Blisko ludziPijany partner na weselu. Zamiast dobrej zabawy wstyd i kompromitacja

Pijany partner na weselu. Zamiast dobrej zabawy wstyd i kompromitacja

Pilnowanie pijanego partnera na weselu to trochę jak opieka nad dzieckiem. Tyle, że pełnoletnim. Dla wielu kobiet to przykra konieczność. Zdarza się, że mimo starań ich wysiłki są karkołomne, a impreza kończy się kompromitacją w oczach rodziny i znajomych.

Pijany partner na weselu. Zamiast dobrej zabawy wstyd i kompromitacja
Źródło zdjęć: © 123RF

29.08.2019 | aktual.: 29.08.2019 16:22

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Zaczyna się od lampki szampana. Kończy – urwanym filmem tuż po północy. Większość par młodych doskonale pamięta swój ślub. Gorzej jest z ich gośćmi. Polscy mężczyźni nie wylewają za kołnierz. Kolejka ze szwagrem, bratem i dawno niewidzianym wujkiem, to obowiązkowy punkt każdego wesela. – O jeden kieliszek za dużo – tłumaczą rano. Ich partnerki nie zawsze są w podobnie dobrym humorze. Pilnują, aby ich faceci nie pobili nikogo, nie zasnęli na krześle albo nie zwymiotowali na stół. Nie zawsze upilnują.

Przed północą byli już w domu

Monika w zeszłym roku była na weselu siostry. Zabrała ze sobą Pawła, z którym spotykała się wówczas od kilku miesięcy. Przystojny, dobrze wykształcony partner miał zrobić wrażenie na jej rodzicach. I zrobił. Problem w tym, że nie takie, jakiego Monika się spodziewała. Po zajęciu miejsca przy stole Paweł narzucił strasznie szybkie tempo picia. Łatwo się domyślić, jak to się skończyło.

– Jak zobaczyłam go pijącego kolejną kolejkę wódki, to zażartowałam, żeby zwolnił, bo nie wytrzyma do oczepin. Wykrakałam. O 22:00 tańczył na parkiecie bez koszuli. Godzinę później leżał w łazience. Nie wrócił już na salę. Mój brat pomógł mi zapakować brudnego od wymiocin Pawła do taksówki. Przed północą byliśmy w domu – wspomina Monika.

30-latka nie ukrywa rozczarowania. Na wesele szykowała się od kilku miesięcy, a na parkiecie pojawiła się tylko kilka razy. Przez pozostały czas musiała pilnować pijanego partnera. Zniesmaczeni byli również jej rodzice, którzy nie mogli uwierzyć, kogo ich córka przyprowadziła na ślub. Kilka miesięcy po weselu Monika rozstała się z Pawłem. Ostatnio widziała na jego Facebooku zdjęcia z jakiegoś wesela. – Ciekawe czy tym razem też dał taki popis – żartuje.

Szef znalazł jej pijanego męża

Zeszłoroczne wesele podobnie wspomina 25-letnia Dorota z Warszawy, która zaproszona została na ślub koleżanki z pracy. Poszła z mężem. – Na imprezie było dużo ludzi z firmy, nawet mój szef z żoną. Wiem, że mój mąż ma słabą głowę, więc od początku mówiłam mu, aby uważał. Oczywiście postawił na swoim. Narobił mi takiego obciachu, że przez tydzień wstydziłam się chodzić do pracy – opowiada.

Na początku wesela Monika bawiła się świetnie. Około 21:00, kiedy wróciła z papierosa, zauważyła, że jej mąż zniknął. Szukała go na sali, w łazience i na tarasie. Nigdzie go nie było. Kobieta szybko zaangażowała do pomocy znajomych. Po jakimś czasie zrobiło się ciemno, a teren hotelowy był na tyle duży, że trudno było go znaleźć. Ostatecznie kompletnie pijanego mężczyznę zauważył… szef Moniki, który trzeźwy wsiadał do swojego samochodu. Dawid postanowił uciąć sobie drzemkę. Na trawie.

Zabójcza mieszanka

Większość par młodych dba o to, żeby na ich weselu nie zabrakło wódki. Sytuacja, w której goście nie mają co pić, jest ostatnim, o czym marzą nowożeńcy. Niestety, czasami alkoholu jest za dużo. Właśnie tak było w przypadku ślubu, na którym była w maju 28-letnia Marysia. Kobieta wspomina, że państwo młodzi się postarali. Poza wódką był kącik z różnymi gatunkami whisky oraz bar, gdzie dostępne były kolorowe drinki. Jej mąż chciał spróbować wszystkiego.

– Mam wrażenie, że na weselu Łukasz wymieszał wszystko, co się da. Wódkę, whisky, gin. Na końcu zniszczyły go chyba koktajle, które traktował jako popitkę. Mąż często po alkoholu dostaje małpiego rozumu, ale wtedy już przesadził – wspomina.

Na początku jego stan był nawet zabawny. Łukasz wcielił się w rolę wodzireja i rozbawiał gości. Sypał żartami jak z rękawa i zachęcał do zabawy. Później było coraz gorzej. Mężczyzna zaczął kłócić się z DJ-em. Chciał włączać własną muzykę. Mało kto chciał się jednak bawić przy ciężkiej, rockowej muzyce puszczanej przez Łukasza. Po kilku piosenkach mężczyzna w końcu wrócił do stołu. Nie skończył jednak pić.

Po kolejnych kolejkach był coraz bardziej agresywny. Do tego stopnia, że zaczął kłócić się z innymi weselnikami. O pieniądze. – Usłyszałam jedną jego dyskusję i nie mogłam w to uwierzyć. Mój mąż przechwalał się tym, ile zarabia. Wykłócał się również o to, kto ma lepszy samochód. Tego było już za wiele. Zachowywał się jak prawdziwy wieśniak – wspomina Marysia. Nie było jeszcze oczepin, a ich zabawa już się skończyła.

Kobieta postanowiła zabrać męża i ewakuować się do domu. Nie chciała narażać się na więcej wstydu. – Jak wróciliśmy, to myślałam, że go zabiję. Rano trochę mi przeszło. Cieszę się, że w tym roku nie idziemy już na żadne wesele – podsumowuje.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (183)