Blisko ludziRatują życie, chwytają przestępców. Po służbie państwo o nich zapomina

Ratują życie, chwytają przestępców. Po służbie państwo o nich zapomina

– Gabazo to członek rodziny, traktuję go jak moje drugie dziecko – mówi mł. asp. Sebastian Adamczyk, który od sześciu lat jest opiekunem policyjnego psa. Funkcjonariusz zapewnia, że gdy zwierzę odejdzie ze służby, będzie się nim opiekował. Jak na razie rządzący nie dołożą do tego ani złotówki.

Ratują życie, chwytają przestępców. Po służbie państwo o nich zapomina
Źródło zdjęć: © Policja
Klaudia Stabach

11.12.2019 | aktual.: 11.12.2019 19:04

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Młodszy aspirant Sebastian Adamczyk z Komendy Powiatowej Policji w Tomaszowie Mazowieckim od sześciu lat opiekuje się policyjnym owczarkiem niemieckim. Gabazo jest mistrzem w wyszukiwaniu narkotyków. Potrafi znaleźć skrzętnie ukryte paczki już w 30 sekund. – Jest niezastąpiony. Dzięki niemu wiele akcji kończy się sukcesem – mówi funkcjonariusz w rozmowie z WP Kobieta.

Policjant przyznaje, że spędza z psem często więcej czasu niż z rodziną. – Żona jest zazdrosna, bo albo jesteśmy w pracy, albo trenujemy – mówi żartobliwie. – Jednak dla mnie Gabazo to członek rodziny, traktuję go jak moje drugie dziecko – dopowiada.

W 2013 roku policjant zgłosił się na ochotnika do pełnienia funkcji psiego opiekuna. – Od zawsze kochałem psy, prywatnie miałem ich już kilka, dlatego gdy poznałem policjantów, którzy są opiekunami, to postanowiłem, że i ja chcę nim zostać – wspomina. – Wysłano mnie na pięciomiesięczne szkolenie do Sułkowic. Tam poznałem Gabazo i zaczęliśmy uczyć się siebie nawzajem – doprecyzowuje Adamczyk.

Początki nie były łatwe, ponieważ wówczas młody owczarek niemiecki nie chciał wykonywać wszystkich poleceń. – Najgorzej szło mu warowanie. Musiałem długo z nim ćwiczyć i stosować różne triki i sztuczki – wspomina funkcjonariusz.

Pierwsze akcje z Gabazo były stresujące dla policjanta. – Musiałem nauczyć się mu ufać, bo tak naprawdę, to zdaję się na jego trop. Na szczęście nigdy się nie rozczarowałem. Ma swoje humorki, ale jeśli chodzi o pracę, to zawsze jest chętny i aktywny – przyznaje.

Gabazo pracuje na pełnych obrotach. W ciągu roku wykonuje nawet 120 przeszukań. – Musi być zawsze dostępny i gotowy do pracy, ponieważ na chwilę obecną pomoc psów jest niezastąpiona. Najczęściej jest niespodziewanie wzywany na akcję, dlatego regularnie trenuję z nim i dbam o jego umiejętności – wyjaśnia Sebastian Adamczyk.

Obraz
© Policja

Po pracy funkcjonariusz razem z psem wracają do domu. – Nieustannie mi towarzyszy. Ludzie kojarzą mnie głównie przez fakt, że mam Gabazo. Mówią: "o to ten policjant z pieskiem" – przyznaje z uśmiechem. – Gdy przygotowywałem go do zawodów i w związku z tym nie miałem zbyt wiele czasu dla rodziny, to zabierałem córkę ze sobą i tak wspólnie sobie chodziliśmy. Po prawej stronie ona, po lewej Gabazo – wspomina.

Podopieczny funkcjonariusza jest jednym z najlepszych i najbardziej utytułowanych psów policyjnych w Polsce wyszkolonych do wykrywania narkotyków. Od lat staje na podium ogólnopolskich zawodów. Jednak mł. asp. Adamczyk zdaje sobie sprawę, że za kilka lat pies zostanie odsunięty od służby. – Na pewno zostanie pod moją opieką. Nie wyobrażam sobie, że miałbym go oddać. On jest moim przyjacielem, członkiem rodziny i po prostu życiowym kompanem – podkreśla.

Obraz
© Policja

Wybrakowany

Obecnie każdy pies służbowy ma zapewnioną bezpłatną opiekę weterynaryjną oraz pokryte koszty wyżywienia. Gdy Gabazo przestanie służyć w policji, koszty utrzymania psa spadną na funkcjonariusza.

W takiej sytuacji znalazł się Adam Ostrowski, były funkcjonariusz Straży Granicznej w Łodzi, który zaopiekował się Czarą. Pies przez siedem lat służył w nadwiślańskim oddziale straży granicznej i o jego zasługach można byłoby długo mówić. – Wykryła materiały wybuchowe na lotnisku w Warszawie, przeszukiwała wiele ważnych miejsc m.in. podczas Euro 2012 – wspomina Ostrowski w rozmowie z WP Kobieta.

Czara prawdopodobnie pracowałaby jeszcze przez ładnych kilka lat, jednak poważna choroba, która zaatakowała nerki i wątrobę, wykluczyła ją ze służby. – Koszty leczenia zaczęły przekraczać określoną w służbie wartość psa – przyznaje z rozczarowaniem w głosie były funkcjonariusz, który bez chwili zastanowienia zaczął z własnej kieszeni leczyć Czarę.

– Przeżyła jeszcze osiem lat. Rocznie wydawałem na nią około pięciu tysięcy złotych. Nie żałuję ani złotówki, ponieważ Czara była moją przyjaciółką. Było mi przykro, wiedząc, że po tylu ciężko przepracowanych latach została potraktowana jak zużyty przedmiot – podkreśla.

Obraz
© Archiwum prywatne

Czara odeszła w lutym tego roku. – Do dzisiaj nie potrafię się z tym pogodzić. Zresztą cała moja rodzina bardzo przeżyła jej śmierć – przyznaje smutnym głosem i wspomina akcje z jej udziałem. – Pamiętam, gdy znalazła ukrytą broń palną w łazience pod kafelkami obok spłuczki. Intensywnienie przeszukiwaliśmy to pomieszczenie, ale dopiero ona wpadł na trop. Byłem pod wrażeniem – dopowiada.

Psi los

W Stanach Zjednoczonych psy służbowe, które przysłużyły się ojczyźnie, są traktowane jak bohaterowie narodowi. W Wielkiej Brytanii zwierzęta są odznaczane Medalem Dickin, który jest odpowiednikiem Krzyża Wiktorii – odznaczenia wojennego przyznawanego za czyny męstwa na polu bitwy. – U nas nie dosyć, że nikt ich nie nagradza, to jeszcze nawet nie przejmuje się dalszym losem – twierdzi Ostrowski.

Robert Lis, Przewodniczący Związków Zawodowych w Nadwiślańskim Oddziale Straży Granicznej, zwraca uwagę na szkodliwe i niebezpieczne okoliczności pracy psów służbowych. – Głośne szumy i dźwięki na lotniskach, różnego rodzaju zapachy, agresywni napastnicy – wylicza w rozmowie z WP Kobieta. – Po kilkunastu latach służby psy często są schorowane i wymagają żywienia specjalistyczną karmą – dodaje.

Na początku grudnia posłanka Katarzyna Piekarska zainteresowała się losem psów służbowych i zadeklarowała, że spróbuje przekonać Jarosława Kaczyńskiego, aby wprowadził emeryturę dla zwierząt po służbie.

Katarzyna Piekarska, Przewodnicząca Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt, będzie wnioskowała, aby każdy opiekun otrzymywał, do śmierci zwierzęcia, miesięczne świadczenie wypływające z budżetu służby w której pracował. – Od wielu lat próbujemy zmienić los tych psich bohaterów. Oby w końcu się udało – ma nadzieję Robert Lis.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (27)