Omenaa Mensah: Polska to kraj, w którym rasizm istnieje
- Jestem jedną z nielicznych osób w tym kraju, które mogą wypowiadać się na temat braku tolerancji. Tylko wtedy, kiedy doświadczymy czegoś w życiu, możemy zabierać głos w tym konkretnym temacie – stwierdza dziennikarka Omenaa Mensah
24.08.2015 | aktual.: 11.06.2018 15:02
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Jestem jedną z tych osób w Polsce, które mają prawo mówić o rasizmie i braku tolerancji naszego społeczeństwa - twierdzi Omenaa Mensah, która wydała swoją drugą książkę pt. „Gorzka czekolada”. Opowiada też o tym, co spotykało jej mamę: Piękna, wykształcona kobieta i kardiochirurg Afrykańczyk byli wyzywani na ulicach. Moją mamę określono mianem białej prostytutki.
Ilona Adamska: Dlaczego mówisz, że jesteś „kolorowa”?
Omenaa Mensah: Zarówno biały, jak i czarny to kolory. Z ich mieszanki powstają kolejne odcienie: cappuccino, czekoladowy. Można powiedzieć, że jestem kolorowa nie tylko w głowie, ale i na zewnątrz (śmiech).
Czy uważasz, że Polska to kraj rasistów?
Myślę, że Polska to kraj, w którym rasizm istnieje. Nie powiem jednak, że jest to kraj rasistów. Istnieje również grupa ludzi otwartych, ceniących szacunek do innego człowieka. Młode pokolenie podróżuje i bywa w wielu miejscach. Z tematem różnorodności nie tylko w kwestii koloru skóry, ale również ogólnego wyglądu, mody i religii można zetknąć się, wykonując rozmaite zawody. Różnorodność jest wartością, która cechuje kraj kolorowy i ciekawy. Obecnie obserwuję pozytywne zmiany odnośnie świadomości społeczeństwa. Ale wciąż jest bardzo dużo do zrobienia.
Wydałaś książkę pt. „Gorzka czekolada”. Skąd wziął się pomysł na tak ciekawy tytuł?
Ktoś zaproponował mi tytuł „Apetyt na czekoladę”. Stwierdziłam jednak, że w kontekście mojej osoby ten tytuł mógłby sugerować, że w książce zahaczam o tematykę związaną z relacjami damsko-męskimi, a na razie w tej kwestii mam zbyt małe doświadczenie (śmiech). Książkę napisałam po to, by przelać na papier opowieści mojej mamy o przykrościach, jakie ją spotkały, kiedy poznała mojego tatę. Piękna, wykształcona kobieta i kardiochirurg Afrykańczyk byli wyzywani na ulicach. Moją mamę określono mianem białej prostytutki.
Mi także w życiu doskwierały stereotypy. Bywało, że ludzie niekiedy twierdzili, że atrakcyjna, wysoka i egzotyczna dziewczyna musi być idiotką lub prostytutką. Uważali również, że nie mam nic do powiedzenia i zabieram pracę innym. Ścieżka mojej kariery zawodowej nie była zbyt prosta. Pracuję w mediach nie tylko dzięki temu, że jestem egzotyczna, ale dlatego, że jestem pracowita i dobra w tym, co robię. Gdybym w telewizji wylądowała przez przypadek, nie byłabym tutaj przez 12 kolejnych lat. Poza tym widzom wydaje się, że pracownicy telewizji to nadludzie, którzy nie mają prawa do błędu i są chodzącymi ideałami. Istnieje grono osób nieskazitelnie czystych, ale ja nigdy taka nie byłam. Nawet nie chcę być idealna. Życie jest zbyt ciekawe i kolorowe, więc należy próbować różnych rzeczy.
W swojej książce sporo miejsca poświęcam tolerancji. Tylko wtedy, kiedy doświadczymy czegoś w życiu, możemy się wypowiadać na pewne tematy. Jestem jedną z tych osób w Polsce, które mają prawo mówić o rasizmie i braku tolerancji naszego społeczeństwa. Tytuł mojej książki „Gorzka czekolada” mówi o tym, że życie nie zawsze jest słodkie. Istnieją blaski i cienie pracy w mediach, a także bardzo gorzkie chwile - zwłaszcza w życiu kolorowej dziewczyny.
Jakie historie opisałaś?
W książce znalazło się wiele zabawnych historii dotyczących mojego koloru skóry, ponieważ mam ogromny dystans do siebie i czasami żartuję na ten temat. Zdaję sobie sprawę, że nauka tolerancji poprzez humor jest zdecydowanie efektywniejsza niż wykład poważnego prelegenta. Oczywiście, trzeba przy tym zachować szacunek do drugiego człowieka i nie wolno nikogo obrażać. Ale w książce oprócz tych śmiesznych historii pojawiają się także smutne i poważne opowieści dotyczące rasizmu, z którym miałam okazję się zetknąć. Opisałam historię, jak mój chłopak bił się, broniąc mnie.
Poruszyłam także temat małżeństwa moich rodziców na tle stereotypów panujących w latach 70. Ciekawą sytuacją była odmowa taksówkarza, który nie chciał obsłużyć białej kobiety wybierającej się w trasę z czarnoskórym mężczyzną. W książce można znaleźć relacje z mojej pierwszej podróży do Afryki.
Opowiedziałam również o pobycie w Stanach Zjednoczonych, gdzie pracowałam jako modelka i brałam udział w sesjach zdjęciowych. Wspomniałam też o uczestnictwie w programie „Red Light”, w którym rozpoczynałam swoją karierę telewizyjną, czym nadal wzbudzam jakieś niezdrowe emocje. Nie zapomniałam też opowiedzieć o pracy nad projektem realizowanym w Afryce podczas ostatnich miesięcy.
Media ekscytowały się, że w książce piszesz też o tych, którzy dyskryminowali cię za to, że jesteś „czekoladowa”.
W książce nie wytykam palcami konkretnych osób, ale myślę, że kiedy niektórzy wezmą ją do ręki, będą wiedzieli, że chodziło mi właśnie o nich. Ta książka jest dla tych, którzy nie czują się dobrze w swojej skórze, tak jak ja kiedyś. Bo przecież powodem braku akceptacji może być nie tylko kolor skóry - jak w moim przypadku. Ludzie nie akceptują innych z powodu odmiennej orientacji seksualnej, wyznania, wyglądu - osoby otyłe są wytykane, a nawet z powodu koloru włosów! Rudzi też nie mają łatwo w życiu. W „Gorzkiej czekoladzie” pokazuję na swoim przykładzie, jak własne „wady” przekuć w zalety. Moja egzotyka była dla mnie zmorą. Dziś mam wysokie poczucie własnej wartości i traktuję to jako atut, bo jestem zauważalna i mogę to wykorzystywać w dobrych celach, takich jak działalność charytatywna.
Czy wszyscy czytelnicy będą wiedzieli, o kim mowa?
Wielu czytelników na pewno się domyśli. Zdradziłam, dlaczego rozpoczęłam pracę w telewizji. Okazało się, że założyciel stacji od dawna myślał o podobnej prezenterce. Opowiedziałam także o małej Sami, którą spotkałam w redakcji programu „Dzień Dobry TVN”. Jej mama, która obecnie pracuje w mojej fundacji, wielokrotnie miała do czynienia z rasizmem. Sami bardzo przypomina mnie sprzed trzydziestu lat. Gdy poszła do szkoły, dzieci przezywały ją, krzycząc: Czarnuch! Murzyn! Myślę, że jest w tym wiele winy dorosłych. Przecież dzieci nie są rasistami, tylko naśladują zachowania i powtarzają słowa swoich rodziców.
Jesteś osobą, która potrafi zachować dystans i dzielnie walczy o tolerancję. Dlaczego podjęłaś się tak trudnego zadania? Czym według ciebie jest tolerancja?
Podczas pracy w telewizji wielokrotnie angażowałam się w różnorodne akcje charytatywne. Jako świadoma, wykształcona kobieta staram się pomagać innym w miarę swoich możliwości. Myślę, że jestem całkiem spoko babka (śmiech). Postanowiłam, że skoncentruję się na temacie tolerancji i edukacji, bo w tych kwestiach mam wiele do powiedzenia. Braku tolerancji doświadczałam od dziecka, a edukacja w moim domu zawsze była na piedestale. Kiedy postanowiłam zacząć swoją działalność, napisałam plan projektu dotyczącego tolerancji w Polsce i skontaktowałam się z panią reprezentującą fundusze europejskie, która zaproponowała mi nawiązanie współpracy z wybraną fundacją. Wolałam jednak otworzyć własną fundację.
Jej współfundatorem została Monika Ledóchowska oraz Daniel Ozon, który podróżuje ze mną do Afryki i bardzo wspiera nasze działania. To on opowiedział historię powstania fundacji swoim przyjaciołom z Ghany. Tamci przekazali to swojemu przyjacielowi, królowi rodu Asante w Ghanie - Otumfuo NANA Osei Tutu II, który to zaprosił mnie na swoje urodziny. Rozmawiając z nim, powiedziałam, co myślę na temat edukacji, jak ważna jest ona w życiu człowieka, bo przecież, tak jak pisała Hellen Keller: Najdonioślejszym wynikiem edukacji jest tolerancja. Zresztą od tych słów rozpoczyna się moja książka. Konstrukcja fundacji jest bardzo prosta. Opiera się na trzech filarach: edukacja, tolerancja, współpraca. Chcę zbudować szkołę dla dzieci ulicy w Ghanie, uświadomić ludziom wagę tolerancji oraz rozwijać współpracę biznesową pomiędzy Polską a Afryką.
* Znasz swoją wartość. Czy wyniosłaś to z domu?*
Często słyszę, że jestem dumna. Nie zaprzeczam, gdyż jestem dumna ze swojego pochodzenia, korzeni oraz koloru skóry. Wywodzę się z rodu Asante uznawanego w Ghanie za arystokrację. Rodzice wpoili mi poczucie własnej wartości. Zawsze powtarzali mi, że ważne jest to, co mamy w głowie, a także to, czego doświadczyliśmy i się nauczyliśmy. Urodę można sprytnie wykorzystać do sprzedawania swojej wiedzy i robienia fajnych rzeczy. Nie tylko dla siebie, ale też dla innych.
Jesteś kobietą uparcie dążącą do wytyczonego celu. Patrząc na rozwój twojej kariery, można stwierdzić, że wiesz, czego chcesz od życia.
W wieku 32 lat stwierdziłam, że wiem, czego chcę. To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Podziwiam ludzi, którzy uświadomili to sobie wcześniej. Moja córka już dzisiaj wie, co chciałaby robić w przyszłości. Sądzę, że z czasem może się to zmienić, ale podziwiam jej przemyślenia. Trzeba dużo przeżyć, aby w końcu zrozumieć, co nas kręci i bawi. Musimy spróbować wielu różnych kuchni, aby stwierdzić, którą lubimy najbardziej. Nie zamierzam usiąść w fotelu w wieku 70 lat i żałować tego, czego nie zrobiłam. Wolę żałować, że podjęłam się czegoś, a to nie wyszło.
Oprócz pracy w TVN prowadzisz fundację i własną firmę - Ammadora, w której powstają oryginalne meble. Prowadzisz także program „Domy gwiazd” w Domo+. Jak godzisz obowiązki zawodowe z życiem prywatnym, a zwłaszcza z rolą matki?
Poza tym, co wymieniałaś, często prowadzę też szkolenia z autoprezentacji. Uważam, że wszystko można pogodzić, wystarczy tylko chcieć. Podczas warsztatów, które prowadzę, często powtarzam: Jeżeli chcesz coś zrobić, szukasz sposobu, a jeżeli nie chcesz, szukasz wytłumaczenia. Zgadzam się w pełni z tym cytatem. Najważniejszy jest cel, który stanowi dziesięć procent sukcesu. Pięćdziesiąt procent gwarantuje plan, a czterdzieści procent – ciężka praca i działanie. Nie można się zniechęcać z powodu małych niepowodzeń. Droga do sukcesu jest długa i kręta. Często trzeba zrobić kilka kroków wstecz, zanim zrobi się krok milowy.
Opowiedz o swojej fundacji.
Dorota Wellman stwierdziła, że jestem odpowiednią osobą w tym kraju, która powinna zająć się tematyką tolerancji. Dlatego założyłam fundację Omenaa Foundation, która działa na rzecz tolerancji, a Dorota jest w radzie fundacji i aktywnie wspiera moje projekty. Cieszę się, że wiele osób ze świata mediów popiera moją działalność. Ich postawa świadczy o otwartości.
Jesteś absolwentką studiów doktoranckich na SGH. Jaki temat chcesz poruszyć w swojej pracy doktorskiej?
Interesują mnie ekonomiczno-społeczne perspektywy rozwoju Afryki Subsaharyjskiej. Podczas różnych konferencji, w których uczestniczę jako prelegent, opowiadam o Afryce w kontekście społecznym, ekonomicznym oraz atrakcyjności tamtych rynków. Bardzo interesuje mnie ten temat. Niewiele osób wie, że co piąte polskie dziecko wypija rano kubek kakao pochodzącego z Ghany. Z tego kraju pochodzi również złoto, z którego robione są liczne obrączki. Telefon, którego używasz, działa zapewne dzięki koltanowi wydobywanemu w Afryce. Konflikt pomiędzy Tutsi i Hutu był zaogniany m.in. przez czarne złoto, czyli ów koltan.
O tym się nie mówi, ale bogactwo Afryki w surowce mineralne jest często zmorą tego kontynentu. Ludzie nie mają o tym zielonego pojęcia.
W jednym z wywiadów wyczytałam, że jedyną rzeczą, na którą nie masz czasu, jest miłość.
To prawda, pojawił się taki moment. Tak musi być. Przez cały czas dotąd byłam z kimś. W wieku szesnastu lat poznałam chłopaka, z którym byłam przez osiem lat. Następny związek trwał trzy lata, a kolejny osiem. W moim dotychczasowym życiu nie pojawiło się zbyt wielu partnerów. Obecnie mam czas dla siebie. Dzięki zdobytemu doświadczeniu potrafię podjąć właściwe decyzje i nie inwestuję uczuć w coś, co nie do końca mi odpowiada. Po ostatnich, niezbyt przyjemnych przygodach sercowych, zrozumiałam, że ciężko jest znaleźć mężczyznę, który nie ma kompleksów. Odpowiedni partner powinien być co najmniej na tym samym poziomie społecznym, zawodowym, intelektualnym i finansowym. Facet powinien mieć pasję, coś, co go będzie inspirować, powinien być pracowity i pomocny kobiecie.
Jakich mężczyzn lubi Omenaa Mensah?
Zawsze chciałam poznać faceta, który byłby podobny do mnie, ponieważ posiadam bardzo dużo cech męskich i to przekłada się na moje życie zawodowe. Lubię silnych mężczyzn. Najlepszy partner to taki, na którego zawsze mogłabym liczyć. Chciałabym mieć świadomość tego, że wesprze mnie w każdej sytuacji, nawet wtedy, kiedy powinie mi się noga. Do tej pory było odwrotnie.
Jesteś osobą, która lubi pomagać. Twoja koleżanka po fachu - Agnieszka Cegielska - powiedziała, że pomaganie działa jak najzdrowszy i najcudowniejszy narkotyk, który bardzo uzależnia. Czy jesteś uzależniona?
Pomaganie jest czymś, co sprawia mi ogromną radość. Wykorzystuję swoją popularność do tego, aby zrobić coś fajnego i to mnie wciąga. Kiedyś angażowałam się w różne akcje, gdyż czułam taką powinność. Uważam, że osoby publiczne powinny wspierać akcje charytatywne i tym samym dawać przykład innym. Pomagając innym możemy poczuć satysfakcję, która jest najcenniejszą nagrodą. Chciałabym pozostawić po sobie coś wartościowego. Kiedy przyleciałam do Ghany, moi podopieczni przygotowali dla mnie występy. Opłaciłam im całoroczne stypendia. Aktualnie zbieram środki na budowę szkoły.
Stworzyłam serwis www.omenaa.pl, gdzie można wspierać edukację. Inwestuję w ten pomysł sporo czasu. Moje działania wspiera fundacja Hatima. Kiedyś Ewa Błaszczyk, którą zresztą odwiedziłam ostatnio z programem „Domy gwiazd”, stwierdziła, że największy sukces odnoszą fundacje powstające na skutek emocjonalnych przeżyć ich założycieli. Ewa Błaszczyk z determinacją dąży do realizacji celów na skutek osobistej tragedii. Ja natomiast odczuwam w Polsce czasami brak tolerancji. Chcę pomagać mądrze dzieciom w Afryce, dając im wędkę, jaką będzie zbudowanie szkoły, tak aby wykształcone dzieci same mogły na siebie zarobić, a nie rybę, jaką jest doraźna pomoc.
Grażyna Szapołowska w wywiadzie dla „Gali” powiedziała, że ludziom brakuje dziś śmiechu, poczucia humoru i dystansu do siebie. Czy też tak myślisz?
Ja to wszystko mam! Kiedy moja makijażystka malowała mnie do jednej z sesji zdjęciowych, zapytałam ją: Kasiu, jak to się stało, że Murzynowi coś się udało? (śmiech). Mam dystans do siebie i wiele sytuacji potrafię obrócić w żart.
Ilona Adamska/(ia)/(kg), WP Kobieta