam porcelanę, naczynia, różne dekoracje, kwiaty. Ubrania były kolejnym etapem. Większość rzeczy materialnych, które posiadam, są rzeczami ze śmietnika. Wszystkie są bardzo ładne i dobre jakościowo - bo to jest dla mnie bardzo ważne.

Zdarza ci się słyszeć krytykę tego, co robisz?

Dużo rzadziej niż bym się spodziewała! W internecie nie spotkał mnie chyba ani jeden negatywny komentarz. Jeśli już coś takiego się zdarza, to na żywo, kiedy szukam czegoś w śmietniku. Co ciekawe, zwykle są to osoby starsze. Kiedyś usłyszałam, od starszej pani, że "Co, taka bieda, że trzeba aż w śmietniku grzebać?". Innym razem podjechałam pod śmietnik samochodem, to usłyszałam: "O, teraz to śmieciarze samochodami jeżdżą".

Marta w ubraniach znalezionych w śmietniku
Marta w ubraniach znalezionych w śmietniku© Archiwum prywatne

Czego ze śmietnika byś nie założyła?

Bielizny. Za to robię coś, co wielu osobom może wydawać się równie kontrowersyjne, bo kupuję ją w lumpeksach. Natomiast wybieram tylko tę, która jest nowa, z metkami. Takie rzeczy trafiają do lumpeksów ze sklepów, które np. pozbywają się kolekcji.

Rozmawiała Marta Kosakowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (38)