Regina trzynaście lat ukrywała przed synami, kim jest ich ojciec. To był dla nich szok
"Kiedy pojawia się drugie dziecko, wieś huczy od plotek. Matka Reginy miała rację, że pierwsze to wpadka i można przymknąć oko, ale kolejnego już się nie podaruje. To ta, co zbałamuciła księdza! Skusiła! Ladacznica. Kur..a po prostu". Wstrząsająca opowieść o Januszu, chłopcu, którego ojcem był ksiądz, pochodzi z reportażu Marty Abramowicz "Dzieci księży. Nasza wspólna tajemnica".
25.11.2018 | aktual.: 02.12.2018 12:38
[...] Z nastaniem jesieni dni robią się coraz krótsze, szybciej zapada zmierzch. Łatwiej się ukryć. Kiedy pierwszy raz ksiądz Bolek przystawia drabinę i wdrapuje się na strych, Regina jest przerażona. Ale po pierwszej nocy nie ma już dla niej odwrotu. Zgrzeszyć z mężczyzną to jedno, ale zgrzeszyć z księdzem? Czy Bóg może coś takiego wybaczyć? Ale przecież być bliżej księdza, to być bliżej Boga. Zanim położy się spać, zostawia uchylone okno.
Szybko zachodzi w ciążę. Kiedy brzuch staje się widoczny, przestaje wychodzić z domu. Ojciec chce ją ukryć w klasztorze. Ale Regina słyszała, że u zakonnic rodzi się w bólach, bez pomocy i za karę. Nie pojedzie. W październiku w domu przychodzi na świat Franek. Cała wieś szumi. Taki wstyd! Matka Reginy modli się o zmiłowanie.
Ale nie ma zmiłowania. Na wiosnę Regina znowu jest w ciąży.
– Jedno ci nie wystarczyło?! – krzyczy matka. – I to z księdzem?! Czy ty pomyślałaś, jaka to hańba dla niego?! I postanawia: dziecko trzeba usunąć, bo to o księdzu źle świadczy. Co ludzie powiedzą? Sługę Bożego trzeba ratować. Wstyd, wstyd, taki wstyd! Kilka dni później przybiega siostra Reginy. – Miałam sen! Dziecko musi żyć! W rodzinie poruszenie. Co się stało? – Jezus mi się objawił jako dzieciątko i wyciągał do mnie ręce. To znak. Dziecko musi żyć. Bóg tego chce. Matka Reginy zgadza się. Córka urodzi, ale potem odda dziecko w dobre ręce. Zaczyna się poszukiwanie odpowiedniej rodziny. W grudniu 1963 roku rodzi się Janusz. I wtedy po raz pierwszy zabiera głos Regina.
– Nie oddam mojego syna. Wychowam oboje. Po latach powie Januszowi, kiedy będą w sąsiedniej wsi:
– U tej pani byś mieszkał, gdybym ciebie wtedy nie zatrzymała. Kiedy pojawia się drugie dziecko, wieś huczy od plotek. Matka Reginy miała rację, że pierwsze to wpadka i można przymknąć oko, ale kolejnego już się nie podaruje. To ta, co zbałamuciła księdza! Skusiła! Ladacznica. Kur..a po prostu.
O sprawie zostaje zawiadomiony biskup. Do Samborowa przyjeżdża specjalna delegacja. Wzywają Reginę.
– Czy ksiądz Bolesław Pętlicki jest ojcem twoich dzieci? – pyta wysłannik biskupa.
– Nie – szepcze.
– Na krzyż przysięgnij! Jest ojcem czy nie?!
Regina jest przerażona. Jeśli na krzyż skłamie, będzie potępiona na wieki. Ale Bolek błagał ją, żeby nie mówiła prawdy. Jego wtedy na drugi koniec Polski przeniosą albo gorzej, wyrzucą, i jak będzie jej wtedy pomagał? Jak sama dzieci odchowa? Jeszcze wszystko może być dobrze, on będzie księdzem, da pieniądze, będą razem.
– Przysięgam – Regina wyciąga rękę w stronę krzyża. Kilka miesięcy później przychodzi jednak decyzja o przeniesieniu księdza Bolesława do innej parafii. Daleko – do Klonu, pod Szczytno, trzy godziny drogi autobusem. Widują się dużo rzadziej. Co gorsza, chodzą słuchy, że parafianka z sąsiedniej wsi powiła Bolkowi dziewczynkę. Ale jeszcze wtedy Regina ma nadzieję, że się ułoży, że Bolek zabierze ją do siebie. W Samborowie nie może znieść już tych spojrzeń, tych uśmieszków, tych plotek. Jest wyklęta. Dla tej, która uwiodła księdza i wychowuje jego potomstwo, miejsca we wsi nie ma. [...]
W końcu po sześciu latach zabiera ją z Samborowa, ale nie do siebie, tylko na Wybrzeże. Kupuje dom w Gdyni, dwa pokoje z kuchnią, toaleta na zewnątrz. Tłumaczy, że niedługo przeniesie się blisko niej, że wszystko będzie dobrze. Przed dziećmi ukrywają, co ich łączy. Czasem pocałunek. Czasem objęcie. Sąsiadka zagaduje małego Janusza: – A gdzie śpi ten ksiądz, co do was przyjeżdża?
Jak to gdzie? – dziwi się. Przecież wie, że mamy tylko dwa łóżka.
– Wujek śpi na kanapie z mamą. A my w swoim pokoju – odpowiada grzecznie. [...]
Kiedy ksiądz Bolesław zostaje przeniesiony do Rozóg, bierze sobie na parafię gosposię. Mówi, że jest już stary, po sześćdziesiątce i potrzebuje kogoś do opieki. Jest jeden szkopuł, gosposia ma tyle samo lat co ich najstarszy syn – dwadzieścia. Regina wie, co to oznacza. Kiedy pyta wprost, Bolesław nawet nie próbuje ukryć przed nią swojego romansu. To kropla, która przepełnia czarę. Regina idzie do kościoła i długo się modli. Potem pisze do Bolka list, że to koniec. [...]
Janusz ma trzynaście lat, kiedy dowiaduje się, że jego ojcem jest wujek Bolek. Jest załamany:
– Ojciec?! Ten wujek, którego tak nie lubię? To niesprawiedliwe! – płacze.
– A kto inny mógłby być! Przecież to był jedyny mężczy- zna w mamy życiu – pociesza brat.
– To ja już wolę historię o wypadku!
Jest połowa lat siedemdziesiątych. W szkole nikomu nie mówią, kto jest ich ojcem. Poskładali wszystko do kupy i już wiedzą, dlaczego matka została wygnana z Samborowa. Resztę wyjaśniła im ciotka. To hańba, którą należy ukryć. Zresztą Bolek nie jest dla nich ojcem. Nie mówią do niego „tato”. Nic ich z nim nie łączy. Jest surowy, nie przytula, nie zagra w piłkę. Nie ma dla nich czasu. Kiedy przyjeżdża do Gdyni, to biegnie do Veritasu, sklepu z dewocjonaliami, kupić jakieś ozdoby do kościoła. A w Klonie tylko zapędza ich do roboty. Każe mur wokół cmentarza murować albo chwasty w ogrodzie pielić. Nie lubią tam jeździć.[...]
Matka chce, żeby Janusz został księdzem. On jednak zamiast seminarium wybiera prawie tak samo wówczas prestiżowy handel zagraniczny. Ludzie mówią: znasz angielski, jedź do Ameryki. Koleżanka z Kanady pomaga mu załatwić papiery. [...]
Janusz jest gejem. Poznaje to po tym, że serce bije mu szybciej na widok chłopaka, nie dziewczyny. Ale w Polsce lat osiemdziesiątych nie wiadomo, czy gorzej było być dzieckiem księdza, czy homoseksualistą. Ani o jednym, ani o drugim ludzie nie mogli się dowiedzieć.
– Geje to pederaści, co piją siki – wyjaśnił mu kiedyś wujek Bolek. Inne zdanie miał ksiądz, którego matka zapraszała na kolacje w nadziei, że pomoże synowi poczuć powołanie. – Bądź ze mną – szeptał, przytulając się do Janusza.
– Ksiądz w dom, Bóg w dom – mawiała Regina.
– Ochroń mnie, mamo. Niech spotka go kara. Wyrzuć go z domu, daj mu w twarz – modlił się Janusz. W końcu powiedział jej o wszystkim. Ale matka była wierna Kościołowi nawet w takich chwilach:
– Spotykaj się z nim dalej. Kiedy będzie coś od ciebie chciał, to mów: nie. Módlcie się razem, księdza trzeba uratować. [...]
Przez cały ten czas nie przestaje być bardzo wierząca. Chodzi do kościoła, razem z Radiem Maryja odmawia różańce, wysyła pieniądze ojcu Rydzykowi. W prezencie Janusz kupuje jej duży płaski telewizor. Wie, że mama bardzo lubi oglądać Telewizję Trwam. Rozmowa schodzi na tematy religijne.
– Mamo, a dlaczego kobiety nie mogą być księżmi? – pyta Janusz.
– Bo tak nie może być.
– Ale dlaczego?
– Bo nie.
– Nie i nie. Podaj mi jakiś argument – chodzi za nią.
– Bo kobiety są brudne – szepcze w końcu. Serce mu zamiera.
– Przez tyle lat ten Kościół, to społeczeństwo wmawiało tobie, mamo, że jesteś brudna? Że nie jesteś nic warta? Że nie możesz nic w życiu robić tylko służyć? Tylko prać, sprzątać i gotować?
Nie musi pytać. Wie, jak by odpowiedziała:
– Tak mówi mój Kościół i ja w to wierzę.
Rok 2006. Telefon z Polski. Dzwoni brat.
– Wiedziałeś, że dwa tygodnie temu zmarł nasz ojciec?
– Nie. Ty jesteś na miejscu, skąd ja bym miał wiedzieć?
–Nikt nawet nie zadzwonił. Mama też nie wiedziała.
Janusz siada na kanapie. Nic nie czuje. Właśnie dostał wiadomość, że jego ojciec nie żyje i nie ma żadnych emocji. Ani ulgi, ani troski, ani smutku. Nic. Może to jest pierwszy szok? Może potem będzie mu współczuł, że umarł? Ale nie, kilka dni później też nic. To uczucie nigdy nie przychodzi.[...]
*"Janusz" to jeden z rozdziałów wstrząsającego reportażu Marty Abramowicz "Dzieci księży. Nasza wspólna tajemnica" wydawnictwa Krytyki Politycznej. Autorka napisała również "Zakonnice odchodzą po cichu". *