Stracone głosy młodych dorosłych. "Złożyłam wniosek, a na miejscu odkryłam, że nie ma mnie na liście"
Dezorientacja podczas głosowania poza miejscem zamieszkania. Niektórzy do dziś nie otrzymali potwierdzenia złożenia wniosku, a inni na miejscu dowiedzieli się, że nie mogą głosować. – Istotne, aby w II turze sytuacja się nie powtórzyła, bo za 2 tygodnie będzie się liczyć każdy głos – apeluje politolog dr Krystian Dudek.
29.06.2020 | aktual.: 30.06.2020 11:47
W okresie epidemii koronawirusa zorganizowanie wyborów prezydenckich było wielkim wyzwaniem. Należało dostosować lokale wyborcze do wymogów sanitarnych i przeprowadzić (dla osób chętnych) wybory korespondencyjne. W tym roku głosowałam w Warszawie, czyli poza miejscem mojego zameldowania. Wniosek o dopisanie mnie do listy wyborców został rozpatrzony wyjątkowo szybko i potwierdzenie dostałam już po dwóch dniach. Niestety, nie każdy miał tyle szczęścia.
W kolejce do lokalu wyborczego spotkałam młodą kobietę koło trzydziestki. Nawiązałyśmy krótki dialog, w którym przyznała, że mimo złożenia wniosku w terminie, wciąż nie dostała potwierdzenia i nie wiedziała, czy dopisano ją spisu wyborców. Nie zdołała też dodzwonić się do urzędu gminy. aby zweryfikować tę informację. Gdy weszłyśmy do środka, powiedziała, że nie tylko ona znalazła się w tak niepewnej sytuacji.
Gdyby nie znajomi, nie poszłaby głosować
– Para znajomych również głosuje poza miejscem zameldowania. Jak większość młodych dorosłych są zajęci pracą i wynajmują mieszkanie z dala od rodzinnych stron – opowiada – Oboje złożyli wnioski o dopisanie do listy wyborców w Warszawie i chociaż zrobili to w odstępie czasowym nie większym, niż 10 minut, tylko jedno z nich otrzymało mailowe potwierdzenie. Gdy stawili się w lokalu, odkryli, że oboje widnieją na liście. Gdyby mi o tym nie powiedzieli, chyba nie poszłabym na wybory. Myślałam, że skoro nie dostałam informacji zwrotnej, nie będę mogła głosować, a nie ukrywam, że w tym roku szczególnie mi zależy – mówi z przejęciem.
Do sali weszła chwilę przede mną, a wychodząc z niej uśmiechnęła się w moją stronę, rzucając krótkie: "Udało się". Tego samego dnia dowiedziałam się, że jej sytuacja nie była odosobnionym przypadkiem. Dostałam wiadomość od 26-letniej znajomej dietetyczki z Warszawy, która również nie wybierała się na wybory, bo nie dostała żadnego potwierdzenia. Nie chciała bez celu stać w kolejce, a na końcu zostać odprawiona z kwitkiem. Opowiedziałam jej o kobiecie, którą spotkałam w lokalu wyborczym. Wówczas 26-latka przyznała, że również pójdzie na wybory, "by sprawdzić" czy może głosować. Mogła.
W II turze nie zamierza odpuścić
W innej sytuacji była 26-letnia Aleksandra, która pochodzi z mniejszej miejscowości, ale pracuje w Olsztynie, gdzie głosowała w październikowych wyborach.
– W zeszłym roku złożyłam wniosek o dopisanie do spisu wyborców dokładnie w taki sam sposób i wszystko było w porządku – opowiada. – Teraz jednak nie dostałam żadnej informacji zwrotnej, choć na początku nie wzbudziło to moich obaw. Dopiero po kilku dniach regularnego sprawdzania poczty, zaczęłam się niepokoić.
Aleksandra postanowiła sprawdzić, czy jest dopisana do spisu wyborców na specjalnej stronie internetowej. – Należało wpisać w okienko swój numer PESEL. Widniała informacja, że jeśli system nie wyszuka mi lokalu, to znak, że nie zostałam dopisana do spisu wyborców w Olsztynie. Nie wyszukało, a ja się poddałam – mówi. – Teraz żałuję, że nie poszłam zweryfikować tego osobiście, bo słyszałam o różnych sytuacjach. Może nie byłam w systemie, a na liście tak? Nie wiem. Drugiej tury już na pewno sobie nie odpuszczę i dowiem się, czy zostałam dopisana – zapewnia
W lokalu spotkało ją rozczarowanie
24-letnia Paulina pracuje i mieszka w Lublinie. Podobnie jak moje pozostałe rozmówczynie, nie wiedziała, czy jest w spisie wyborców. – Niestety nie miałam możliwości pojechania osobiście do rodzinnego miasta i odebrania zaświadczenia z urzędu. Dlatego 16 czerwca złożyłam internetowy wniosek o dopisanie do spisu przez profil zaufany. Po wypełnieniu wszystkich pól i okienek, zatwierdziłam go i wysłałam. Wydaje mi się, że nawet wyskoczył mi komunikat, iż wniosek został poprawnie wysłany – wspomina. – Nie dostałam potwierdzenia, ale słyszałam od znajomych, że nie był to wyznacznik zatwierdzenia wniosku – dodaje.
Gdy Paulina przyjechała do lokalu wyborczego, spotkało ją jednak spore rozczarowanie. – Podeszłam do wyznaczonego punktu wyborczego i okazało się, że nie ma mnie na liście. Byłam zaskoczona – relacjonuje. – Pani, która pracowała w komisji zadzwoniła na infolinię, gdzie podała mój PESEL. Niestety, wniosek do urzędu nie dotarł i odmówiono mi możliwości głosowania. Słyszałam, że nie tylko ja się spotkałam z taką odmową. To przykre. Szczególnie, że dotyczy młodych ludzi, którzy nie mają tego komfortu głosowania stale z jednego miejsca.
2 tygodnie będzie się liczyć każdy głos
Dr Krystian Dudek, który jest politologiem i autorem kilkudziesięciu kampanii wyborczych, w rozmowie z WP Kobieta komentuje nieporozumienia związane z głosowaniem poza miejscem zamieszkania. – Wybory były pierwszy raz realizowane w tak trudnych warunkach ze względu na epidemię koronawirusa. Można powiedzieć, że było to rozpoznanie w boju, a w takich sytuacjach zdarzają się niedoskonałości. Wybory bez dwóch zdań powinny przebiegać bez takich zakłóceń, jednak trzeba też zauważyć, że nie było czasu na dokładne testowanie systemu, po prostu próbowaliśmy się w tym odnaleźć. Część ludzi głosowało zza granicy, część osób głosowała korespondencyjnie, chociaż teoretycznie mogli udać się do lokali wyborczych – zauważa.
– Pamiętajmy jednak, że dzień po wyborach zaczyna się nowa kampania wyborcza dotycząca drugiej tury. Cząstkowe, potwierdzone wyniki to 30 proc. do 43 proc. To duża przewaga. Gdyby różnica wynosiła 1-2 proc. zapewne sztaby spierałyby się o nieprawidłowości, ale przy różnicy kilkunastu procent raczej tego nie zrobią. Istotne jest natomiast, by w II turze sytuacja się nie powtórzyła, bo za 2 tygodnie będzie będzie się liczyć każdy głos – opowiada
Politolog zwraca uwagę na fakt, że osoby, które z powodów nieporozumień czy pomyłek nie zagłosowały w pierwszej turze wyborów, wciąż mogą to zrobić w następnej.
– Do kolejnej tury zostały dwa tygodnie. Jeżeli ktoś ma wątpliwości, gdzie został dopisany, warto i należy to sprawdzić w urzędzie. To kwestia determinacji. Fakt, że te wybory zakończyły się rekordową frekwencją świadczy o tym, że wreszcie chcemy decydować o przyszłości Polski. Osoby, które nie zagłosowały, bo nie wiedziały czy są dopisane do konkretnego lokalu wyborczego, mają czas, aby to zweryfikować. Nie należy odkładać tej decyzji na ostatnią chwilę. Sprawdźcie, upewnijcie się, bo każdy wasz głos w II turze będzie miał duże znaczenie – podkreśla dr Krystian Dudek.
Bezskutecznie próbowaliśmy dodzwonić się również do biura prasowego Państwowej Komisji Wyborczej, ale do naszych pytań dotyczących braku potwierdzeń czy dany obywatel został dopisany do spisu wyborców w innym mieście, ustosunkowało się Ministerstwo Cyfryzacji.
"Liczba wniosków o dopisanie do spisu wyborców w innym mieście była w tym roku bardzo duża. W różnych gminach przyjęte są różne sposoby rozpatrywania wniosków. Zestawienia dot. złożonych wniosków elektronicznych są tworzone automatycznie".
Ministerstwo Cyfryzacji nie posiada dokładnych danych dotyczących ilości wszystkich złożonych wniosków oraz liczby tych rozpatrzonych negatywnie.
"Posiadamy jedynie informacje o wnioskach złożonych elektronicznie. Informację o ilości odrzuconych lub nierozpatrzonych wnioskach posiadają tylko gminy, do których te wnioski były kierowane. Obowiązek rozpatrzenia wniosku i wydania decyzji wynika z przepisów prawa. Brak decyzji może wynikać z nierozpatrzonego wniosku (trwającej procedury). Informacja na oficjalnej stronie gov.pl jest prawidłowa. Poszczególne przypadki muszą być wyjaśniane w gminach, do których adresowane były wnioski" – brzmi oficjalne stanowisko Ministerstwa Cyfryzacji.