Blisko ludziOszukana i oszukująca. Dlaczego kobiety podszywają się pod mężczyzn

Oszukana i oszukująca. Dlaczego kobiety podszywają się pod mężczyzn

Oszukana i oszukująca. Dlaczego kobiety podszywają się pod mężczyzn
Źródło zdjęć: © 123RF
Helena Łygas
28.05.2019 17:47, aktualizacja: 29.05.2019 11:58

Przystojny brunet okazuje się szpetnym rudzielcem, a "180 cm" wzrostem mierzonym w kapeluszu. Poznając znajomych online, bezpieczniej stosować zasadę ograniczonego zaufania. Tyle że odkrycie, że wygadany Maciej jest nieśmiałą Anią, daleko wykracza poza to, co do czego ograniczamy zaufanie.

Zacznijmy od banału: tak, zawieranie znajomości online niesie za sobą ryzyko. Pomijając skrajne sytuacje, jak klikanie z Wojtkiem, który "też ma 12 lat" czy wyłudzenia "na wnuczka", są i zawody lżejszego kalibru.

Historia i literatura znają wiele takich przypadków. Joanna D'Arc czy legendarna Nawojka – rzekomo pierwsza polska studentka, która w męskim przebraniu uczęszczała na Uniwersytet Krakowski - podszywały się pod mężczyzn, żeby brać udział w sferach życia niedostępnych kobietom. Z kolei wyprzedająca swoje czasy postać literacka, Panna de Maupin, postanawia przebierać się za kawalera, by poznać płeć przeciwną, nim wyjdzie za mąż.

Jak jest z Tinderellami w męskich szatach? Trudno powiedzieć. Ile takich dziewczyn, tyle historii i motywacji. Rozmawiamy z oszukującą i z oszukaną.

Alter ego z przypadku

Kasia została Marcinem nie na Tinderze, ale na gadu-gadu i IMVU – portalu, który został spopularyzowany przez film "Sala samobójców". Potem doszedł jeszcze ask.fm, portal, na którym anonimowi internauci mogą zadawać dowolne pytania prowadzącemu profil, który na nie odpowiada publicznie. Kasia flirtowała zarówno z kobietami, jak i z homoseksualnymi facetami. Nie ukradła zdjęć z internetu, ale sfotografowała się jako Marcin – ukryła wszystkie cechy fizyczne, które mogłyby wskazywać na to, że jest dziewczyną i lekko przerobiła zdjęcie.

- Nie chciałam nikogo oszukiwać. Zaczęło się od tego, że odkryłam, że osoba prowadząca popularny fanpage podaje się za kogoś, kim nie jest. Założyłam fałszywe konto, żeby ją zdemaskować. Potem dodawałam kolejne profile, żeby urealnić swoją postać. Im dalej w to brnęłam, tym normalniejsze wydawało mi się to, że piszę jako Marcin. Zwłaszcza, że Marcin łatwo zjednywał sobie ludzi – opowiada mi Kasia.

Marcin zaprzyjaźniał się z kolejnymi osobami, niektóre nawet w sobie rozkochał. Zarówno chłopaków, jak i dziewczyny. Wkrótce Kasia częściej rozmawiała ze światem jako on niż jako ona sama.

Czasem żałowała, że nie jest facetem. Wydawało się jej to łatwiejsze. Czuła, że nie tylko więcej uchodzi jej na sucho, ale także, że ludzie są mniej oceniający i mniej od niej wymagają.

- Skończyłam z tym, bo czułam, że to zabrnęło za daleko. Nie chodziło nawet o wyrzuty sumienia, raczej o to, że czułam się oderwana od rzeczywistości. Tak się wkręciłam w znajomości zawierane jako Marcin, że nie miałam poczucia, że kogoś okłamuję. To też byłam ja. Ludziom, z którymi byłam najbliżej, powiedziałam, że jestem dziewczyną. Reagowali wściekłością. Wtedy mnie to dziwiło – wspomina Kasia. Nie umie wyjaśnić swojego zachowania. Z kilkunastu bliskich znajomości, które zawarła jako Marcin, przetrwała tylko jedna.

Catfishing ekstremalny

Kilka lat temu na festiwalu Sundance swoją premierę miał film "Catfish". Dokument pokazywał historię Neva, 24-latka, który poznał w sieci dziewczynę z drugiego końca Stanów. Mimo że nigdy nie rozmawiał z nią poza okienkiem czatu, zakochał się.

Ariel i Henry, prywatnie przyjaciele chłopaka, wyruszyli z kamerą w podróż w poszukiwaniu kobiety, która miesiącami wykręcała się od spotkania. Temat podszywania się online wydał się wówczas na tyle nowatorski, że MTV zamówiło u twórców serial dokumentalny w odcinkach.

Przyjaciele pomagali w konfrontacji w realu osobom, które miały uzasadnione podejrzenia co do prawdomówności swoich internetowych miłości. Większość oszustów i oszustek okazywała się nieatrakcyjna fizycznie czy prowadząca zupełnie nieatrakcyjne życie w porównaniu do tego kreowanego w sieci, ale zdarzali się i tacy, którzy podszywali się pod osoby płci przeciwnej. Dlaczego? Najczęściej sami nie wiedzieli. Mówili, że z nudów czy z poczucia osamotnienia. No i oczywiście przekonania, że się nie wyda.

"Buziaczki, Igor"

W przypadku "chłopaka" Izy się wydało. Poznali się na Tinderze. Pisali przez kilka miesięcy, ale on nie zapraszał jej na spotkanie. Tłumaczył, że jest zapracowany i że tak dużo razy był na beznadziejnych randkach, że teraz woli najpierw z kimś popisać, żeby mieć pewność, że znajomość ma sens. Wierzyła.

Jeśli chodzi o demaskowanie podszywających się pod kogoś innego osób, najczęściej zaczyna się od zdjęcia. Przeważanie jest "za dobre" – faceci są umięśnieni, a jednocześnie wymuskani, z perfekcyjnie ułożonymi fryzurami. Bardziej przypominają portfolio modela czy aktora niż zdjęcia chłopaka, którego zwykła dziewczyna może poznać ot tak.

Dziewczyna, która podszywała się pod Igora, z którym pisała Iza, z pewnością miała spore doświadczenie z Tinderem i wiedziała jak zrobić wiarygodny profil. Izie nawet nie przyszło do głowy, żeby google'ować zdjęcia. Były zwyczajne. Ot, młody chłopak na wakacjach ze znajomymi czy na balkonie z papierosem. Dopiero potem, kiedy matactwo wyszło na jaw, poszperała w sieci. Okazało się, że zdjęcia były autentyczne, bo zostały ukradzione chłopakowi z drugiego końca Polski. Szanse, że fałszywy profil znajdą jego znajomi, były nikłe. Niewiele osób ustawia w aplikacji odległość wyszukiwania potencjalnych partnerów większą niż 50-100 kilometrów.

- Wydało się przez przypadek. Kiedyś Igorowi skończył się internet w telefonie. Zaproponowałam, żebyśmy przerzucili się na sms-y. Potem wróciliśmy do rozmów przez aplikację. W któryś weekend poszłam ze znajomymi wieczorem nad Wisłę. Na Tinderze wyświetla się odległość danej osoby od ciebie. Wtedy pokazało tylko kilometr. Aż mnie zatkało, mimo że mieszkaliśmy w jednym mieście, nigdy wcześniej nie byliśmy w tak niewielkiej odległości – wspomina Iza.

Różnie tłumaczyła sobie niechęć do spotkań swojego "wirtualnego chłopaka". Myślała, że może jest nieśmiały, przytył albo może ma jakieś problemy na tle seksualnym i dlatego odwleka moment zapoznania. Postanowiła poczekać kilka godzin i zadzwonić na numer Igora. Założyła, że w międzyczasie oboje się podpiją i pierwsze spotkanie wypadnie spontanicznie.

Rzeczywiście, Igor się podpił. Na tyle, że niewiele myśląc, odebrał dzwoniący telefon. Iza myślała, że może to koleżanka, więc wesoło się przedstawiła i poprosiła o przekazanie komórki Igorowi. Po drugiej stronie usłyszała tylko przerażone "o Jezu" i sygnał rozłączonego połączenia. Zaczęła wypisywać i wydzwaniać. "Igor" w końcu wyłączył telefon.

- Jak głupio by to nie brzmiało, byłam zauroczona, może nawet trochę zakochana. Nie odpuszczałam. Wypisywałam, bo chciałam wiedzieć, co właściwie się stało. W końcu odpisał, a raczej odpisała, że jest dziewczyną, a nasza znajomość miała być takim żarcikiem. Wiesz, co napisała, zanim wywaliła mnie z par? "Buziaczki" i dodała uśmiechniętą buźkę – piekli się Iza.

Nie chce wdawać się w szczegóły znajomości i wspominać, czego to Igor jej nie pisał, bo mimo że sytuacja miała miejsce już trzy lata temu, nadal czuje zażenowanie.

- Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie miałam żadnej możliwości odreagowania całej sytuacji. Nie mogłam skonfrontować się z tą dziewczyną i zwyczajnie po ludzku się wściec. Wstydziłam się opowiadać o tym komukolwiek. Wstydziłam się, że byłam taka naiwna, chociaż to nie ja zrobiłam świństwo – streszcza Iza.

Zemsta albo frustracja

Zdaniem psychoseksuolożki Bianki-Beaty Kotoro, podszywanie się pod osobę płci przeciwnej dotyczy przede wszystkim bardzo młodych kobiet.

- Dojrzała osoba raczej nie będzie bawiła się w takie rzeczy, chyba że z zemsty albo z głębokiej frustracji – zaznacza Kotoro.

Oprócz szukania w ten sposób własnej tożsamości, dowcipu czy eksperymentu, który przeradza się z czasem w więź emocjonalną, psychoseksuolożka dostrzega dwa możliwe powody podszywania się pod mężczyzn przez młode kobiety.

- Może chodzić tu o nieuświadomiony biseksualizm czy homoseksualizm. Dziewczyna nie zdaje sobie do końca sprawy z własnych preferencji albo nie umie nazwać rzeczy po imieniu, zmierzyć się z nimi. Łatwiej jej więc nawiązywać tego typu relacje udając chłopaka, niż występując otwarcie jako lesbijka lub osoba biseksualna. Innym powodem może być problem z wchodzeniem w relacje z mężczyznami heteroseksualnymi u niedojrzałych emocjonalnie kobiet. Mają one wyobrażenie i doświadczenie, jak rozmawiać z dziewczynami, więc podszywają się pod mężczyzn, bo to dla nich łatwiejsze niż prowadzenie swobodnej konwersacji z osobą płci przeciwnej. Wiedzą, co inna kobieta chciałaby usłyszeć – wyjaśnia zjawisko Bianca-Beata Kotoro.

Psychoseksuolożka uważa, że kwestia jest delikatna, dotyka bowiem istoty tego, jak istotna (lub: nieistotna) jest płeć w przypadku zakochiwania się. Przywołuje scenę z komedii "Pół żartem, pół serio". Dwaj bezrobotni muzycy przebierają się za kobiety, żeby dołączyć do żeńskiego zespołu. W międzyczasie jeden z nich zakochuje się w granej przez Marilyn Monroe Sugar, zaś drugi w przebraniu Daphne rozkochuje w sobie podstarzałego milionera.

W jednej ze scen Daphne wyznaje adoratorowi, że jest mężczyzną, ale jest już za późno na trzeźwy osąd sytuacji.

"Wszyscy mamy jakieś wady" – odpowiada milioner Jerry'emu (Daphne).

Przeczytaj także:

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (65)
Zobacz także