Prawdziwa ślubna katastrofa!
Stres, napięcie, praca w weekendy, nieregularne dochody, wymagający klienci. Podarty welon, histeryzujący pan młody, brak ogrzewania w sali weselnej i piramida z kieliszków z szampanem, która runęła z hukiem. Praca organizatora ślubów to nie jest zadanie dla mięczaków…
27.05.2011 | aktual.: 27.05.2011 13:10
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Stres, napięcie, praca w weekendy, nieregularne dochody, wymagający klienci. Podarty welon, histeryzujący pan młody, brak ogrzewania w sali weselnej i piramida z kieliszków z szampanem, która runęła z hukiem. Praca organizatora ślubów to nie jest zadanie dla mięczaków…
Niewielu organizatorów ślubów jest skorych do rozmowy o weselno – ślubnych koszmarach. Mało z nich przyzna się, co w tym zawodzie jest męczące, niełatwe i stresujące. Przyznanie do słabości jest w pewnym sensie dyskwalifikujące, bo doskonały organizator ślubów powinien być prawdziwym człowiekiem-orkiestrą. To zawód, który wymaga silnej psychiki i uśmiechu od ucha do ucha w każdej sytuacji. To praca dla super kobiety, która w małym palcu posiada umiejętności, które pozornie wydawać się mogą zupełnie nieprzydatne.
Anna od dziesięciu lat prowadzi nieźle prosperującą firmę, zajmującą się organizowaniem ślubów. Zawodu uczyła się w Anglii, w tamtejszej, nieznanej sobie firmy, jak potem okazało się giganta w branży: - Ustawiałam krzesła i odkurzałam dywany, aby po kilku miesiącach awansować na dziewczynę do zaklejania kopert – Anna przyznaje, że mimo iż filmy o planowaniu ślubów to hollywoodzka fantazja, to czasem z prawdą się nie mijają. - Bardzo bym chciała, żeby ciągle trafiały mi się takie zamówienia, gdzie budżet wesela jest najmniejszym problemem – mówi Anna. – Od czasu do czasu trafiają mi się perełki, wesela roku. Dają chleb, ale też siwe włosy.
Agata Chutnik z firmy „Agaya”, zajmującej się kompleksową organizacją wesel, przyznaje, że największym problemem dla wedding planera jest zostawienie wszystkiego na ostatni moment przez narzeczonych. - Wynika to najczęściej z niewiedzy lub jakiegoś zaniedbania, spowodowanego działaniem pod presją czasu, w ciągłym biegu i załatwianiem wszystkiego tuż przed pracą lub między pracą a innymi zajęciami – mówi Agata Chutnik.
- To wprowadza chaos, który w pewnym momencie zaczyna przerażać przyszłych państwa młodych. Czasem zapominają oni o fundamentalnych sprawach, związanych nawet z formalnościami lub podpisaniem umów z niektórymi podwykonawcami. Tego można uniknąć – Agata Chutnik podkreśla, że trudniej przewidzieć sytuację, w której podwykonawca na tydzień przed ceremonią nagle się wycofuje.
Wedding planerzy przyznają też, że jakkolwiek potrafią sobie radzić z materią, tak kwestie ducha to o wiele trudniejsza sprawa. Na forum internetowym, na którym organizatorzy ślubów (zawodowcy i amatorzy) dzielą się swoimi przemyśleniami, przewija się wątek o tym, że plama na sukni panny młodej bywa mniejszym problemem niż nerwy uczestników imprezy. Aleksandra Tabernacka i Maja Markowska z „Wedding Design” przyznają, że podczas organizowanych przez siebie wesel, czasem zdarza się, że panna młoda z nerwów lub stresu poczuje się gorzej, czasami ktoś nawet zasłabnie w trakcie wesela. - Takim sytuacjom staramy się zapobiegać wcześniej. – podkreśla Aleksandra Tabernacka - Dbamy o to, aby nasi narzeczeni skupili się na relaksie przed ślubem, zafundowali sobie np. masaż lub domowe Spa, nie odbierali telefonów od zaaferowanej rodziny, tylko przekazali wszystko nam. Na pewne rzeczy organizatorzy ślubów nie mają rady. Jedną ze zmor, niezależnych od nikogo, jest pogoda w Polsce. Czasem śledzenie map satelitarnych nie
pomaga: pogoda potrafi spłatać figle i to jest jedyny pewnik. - Bardzo lubimy przyjęcia plenerowe i chętnie proponujemy je klientom. Zawsze mamy jednak możliwość zorganizowania zadaszenia lub przeniesienia przyjęcia do jakiegoś wnętrza – zaznaczają Aleksandra Tabernacka i Maja Markowska. - Sprawdzamy wtedy pogodę na bieżąco, a czasem decydujemy w ostatniej chwili, czy uroczystość odbędzie się na trawie czy tarasie, pod namiotem czy bez niego.
Organizatorzy ślubów przyznają, że większości katastrof są w stanie przewidzieć lub im zapobiec. Gdy już się wydarzą: najważniejsze jest minimalizowanie strat. - Wiadomo, że z góry nie da się zaplanować pewnych sytuacji. Ktoś może za dużo wypić, ktoś z kimś pokłócić. Natomiast dzięki naszemu doświadczeniu, wiemy, jak reagować w takich sytuacjach – mówi Aleksandra Tabernacka. - Naszą rolą jest zatuszowanie ich skutków lub odwrócenie uwagi pozostałych gości. Dzięki kontroli naszych podwykonawców, wcześniejszemu sprawdzeniu wszystkich szczegółów, nie ma możliwości jakichś niedociągnięć.
Sprawdzeni podwykonawcy: cukiernicy, floryści, fryzjerzy, krawcowe od szybkich poprawek, kelnerzy na zastępstwo, kucharze, kierowcy to bardzo ważny element udanego wesela. Czasem też trzeba samemu zakasać rękawy i sfastrygować nadpruty welon, przetrzeć kieliszki i zakręcić loki pannie młodej. Po latach w zawodzie zyskuje się potrzebną wiedzę i doświadczenie, które pozwala ugasić pożar. Zgubił się ojciec panny młodej? Nadłamał kawałek tortu? Pan młody zapomniał obrączek? Panna młoda dostała czkawki? Na wszystko jest sposób, tylko że żaden organizator ślubów nie zdradzi swoich sekretów.
Zaprawieni w bojach wedding planerzy przyznają, że coraz rzadziej dostają gęsiej skórki, gdy panna młoda dzwoni dziesięć godzin przed ceremonią, pytając czy jest jakiś sposób na wywabienie oranżu ze skóry po samoopalaczu. Po latach to nie robi już wrażenia. Trudniej jest, gdy państwo młodzi zmieniają co chwila koncepcję imprezy albo nie przyjmują do wiadomości, że przekroczył już budżet, a dalej chcą cudów, jak np. kwartetu smyczkowego w dorożce.
- Osoba, która planowanie ceremonii rozpoczyna na dwa lata przed nią i każdy wolny moment przeznacza na myślenie o niej, potrafi stworzyć harmonogram dnia ślubu co do minuty – mówi Agata Chutnik z firmy „Agaya” - Fakt, że oczekiwania takich osób są wysokie i jest to klient wymagający. Takich osób trafia do nas jednak stosunkowo niewiele, być może częściej chcą one koordynację wszystkich działań pozostawić sobie. A co z dumą własną i z rutyną w organizowaniu ślubów większym niż młodej pary, dla której często jest to pierwsza impreza w życiu. Wedding planerzy przyznają, że miarą doświadczenia w tym fachu jest umiejętność znalezienia konsensusu między własnymi sugestiami (często bardzo trafnymi) a wyobrażeniami pary młodej, uwagami rodziny pary młodej i podpowiedziami przyjaciół oraz dobrymi radami, które narzeczeni przeczytali np. na forach internetowych.
- Naszą rolą jest sprawienie, żeby wymarzony przez parę młodą ślub był dla nich idealny - mówią Aleksandra Tabernacka i Mają Markowską z „Wedding Design”, podkreślając, że one maja szczęście, bo większość par młodych, którymi współpracują, bierze pod uwagę ich sugestie i propozycje. - Jeśli jednak zdecydują się na własną wersję, my również się cieszymy, to w końcu ma być ich, a nie nasz wymarzony dzień. To nasza główna zasada. – mówi Aleksandra Tabernacka.
(alp/pho)
POLECAMY: * Jak się ubrać na wesele?*