Blisko ludziPo wielomiesięcznym zamknięciu wreszcie będą mogły zaszaleć. W sanatoriach

Po wielomiesięcznym zamknięciu wreszcie będą mogły zaszaleć. W sanatoriach

Po wielomiesięcznym zamknięciu wreszcie będą mogły zaszaleć
Po wielomiesięcznym zamknięciu wreszcie będą mogły zaszaleć
Źródło zdjęć: © Getty Images
Aneta Malinowska
16.07.2021 18:43

Jolancie, Basi i Krystynie mocno dała się we znaki pandemiczna samotność. Teraz każda z nich chce znowu cieszyć się życiem. Już niebawem zaszczepione i pełne optymizmu, wybierają się do sanatoriów, licząc nie tylko na poprawę zdrowia fizycznego, ale przede wszystkim wierząc w ukojenie emocjonalne, jakiego tam doświadczą.

Okazuje się, że pobyt w sanatorium nie ogranicza się jedynie do zabiegów zdrowotnych. Kwitnie tam niezwykle bogate życie uczuciowe pensjonariuszy, które dosyć często przeradza się w namiętne romanse.

Sanatoryjne emocje i seks są dowodem na to, że ludzie w każdym wieku poszukują przygód, uczuć i emocjonalnego spełnienia i takie według moich rozmówczyń w sanatoriach kwitną.

Każda z pań, z którymi rozmawiałam, po 1,5 roku ograniczeń spowodowanych pandemią, wreszcie szykuje się do kolejnego w życiu turnusu. Żadna z nich nie ukrywa, że z tegorocznym wyjazdem, jak za każdym poprzednim razem, wiąże wielkie nadzieje, nie tylko na poprawę zdrowia, ale przede wszystkim na miło spędzony czas.

"Jeżdżę do sanatoriów dowartościować się przy męskich spojrzeniach"

65-letnia Jolanta Kawecka od lat jeździ prywatnie do sanatoriów. Wybiera takie rozwiązanie ze względu na to, że nie musi czekać, aż NFZ wyznaczy jej termin, tylko jedzie, kiedy uzna za stosowne i kiedy najbardziej jej pasuje. Poza tym sama wybiera, gdzie chce jechać, w jakim pokoju mieszkać i na jakie zabiegi chodzić.

- Zabiegi są ważne, ale nie ukrywam, że jeżdżę do sanatoriów, aby się wyrwać z rutyny codzienności i dowartościować przy męskich spojrzeniach — wyznała w rozmowie z WP Kobieta.

Dawniej, gdy Jolanta była mężatką, każdy wyjazd do sanatorium wiązał się z wielkim zamieszaniem.

- Mąż obawiał się zdrad. Gdy jechałam sama, robił mi kosmiczne awantury, których pokłosiem był nasz rozwód. Nie zdradziłam go wtedy, ale gdy się rozstaliśmy, zaczęłam rozsmakowywać się w sanatoryjnym życiu i przygodach – powiedziała Jolanta.

Pani Jola powiedziała, że mimo iż nowego męża nadal nie znalazła, to przy okazji każdego wyjazdu znajduje się w jej kręgu ktoś, kogo bliskość i zainteresowanie dowartościowują ją i zaspakajają jej potrzeby emocjonalne.

Do sanatoriów od 20 lat jeździ co roku, tylko w ubiegłym nie była, bo bała się koronawirusa. Teraz jest zaszczepiona i z wielką niecierpliwością czeka na sierpniowy wyjazd.

- Jestem głodna wrażeń i stęskniona męskiej adoracji – dodała na koniec rozmowy.

"Lubię się tam podobać"

72-letnia Krystyna Zielińska, podobnie jak Jolanta jeździ do sanatoriów od wielu lat, z tą różnicą, że ona tylko w ramach NFZ, w związku z czym nie są to wyjazdy co roku, a co 2-3 lata.

- Miałam jechać w ubiegłym roku, niestety z powodu pandemii termin został zmieniony. Wyjadę dopiero jesienią tego roku – powiedziała w rozmowie z WP Kobieta.

Pani Krystyna bardzo lubi podekscytowanie, jakie wiąże się z wyjazdami do sanatoriów.

- Uwielbiam te wyjazdy, a im jestem starsza, tym bardziej. Przede wszystkim dlatego, że w odmienności od życia codziennego, w sanatoriach ciągle coś się dzieje. W domu siedzę sama i wpadam w kiepskie nastroje i depresję – wyznała. - W ubiegłym roku byłam cały czas sama. Nie widywałam się z córką, bo ona mieszka 300 km dalej. Pandemia zrobiła wielkie spustoszenie i spotęgowała moją samotność. Bałam się COVID-19. W tym roku w lutym zaszczepiłam się i teraz wreszcie wyjadę. Już bez większego stresu. Mam nadzieję, że będzie to kolejny ekscytujący wyjazd.

Emerytka opowiada, jak przygotowuje się do wyjazdu.

- Gdy tylko dostaję informację, kiedy zaczynam turnus, od razu przechodzę na dietę. Umawiam się do kosmetyczki, fryzjera. Kupuję nowe rzeczy na wyjazd. Lubię się tam podobać – powiedziała spragniona wrażeń kuracjuszka.

- Za pierwszym razem pojechałam zwyczajna, bez żadnych przygotowań, wśród innych bywalczyń czułam się jak szara myszka. Żaden mężczyzna nie zwrócił na mnie wtedy uwagi, mimo że byłam o wiele lat młodsza. Wówczas jedna ze współlokatorek zdradziła mi sekret. Powiedziała, że w sanatorium, żeby się dobrze bawić, trzeba wyglądać, rzucać się w oczy – wzięłam sobie te rady do serca i za każdym razem się sprawdzają - dodała.

Pani Krystyna zapewniła mnie, że nie szuka na sanatoryjnych turnusach męża.

- Ale przyjaciel, jakaś przyjazna dusza przynajmniej na czas turnusu, zawsze się znajdzie. I proszę sobie nie myśleć, że chodzi o seks, nie w moim wieku, myślę raczej o miłych rozmowach, adoracji — wyznała Krystyna.

"Po pobytach w sanatoriach byłam zaręczona już trzy razy"

Podobnie do pobytów w sanatoriach podchodzi 55-letnia Basia Kawcka, która do uzdrowisk jeździ, odkąd 10 lat temu brała udział w wypadku samochodowym.

– Niestety tamto zdarzenie odbiło się na moim zdrowiu i od tamtego czasu pobyty w sanatoriach są mi bardzo potrzebne – powiedziała Basia, która oprócz poprawienia stanu zdrowia z pobytami w sanatoriach wiąże nadzieję na spotkanie miłości.

- Za każdym razem coś się dzieje. W ostatnich kilku latach, po pobytach w sanatoriach byłam zaręczona już trzy razy. Zawsze z poznanymi tam panami. Jednak do żadnego ślubu wciąż nie doszło – powiedziała.

Gdy zapytałam dlaczego, wyznała, że z każdym było inaczej. Zazwyczaj jednak na przeszkodzie, aby sfinalizować temat, stawały powiązania rodzinne jej partnerów.

- Każdy z narzeczonych miał dorosłe dzieci, byłe żony, jakieś majątki lub nieuregulowane sprawy prawne. Masa komplikacji i problemów, w efekcie czego psuło się między nami, więc może dobrze, że żadnego z tamtych ślubów nie było - zauważa Basia.

Pani Basi jeszcze nie udało się znaleźć męża, za to w rozmowie zapewniła mnie, że kilku jej koleżankom z turnusów – tak.

- Trzy znajome z sanatoriów, z którymi przyjaźnię się do dziś, są aktualnie żonami panów poznanych w uzdrowiskach. Na jednym ze ślubów byłam nawet świadkową – pochwaliła się kobieta i dodała, że według jej doświadczeń i obserwacji najłatwiej zawsze jest upatrzonego mężczyznę poderwać na dancingach.

- Wie pani, trochę alkoholu, makijaż, "dekoldzik" i się dzieje. Młodzież chodzi na dyskoteki albo wyjeżdża na obozy, my seniorzy mamy sanatoria. Wielokrotnie widziałam, jak panie zachęcają panów, których zawsze jest mniej, a gdy któryś ma odwagę podejść, to zazwyczaj bez ceregieli. Potrafią złapać za kolanko czy pierś, a później już wiadomo – opowiada kobieta.

Sanatorium to dla wielu osób szczyt wyjazdowych marzeń. Nie da się ukryć, że dla polskich emerytów to często jedyna okazja pobytu poza domem, a do tego pobytu wśród rówieśników.

Przedłużająca się pandemia koronawirusa zwłaszcza starszym osobom ograniczyła kontakty towarzyskie, także nie ma się co dziwić, że moje rozmówczynie z takimi emocjami i nadzieją czekają na kolejny wyjazd i spotkania w większym gronie.

Według badań OBOP z 2019 roku, 60 proc. kuracjuszy przyznaje się do flirtu w sanatorium. Co ósmy szuka bliższej relacji, dla większości z nich stan cywilny turnusowej partnerki lub partnera nie ma większego znaczenia. Jednocześnie 3/4 badanych utrzymuje, że zawarte na sanatoryjnych turnusach znajomości są wyłącznie platoniczne.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (234)
Zobacz także