O wstawaniu z kolan
Dzień dobry, ja w sprawie godności. To piękne słowo, odmieniane przez wszystkie przypadki przez władzę, ma swoje umocowanie w konstytucji, która wspomina o tym, że jest ona nam - ta godność - przyrodzona, a w dodatku stanowi źródło naszych podstawowych praw człowieka i obywatela.
17.06.2016 | aktual.: 17.06.2016 11:30
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jednak, jako że dziś powoływanie się na konstytucję ma swoje słabe strony, to powołam się również na Wikipedię (jej autorytet łączy wszak wszystkich) i napiszę, że wedle tej zbiorowej mądrości, godność wyraża się w pragnieniu posiadania szacunku społeczności. Jest też owa godność osobista przynależną każdemu, z samego tylko faktu bycia człowiekiem.
Nic więc dziwnego, że o tę godność postanowiły się upomnieć polskie kobiety. Skoro jest nam przyrodzona, bośmy ponoć ludźmi, to faktycznie mamy powody do nerwów.
Czyż nie jest bowiem odbieraniem godności na przykład niekończąca się batalia o alimenty dla dziecka, użeranie się z ojcem, który nie poczuwa się do odpowiedzialności za nie? Choć to tak totalnie niepojęte, że można olać własne dziecko? Tak, wiem, również kobiety nie płacą alimentów ale wszyscy się zgodzimy, że tych przypadków jest zasadniczo mniej. A problem istnieje potężny, gdyż, uwaga: ponad milion polskich dzieci takich pieniędzy nie otrzymuje. Milion. Wow! Polska chętnie pozwala na okradanie dzieci: 84 procent małoletnich, którym zasądzono alimenty, niestety tych kwot nie dostaje.
Czyż nie jest odbieraniem godności zmuszanie kobiet do zdobywania recept na pigułkę „dzień po”, przy obłudnej argumentacji, że to nie jest witamina C, i że wszystko musi się odbywać pod kontrolą lekarską? Czy ktoś naprawdę myśli, że kobiety w Polsce masowo pragną przedawkować Postinor? A może pora pomartwić się o mężczyzn i zupełnie wolny dostęp do Viagry? Priapizm to ponoć nieprzyjemna sprawa...
Czyż nie jest odbieraniem godności ta niepisana nigdzie, ale mocno trzymająca się zasada, że kobieta na takim samym stanowisku jak mężczyzna zarabia mniej? Wyliczenia mówią, że to zazwyczaj około 83 procent męskiej pensji. A im wyżej w hierarchii prestiżu, tym gorzej, bo na kierowniczych stanowiskach te różnice sięgają nawet ponad 20 procent. Jakby to była jakaś kara za wdrapanie się na tę drabinę. Przyznam, że od lat zachodzę w głowę, na czym ów mechanizm polega. Nie dostałam nigdy satysfakcjonującej odpowiedzi. Obawiam się, że jej po prostu nie ma. Czy ktokolwiek zdrów na umyśle zgodziłby się na pracę za 83 procent pensji kolegi? Panowie, wyobraźcie sobie: łysi zarabiają mniej. Bo są łysi. 83 procent. Nieprzyjemne prawda? I niepojete! I niesprawiedliwe!
Czyż nie są odbieraniem kobietom godności słowa pracodawcy, cytowanego przez „Gazetę Wyborczą”, który utyskiwał na brak chętnych do pracy przy zbiorze truskawek? Za ów brak winił „500 +”, które to pieniądze spowodowały, że kobieta z trójką dzieci woli teraz siedzieć w domu i nic nie robić (sic!), niż pójść popracować u niego na polu. Praca opiekuńcza, wykonywana nieodpłatnie przez kobiety pozwala funkcjonować naszemu społeczeństwu. Chciałam przypomnieć, że bez tych kobiet „siedzących w domu”, nie uda się coś, co nazywamy zastępowalnością pokoleń. Nie będzie miał kto zarobić na emerytury właścicieli plantacji truskawek i wszystkich innych. Póki co, musimy się reprodukować. Nazywanie zaś wychowywania dzieci, czyli ciężkiej, fizycznej, wyczerpującej pracy „nicnierobieniem”, zakrawa na żart. No, ale to nie żart, to typowe podejście.
Wreszcie, czyż nie jest odbieraniem godności próba obalenia tego rachitycznego i zresztą całkowicie źle działającego „kompromisu aborcyjnego”, który pozwala na aborcję w trzech przypadkach? Odebranie kobietom tego prawa niestety może w najbardziej drastycznych przypadkach oznaczać odebranie im życia. Kto nie wierzy, niech sobie zgłębi problem. Zapisano na ten temat już wiele stron.
Dlatego chciałabym napisać: spotkajmy się w sobotę na Marszu Godności, który ma w podtytule to kluczowe sformułowanie „Prawa człowieka prawami kobiet”, w Warszawie, na placu Zbawiciela, w samo południe. Jedna z teorii dotyczących gorszych zarobków kobiet mówi, że panie na rozmowach kwalifikacyjnych po prostu żądają mniejszych pensji. Tak jakbyśmy wychowane w kulcie skromności, od dzieciństwa zaznajomione z zasadą „siedź w kącie, a znajdą cię”, w starciu z potężniejszą od nas siłą traciły rezon. Podobno.
Grażyna Plebanek, polska pisarka, która przez wiele lat mieszkała w Szwecji opowiedziała mi kiedyś taką dykteryjkę, w której do grupki szwedzkich dziewczynek podchodzi ktoś i pyta ją: „A co wy tu tak same siedzicie?”. Na co jedna z dziewczynek odpowiedziała: „Nie jesteśmy same, jest nas siedem!”
Nie jesteśmy same, jest nas wiele. Pewnie różnimy się w wielu sprawach i sporo nas dzieli. Ale połączyć powinno nas przynajmniej jedno: niezgoda na odebranie nam naszej człowieczej godności.