Ostatnie pożegnanie następuje po pogrzebie. "Nie dam rady tego zrobić"
- Chłopczyk miał osiem lat i utopił się w stawie. Dom wyglądał zupełnie normalnie, ale w pewnym momencie zaprowadziła mnie do pokoju syna. Otworzyła drzwi, a ja się przeraziłam - opowiada Ewelina o znajomej, która nie uporała się ze sprzątnięciem rzeczy zmarłego dziecka.
08.10.2018 | aktual.: 08.10.2018 18:21
"Rzeczy, których nie wyrzuciłem" to tytuł książki Marcina Wichy, za którą otrzymał prestiżową nagrodę literacką Nike. Autor opisuje przedmioty należące do swoich zmarłych rodziców i idące za nimi historie, które mimo upływu czasu są bardzo wyraziste, zupełnie jakby rozgrywały się w równoległej rzeczywistości. Stolik do kawy, regał, półka na książki to nie tylko meble, to też dźwięki, zapachy i pełne czułości anegdoty, oddające charakter mamy autora.
Wicha udowadnia, że mieszkanie po zmarłych to coś więcej niż przestrzeń do uporządkowania. To miejsce, w którym ktoś, kto odszedł, wciąż żyje rozproszony na dziesiątki zwyczajnych, codziennych przedmiotów. Dla rodziny żegnanie zmarłego nie kończy się na ostatnim pożegnaniu. Jest jeszcze ostatnie sprzątanie - dlatego tak wielu Polaków nie wie, co zrobić z rzeczami po tych, których już nie ma.
*Rzeczy, z którymi nie możemy się rozstać *
- Moja znajoma dwa lata temu straciła dziecko. Chłopczyk miał osiem lat i utopił się w stawie. Kilka tygodni temu ją odwiedziłam. Dom wyglądał zupełnie normalnie, ale w pewnym momencie zaprowadziła mnie do pokoju syna. Powiedziała, że nikt tu nie wchodzi, tylko ona. Otworzyła drzwi, a ja się przeraziłam. Zobaczyłam, że wszystkie zabawki, wszystkie ubrania... wszystko jest nietknięte - mówi Ania. Znajoma przyznała, że raz na kilka dni dokładnie odkurza i zmienia pościel. Ale niczego nie wyrzuca. Ona cały czas czekała, aż to dziecko wróci - podsumowuje Ania.
- Babcia mieszkała w mieszkaniu komunalnym w Niemczech. Po jej śmierci nasza rodzina była zobowiązana do oczyszczenia i oddania mieszkania, żeby ktoś inny mógł je przejąć - opowiada Ewelina. Niestety, jej wujek nie był w stanie zabrać się za sprzątanie i blokował wszelkie próby, które podejmowała rodzina. - Przez kolejne trzy miesiące za grube pieniądze opłacał mieszkanie tylko po to, by nie pozbywać się rzeczy babci. W końcu żona zrobiła mu aferę, więc spakował wszystko do pudeł i przewiózł do Polski. Zorganizował spotkanie dla krewnych i przyjaciół, na którym rozdawał ubrania, meble, książki... przekonując, że wszystko jest bardzo wartościowe i na pewno nam się przyda. Ja dostałam wielki, sztuczny kwiat. Kazał mi go wziąć i obiecać, że nie wyrzucę - podsumowuje Ewelina.
- Babcia zmarła ponad rok temu. Dzieliła małe mieszkanie z dziadkiem. On chrapał, więc spał w salonie, a do niej należała sypiania. Pierwszy raz przyjechałam do dziadka dziewięć miesięcy po jej śmierci. Weszłam do sypialni i dostałam ataku paniki. Wszystko wyglądało dokładnie tak, jak za życia babci. Zegarek na szafce, kapcie w kącie, sweter na poręczy łóżka - mówi Ala. Jej mama widząc, że dziadek nie chce wziąć się za sprzątanie, zaproponowała wynajem firmy, która zajmuje się segregowaniem rzeczy po zmarłych. - Dziadek się oburzył i krzyczał, że obcy mu nie będą chodzić po domu. Dopiero teraz, czyli po ponad roku, sąsiadka wzięła sprawy w swoje ręce i oddała rzeczy babci do MOPS-u. Mieszkanie wygląda już normalnie, ale dziadkowi wcale nie jest od tego lepiej.
- Moja ciocia zginęła w wypadku samochodowym. Jechała z synem na film "Bogowie"... On ocalał, ona zmarła na miejscu - mówi Martyna. - Ciocia to była kobieta biznesu. Suknie z kokardami, perły, drogie kosmetyki... Babcia zwołała spotkanie wszystkich kobiet z rodziny, kazała nam nabrać jak najwięcej tych ubrań i w nich chodzić. Mówiła, że ciocia, by sobie tego życzyła, ale żadna z nas nie chciała. Miałyśmy straszne opory psychiczne, poza tym te ubrania do nas w ogóle nie pasowały. Ale grzecznie wzięłyśmy. Później babcia zbierała nasze stare ciuchy, żeby oddać do Caritasu. Do jednego pudła wepchnęłyśmy też stare suknie cioci. Myślałyśmy, że nie zauważy, ale zauważyła. Zadzwoniła do nas mówiąc, że musiałyśmy się pomylić, oddając rzeczy cioci, ale na szczęście ona to zauważyła i w porę "ocaliła" ubrania. I że czekają u niej w mieszkaniu na odbiór - podsumowuje Martyna.
"Oddawaj Tatę stopniowo"
Pod hasłem "Co zrobić z rzeczami zmarłych" w sieci roi się od porad pisanych przez blogerów i internautów udzielających się na forach. "Obecność koszuli bliskiej nam osoby nie zmieni naszego podejścia, naszej miłości i tęsknoty" - przekonuje autorka bloga dotyczącego umierania i namawia czytelników do oddawania rzeczy po zmarłych do Caritasu. Na katolickiej stronie dziewczyna pyta, czy wyrzucenie niepotrzebnych przedmiotów należących do jej zmarłego ojca będzie grzechem. "Oddawaj tatę powoli, spokojnie" - radzi jej autor bloga.
Na innej stronie internautka pisze o zmarłej kilka tygodni wcześniej matce. "Nie wyrzucę wszystkiego, nie dam rady tego zrobić" - stwierdza. W odpowiedzi pojawia się kilkadziesiąt komentarzy. "Na razie nie rób NIC, przynajmniej rok!" - radzi jeden z użytkowników, inny wysyła listę adresów schronisk dla bezdomnych kobiet. Ktoś zostawia swój numer telefonu pisząc, że chętnie zajmie się wszystkimi niepotrzebnymi ubraniami i meblami.
Na innym forum pojawia się wpis internauty, który bardzo stanowczo odradza wrzucania ubrań po zmarłym do pojemników ze znakiem "PCK". "Są niszczone, a odzież bywa przeznaczana na czyściwo przemysłowe" - przestrzega. Inny radzi, by zostawić rzeczy po zmarłym przy osiedlowym śmietniku. "W ciągu kilku godzin okoliczni menele wszystko zabiorą dla siebie" - pisze, sugerując, że jest to najbardziej praktyczna i szybka forma pozbywanie się niepotrzebnych przedmiotów.
Jak to w Polsce wygląda naprawdę
- Dzwonią do nas rodziny z prośbą o segregacje, odkażanie i pozbywanie się rzeczy po osobach zmarłych – mówi Łukasz Macander, właściciel firmy sprzątającej "Vector". Łukasz tłumaczy, że klienci zawsze proszą o wyrzucenie na śmietnik niemal wszystkiego prócz albumów, kaset, płyt i biżuterii. – To jest zawsze ten sam zestaw, który mamy zostawić. Ubrania jako pierwsze trafiają na śmietnik.
Dla Łukasza najtrudniejsze jest sprzątanie po starszych osobach, które mają tzw. syndrom zbieractwa. – Często to osoby, które nie mają rodziny i naszym zleceniodawcą jest wspólnota mieszkaniowa. Kilka tygodni temu zostaliśmy wezwani do jednego z dużych miast. W mieszkaniu zmarł facet, który od wielu lat zbierał śmieci. Gdy umierał, te rzeczy się na niego zawaliły i my razem z policją go dosłownie odkopywaliśmy spod tej sterty. Zajęło nam to dwie godziny –mówi.
Łukasz rzadko proszony jest o sprzątanie pokoi po zmarłych dzieciach. – Takie sytuacje zdarzyły się zaledwie kilka razy. Rodzice zazwyczaj wolą zrobić to sami. Pamiętam, jak sprzątałem mieszkanie po dwójce dzieci, które zabił ojciec. Zadzwonili do nas dziadkowie, bo nie byli w stanie wejść do pokoju dzieci. Poprosili, żebyśmy zostawili tornistry, zdjęcia i maskotki. Resztę usunęliśmy.
– Jest taka granica, że rodzina w żałobie decyduje się na wynajęcie nas albo od razu po śmierci bliskiego, albo w ogóle. Im dłużej rzeczy zmarłego leżą w mieszkaniu, tym więcej bólu to za sobą niesie i tym trudniej zabrać się rodzinie za sprzątanie. Nie zdarzył się jeszcze przypadek, żeby ktoś zadzwonił do nas po kilku miesiącach od śmierci. Wtedy skorzystanie z naszych usług jest dla nich rozdrapywaniem starych ran – podsumowuje Łukasz.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl