Przyszłą żonę poznał na swoim kawalerskim. Ten wieczór zmienił ich życie
Wieczór kawalerski dla niektórych kończy się w niespodziewany sposób. Jedna noc może czasem naprawdę wiele zmienić i nieźle namieszać w życiu narzeczonych, a nawet... spowodować, że padną słowa: "Ślubu nie będzie!".
Wieczór kawalerski w Sopocie
Sebastian po 6 latach związku z Kasią postanowił się z nią zaręczyć, ślub planowali 2 lata do przodu. Miesiąc przed weselem wszystko było już dopięte na ostatni guzik, zaprosili 230 osób. Był czas, żeby na spokojnie rozstać się z kawalerskim życiem. Kumple zabrali Sebastiana nad morze.
- Zebraliśmy ekipę i polecieliśmy do Sopotu na weekend. Zabawa trwała, wszystko pięknie, każdy się bawił, jak lubił - opowiada chłopak. Zaznacza jednak, że wszystko w pewnych granicach. - Nie mam zwyczaju zdradzać swych partnerek, więc tutaj nie ma wyjątku - podkreśla. Pan młody i jego koledzy spędzili wieczór kawalerski w jednym z modnych sopockich klubów. Podczas imprezy Sebastian zauważył, że jego kumple zniknęli. Znalazł ich na plaży, ale nie byli sami.
Rozmawiali z nowo poznaną dziewczyną Olą, która wpadła w oko przyjacielowi przyszłego pana młodego. - Chcieli się mnie pozbyć. Wymyślili dla mnie challenge, żebym znalazł jej przyjaciółkę. Dostałem dwie wskazówki: ma na imię Dorota i ma piękne włosy. Ja nie dam rady? Jazda! - opowiada. Przyszły pan młody wparował do klubu i pytał wszystkie dziewczyny, czy mają na imię Dorota, wyjaśniając, że jej przyjaciółka Ola chce się dowiedzieć, czy wszystko z nią dobrze. - Coś musiałem wymyślić - tłumaczy.
"Jesteś moją żoną wyjazdową"
"Oszukaliście mnie! Nikogo o takim imieniu tam nie ma i żadne włosy nie zrobiły na mnie wrażenia" - krzyknął, biegnąc z powrotem zdyszany na plażę. Okazało się, że Dorota siedziała za nimi. – Włosy miała faktycznie ładne, brązowe, gęste i pokręcone - taka lwia czupryna - opowiada. Podszedł do niej, przedstawił się i, ku zdziwieniu kolegów, uklęknął przed nią i pocałował ją w rękę. Wrócili do klubu, trochę rozmawiali. Sebastian gra amatorsko w piłkę nożną. Opowiadał jej o meczu, w którym miał zagrać za kilka dni.
Po skończonej imprezie panowie postanowili odprowadzić nowe koleżanki do taksówki. - Idąc obok Doroty deptakiem, zauważyłem, że strasznie jej zimno, więc postanowiłem ją niezobowiązująco objąć i otarłem jej ramię, by ją ogrzać - mówi. Nawiązała się rozmowa o koloniach z dzieciństwa. "Pamiętasz śluby kolonijne? To jesteś moją żoną wyjazdową" - zażartował. - Podjechała taksówka i czar prysł - stwierdził Sebastian.
Następnego dnia, gdy Sebastian wrócił z kawalerskiego, w domu nie było narzeczonej. Pojechała do rodziców. Okazało się, że jest pełna wątpliwości i chce przełożyć ślub. Sebastian mówi, że ich związek był raczej udany, choć odkąd się zaręczyli, zaczęło pojawiać się wiele nieporozumień. - Przez kilka dni chodziłem jak zombi i płakałem - zwierza się Sebastian. Próbowali rozmawiać, ale, jak mówi chłopak, nieudolnie. Kilka dni po kawalerskim poszedł z Kasią na urodziny kolegi. - Każdy chyba widział, co się dzieje, więc nikt nie drążył tematu. Siedziałem tam zdołowany – opowiada.
Nagle dostał powiadomienie na Messengerze. To była wiadomość od jego "żony wyjazdowej". "Cześć, jak ci poszedł mecz? Ile bramek strzeliłeś?" - napisała, nawiązując do rozmowy. - W tym momencie poczułem, że moje życie się zmieniło. Uśmiechnąłem się. Wręcz wpadłem w ekstazę - mówi Sebastian. Zaczęli pisać ze sobą, poznawać się. Okazało się, że mają ze sobą wiele wspólnego, podobnie patrzą na świat.
Wiejski stół, fotograf, magik - wszystko odwołane
- Po kilku dniach dorosłem do decyzji życia. I w końcu to ja oświadczyłem narzeczonej: "Nic z tego nie będzie". Odwołali wesele, którego koszt Sebastian szacuje na 80 tys. zł. "Były wrzucone zaliczki we wszystko. Miał być wiejski stół, magik, fotograf, duża sala w stylu rycerskim" - wylicza. Rodzina była w szoku. - Nie przyjęli tego najlepiej, ale co zrobić? Miałbym iść do ślubu i zastanawiać się, czy ta to jest ta? Myśleć, ile przetrwamy? - mówi. Choć część męska rodziny miała inne podejście. - Mówili, że sami, gdyby mogli, właśnie tak by zrobili – śmieje się Sebastian.
Dorota też nie była sama, gdy się poznali. Miała męża od 8 lat, ale zawiodła się na nim, kiedy przyłapała go w objęciach innej kobiety. - Okazało się, że jesteśmy dla siebie lekiem na wszystko, więc zakończyliśmy stare związki. Potem wszystko zadziało się bardzo szybko. Już wiedzieliśmy, że chcemy być razem – mówi. Ona jest ze Śląska, on z Warszawy, ale odległość nie stanowiła dla nich problemu. Postanowili, że ona się przeprowadzi do stolicy i zbudują razem upragniony dom. Ślub odbył się w niecały rok po tym, jak się poznali. To była skromna uroczystość na 50 osób - ślub cywilny z udziałem najbliższych osób.
Zdrada na kawalerskim
"Facet do rany przyłóż " - mówi o swoim znajomym Ania. Dla niego jednak wieczór kawalerski skończył się bardziej dramatycznie niż dla Sebastiana. Na kawalerskim - jak to bywa na takich imprezach - upił się i stracił nad sobą kontrolę. Zdradził swoją narzeczoną Marysię ze striptizerką.
Mówi się, że męska solidarność nigdy nie zawodzi - w tym wypadku było inaczej. Marysia dowiedziała się o zdradzie od najlepszego kumpla niedoszłego męża, który miał być jego świadkiem. Znali się jeszcze od czasów szkoły, jeszcze zanim poznał Marysię. Po imprezie pokazał narzeczonej Wojtka jego wymowne zdjęcie ze striptizerką z damskiej toalety. Jak je zobaczyła, nie miała złudzeń. On sam z wieczoru kompletnie nic nie pamiętał. Marysia zerwała zaręczyny, w rodzinie wybuchła afera. - Znajomi i rodzina uważali, że maczał w tym palce jego kumpel, ale nikt nic nie udowodni - opowiada Ania.
- Wojtek był totalnie załamany. Bardzo tego żałował - mówi Ania, która opowiada tę historię. - Byli ze sobą 5 lat. Latał za nią, zakochany po uszy - no ale stało się. Po tym wszystkim ją przepraszał, wył pod jej drzwiami - wspomina dziewczyna. Rodzice Marysi próbowali ją przekonać, żeby dała mu jeszcze jedną szansę, ale bez skutku. A najlepsi kumple? - Prawie się zatłukli. Ich przyjaźń się rozpadła - mówi Ania.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl