Blisko ludziStaś i Michał nie mają jeszcze 20 lat. Ich pasją jest makijaż

Staś i Michał nie mają jeszcze 20 lat. Ich pasją jest makijaż

Staś i Michał nie mają jeszcze 20 lat. Ich pasją jest makijaż
Źródło zdjęć: © Instagram.com
Helena Łygas
01.06.2018 16:28, aktualizacja: 01.06.2018 17:57

Malujący się faceci mają status ciekawostki. Nie do końca wiadomo, co o tym myśleć, ale można odetchnąć z ulgą, że "takie rzeczy to nie w Polsce". Tyle że to nie do końca prawda. W Polsce coraz więcej chłopaków sięga po kosmetyki kolorowe.

Wydawać by się mogło, że akcja baśni o mężczyznach z wytuszowanymi rzęsami toczy się pod zupełnie inną szerokością geograficzną. Za górami, za lasami mieszka 11-letni Brytyjczyk Jack, który robi lepsze smokey eyes niż większość kobiet, a marki takie L’Oréal i Rimmel do reklam podkładów angażują chłopaków.

Społeczność malujących się chłopaków, którzy dzielą się swoimi umiejętnościami w sieci, ochrzciła się mianem Beauty Boys. W Polsce jest ich zaledwie kilku, chociaż malujących się chłopaków w pokoleniu Z nie brakuje. Licealiści w większych polskich miastach sięgają po korektory, kremy BB czy kredki do brwi jak po swoje. Nie zastanawiają się, czy to produkty "męskie", "żeńskie" czy "nijakie".

Michał Gorywoda chodzi do klasy o profilu organizacja reklamy w technikum w Kędzierzynie-Koźlu. Pierwsze kosmetyki kolorowe kupił cztery lata temu.

- Oczywiście wiedziałem, że moja mama się maluje, ale nigdy nie zwracałem uwagi – ani na kosmetyki, ani na to, jak to robi. Potem, jakoś pod koniec gimnazjum, moja przyjaciółka się przy mnie umalowała - w kilkanaście minut zmieniła się w zupełnie inną osobę - i po raz pierwszy pomyślałem o makijażu jak o czymś fascynującym. Możliwość metamorfozy fascynuje mnie najbardziej. Kiedy robię makijaż, to przeważnie bardzo mocny, często trochę szalony, to nie jest typowe "upiększanie się", raczej robienie z twarzy płótna, które mogę kreatywnie wykorzystać – opowiada Michał.

Swoje prace, przeważnie wykonywane na sobie, 19-latek wrzuca na Instagram. Na co dzień się nie maluje. Jeśli chodzi o makijaż, jest perfekcjonistą i albo robi coś najlepiej, jak potrafi, albo wcale. "Najlepiej jak potrafi" to przeważnie dużo czasu, o który trudno, kiedy trzeba być w szkole o 8. Z drugiej strony, nie chce się narażać.

- W Polsce chłopak może dostać w zęby za "zbyt obcisłe" spodnie albo koszulkę w "nie takim" kolorze, a co dopiero za makijaż – mówi Michał.

W szkole o jego pasji wie dużo osób, takie rzeczy rozchodzą się pocztą pantoflową bardzo szybko. Na początku mało kto patrzył na to przyjaznym okiem. Rok temu na wycieczce szkolnej jedna z nauczycielek wypytywała jego koleżanki z klasy, czy widziały jego Instagram i dawała jasno do zrozumienia, że nie ma o nim najlepszego zdania. Z drugiej strony, Michał zauważył, że niektórzy nauczyciele mają do niego sporo szacunku, ostatnio został zaproszony do akcji charytatywnej organizowanej dla dziewczyny z innej szkoły, która doznała oparzeń trzeciego stopnia w pożarze. Będzie ją malował.

O rok młodszy od niego Staś Wołosz nie ma problemu z wyjściem z domu w mocnym makijażu, chociaż przyznaje, że bałby się tak wracać komunikacją miejską w nocy. W sieci znany pod pseudonimem Stysio, na Instagramie ma 33 tys. obserwatorów. Makijaż nie jest jego jedyną pasją. Od kilku lat tańczy taniec nowoczesny, fotografuje, ma swój kanał na YouTubie. Ostatnio wymyślił, że napisze powieść dla nastolatków. Jest na etapie poszukiwania sposobów na autoekspresję, marzą mu się studia w Australii. Znalazł już nawet uczelnię, na której można studiować interdyscyplinarnie różne dziedziny sztuki, łącząc np. taniec z fotografią. Polskie uczelnie artystyczne uważa za relikt przeszłości.

Makijażem, podobnie jak Michał, zainteresował się w gimnazjum, jednak z zupełnie innych powodów.

- Chodziłem do kiepskiego gimnazjum, z niezbyt ciekawym towarzystwem. W pewnym momencie wśród dziewczyn zapanowała moda na smoliście czarne, grube brwi. Przyglądałem się temu po trochu z fascynacją, po trochu z obrzydzeniem. Zastanawiało mnie, jak można się tak krzywdzić wizualnie i uznawać to za upiększenie. Któregoś dnia siedziałem w domu, trochę się nudziłem i postanowiłem pomalować czy raczej – namalować sobie brwi, żeby zrozumieć, o co chodzi z tą modą. Najpierw zrobiłem okropne, czarne krechy, trochę dla żartu. Potem zacząłem kombinować czy nie dałoby się jakoś inaczej ich pomalować, żeby nie były takie straszne. Okazało się, że nie jest to szczególnie trudne, a do tego całkiem przyjemne – śmieje się Staś.

Swoją wiedzą, najpierw tylko w dziedzinie malowania brwi, zaczął się dzielić z koleżankami. Niektóre obraziły się za jego krytykę, ale te, które go posłuchały, wracały zadowolone i pytały go o inne rady dotyczące makijażu. Staś zaczął się edukować w dziedzinie makijażu, oglądał tysiące filmików pokazujących co i jak. Kupił kilka rzeczy na chybił-trafił, coś tam już potrafił, ale prawdziwy zew poczuł, kiedy zamówił pierwsze kosmetyki ze Stanów. Piękne opakowania, świetna jakość – czuł się tak, jak kilkuletnie dzieci podczas Bożego Narodzenia.

Staś maluje się, bo poprawia mu to humor, ale drażni go, że budzi sensację na ulicach. Nauczył się wciskać do uszu słuchawki, pogłaśniać muzykę tak, żeby nic nie słyszeć i nie zwracać uwagi na nieprzychylne reakcje. Widzi, że ludzie czasem krzywo się patrzą. Ale to tylko w Polsce. Kiedy spędzał wakacje w Australii, nikt nie zwracał na niego najmniejszej uwagi.

- Najbardziej i tak lubię malować innych, zwłaszcza kobiety. One potrafią się niesamowicie cieszyć z pięknego makijażu. Zabrzmi to jak wyświechtany slogan, ale sprawianie innym przyjemności daje mi ogromną radość. Jeśli miałbym w przyszłości zostać makijażystą, to właśnie z tego powodu – tłumaczy. Irytuje go, kiedy ogląda pracujące taśmowo wizażystki, których w Polsce nie brakuje. Każdą dziewczynę malują tak samo, nie wysilają się, żeby dobrać kolorystykę i rodzaj makijażu do konkretnej osoby.

- Jeśli dziewczyna na co dzień sama nie maluje się zbyt mocno, nawet nie zauważy, że została takim uśrednionym makijażem skrzywdzona. W końcu jest pomalowana tak, jak sama nigdy by się nie pomalowała. Może mam przesadnie idealistyczne podejście do sprawy, ale uważam, że ktoś kto zawodowo maluje kobiety na ważne okazje i imprezy, nie powinien traktować tego wyłącznie zarobkowo. Dla makijażystki to może i setny makijaż w miesiącu, ale dla dziewczyny, która do niej przyszła, to może być najważniejszy dzień w życiu – przekonuje Staś.

Mama Stasia w pełni akceptuje jego wybory. Na początku nie mogła się przyzwyczaić do makijażu, kilka razy zapytała, czy aby z tym malowaniem nie przesadza. Szybko jednak szczerze o tym porozmawiali i sama przyznała, że nie powinna ingerować w jego decyzje dotyczące jego wyglądu. Kiedy w szkole na Stasia uwzięła się nauczycielka, matka stanęła za nim murem. Matematyczka tępiła go ze względu na makijaż i orientację seksualną. Kiedy interwencje u pedagoga szkolnego i wychowawcy zawiodły, Staś postanowił zwrócić się do kuratorium. Wszystko wskazywało na to, że jeśli nie wycofa skargi, nie zda z klasy do klasy. Mama zachęcała, żeby mimo wszystko walczył o swoje. Sprawa nie została rozwiązana – nie chodził na matematykę i w efekcie oblał. W następnym roku został przeniesiony do klasy, którą matematyki miał uczyć inny nauczyciel.

Faceci pracujący jako wizażyści nikogo nie dziwią, podobnie jak faceci-kucharze czy faceci-projektanci mody. Co innego tacy, którzy malują nie innych, ale siebie. Tak śmiałe przekroczenie tego, co stereotypowo męskie, na ulicy kończy się w najlepszym przypadku ironicznymi spojrzeniami.

Znani makijażyści, tacy jak Mario Dedivanovic - twórca opartego na konturowaniu makijażu Kim Kardashian czy François Nars, który 24 lata temu założył własną markę, sami się nie malują. Założenie, że nigdy tego nie robili, jest jednak błędne. Każdy, kto zaczyna uczyć się makijażu, niezależnie od tego czy jest kobietą, czy mężczyzną za pierwszy "zeszyt ćwiczeń" ma własną twarz. Zawsze pod ręką, świetnie znana, a w razie klapy obejdzie się bez świadków. Pierwsze kreski każda gwiazda makijażu namalowała na sobie, tyle że mężczyźni bardzo długo nie mogli zrobić z własnej twarzy wizytówki swojej pracy.

Staś i Michał uważają, że makijaż nie ma płci, oburzają się kiedy słyszą, że chcą "robić się na dziewczyny" albo gdy ktoś porównuje ich prace do makijaży drag queen. To zainteresowanie jak każde inne, różniące się w zasadzie tylko tym, że budzące większą sensację.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (611)
Zobacz także