"Chory pomysł". Rodzice są wściekli po decyzji MEN

"Chory pomysł". Rodzice są wściekli po decyzji MEN

Od kilku dni część uczniów jest zwolniona z obowiązku prac domowych
Od kilku dni część uczniów jest zwolniona z obowiązku prac domowych
Źródło zdjęć: © East News
05.04.2024 13:08, aktualizacja: 05.04.2024 14:15

Brak zadań domowych i ćwiczenia dla chętnych w klasach 1-3. Jak rodzice komentują ostatnie zmiany po pierwszym tygodniu? - Chory, totalnie chory pomysł - ocenia Klaudia, mama drugoklasistki. - U nas przykład z wczoraj: nie ma nic zadane, plecak w kąt i tyle - mówi Emilia.

1 kwietnia 2024 roku w polskim systemie edukacji zaszły zmiany. Zgodnie z nowymi ustaleniami MEN, w klasach 1-3 nauczyciel nie może zadawać pisemnych prac domowych oraz tych praktyczno-technicznych. Na tym etapie obowiązkowe pozostają jedynie zadawane do domu ćwiczenia usprawniające motorykę małą, które nauczyciel ma też prawo ocenić.

W przypadku klas IV-VIII uczeń może otrzymać jedynie nieobowiązkową pracę domową pisemną lub praktyczno-techniczną, która jednak nie będzie poddawana ocenie. Nauczyciel będzie mógł jedynie przekazać, co dziecko wykonało dobrze, a co wymaga poprawy i zgłębienia tematu.

Rodzice uczniów szkół podstawowych przyglądają się swoim pociechom. Mają mocno podzielone zdania w kwestii zadań domowych, i zastanawiają się, jak zachęcić uczniów do powtarzania materiału w domu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Pierwszy tydzień bez prac domowych. "Teraz będzie jeszcze gorzej"

Za nami pierwszy tydzień bez obowiązkowych prac domowych w szkołach podstawowych. Choć z pewnością wielu uczniów podchodzi do sprawy entuzjastycznie, część rodziców i nauczycieli już widzi na horyzoncie poważne problemy.

- Zadania domowe dla chętnych. Jak namówić dziecko, żeby zrobiło, skoro nie jest chętne? Córka jest w drugiej klasie na etapie mnożenia i dzielenia, ciężko zagonić do nauki, bo przecież nie ma zadania. Chory, totalnie chory pomysł - mówi Wirtualnej Polsce Klaudia, mama drugoklasistki.

Dodaje, że wystarczyłoby jedynie zmniejszenie liczby zadawanych ćwiczeń, aby dzieci, zmęczone po szkole, miały czas na odpoczynek i nie musiały długo siedzieć nad zeszytami. Jednak zupełny brak obowiązkowych zadań jest dla niej pomyłką.

- Córka zazwyczaj miała jedno, dwa zadania plus jakaś czytanka, aby ćwiczyć czytanie, i to było okej. Więc tutaj ilość ma największe znaczenie, bo dzieciaki też wracają zmęczone ze szkoły. Jak mają zrobić po cztery strony ćwiczeń, to wiadomo, że będą złe, bo to za dużo - kwituje.

"Nie ma nic zadane, plecak w kąt i tyle"

Z podobnymi praktykami już spotkała się Marlena, mama trojga dzieci. Najmłodsza - drugoklasistka, od początku kwietnia nie przynosi do domu żadnych zadań. Jeśli jakieś się pojawiają, uczniowie odrabiają je na świetlicy. Starsi bracia dziewczynki, którzy uczęszczają kolejno do piątej i siódmej klasy, sami stwierdzili, że brak prac domowych nie jest za dobrym pomysłem.

- Nauczyciele w ich klasach mówią to samo i są zdziwieni, że ktoś w ogóle to wymyślił. Myślę, że bardzo duża część rodziców, przynajmniej u nas, jest przeciwna i dziwi się, skąd w ogóle taki pomysł i czyja to była inicjatywa - wyznaje Marlena.

Mama uczniów podstawówki podkreśla, że wszędzie spotyka się z negatywnymi komentarzami na ten temat. Zachwyceni tym pomysłem nie są zarówno rodzice, jak i nauczyciele i dzieci.

- U nas przykład z wczoraj: nie ma nic zadane, plecak w kąt i tyle. Oczywiście wzięłam ten plecak i wytłumaczyłam córce, że to nie na tym ma polegać. Powtórzyłyśmy materiał, jakieś słówka itp. Córka w czwartej klasie, niektóre dzieci nie umieją tabliczki mnożenia, gdzie uczyły się tego od najmłodszych klas... Teraz będzie jeszcze gorzej. Totalnie beznadziejny pomysł - dodaje Emilia, która wyprosiła na córce powtórzenie materiału ze szkoły.

"Już dawno powinno tak być w państwowych szkołach"

Marta z kolei przygląda się zachodzącym zmianom na plus. Jej córki od pewnego czasu uczęszczają do szkoły prywatnej, gdzie nie obowiązują zadania domowe. Młodsza z pociech nie ma też systemu ocen i sprawdzianów.

- Szkoła jest nastawiona tak, że uczeń ma chcieć się uczyć, a nie musieć. Mają swoje fajne metody, także dla nas to żadna nowość. Uważam, że już dawno powinno tak być w państwowych szkołach. Córka trafiła do prywatnej z powodu złych doświadczeń w państwowej, gdzie był wyścig szczurów - tłumaczy.

Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

© Materiały WP
Źródło artykułu:WP Kobieta