Blisko ludzi"Sukces nie jest tylko dla mężatek i singielek" – samotne matki wzruszone wygraną Dulkiewicz

"Sukces nie jest tylko dla mężatek i singielek" – samotne matki wzruszone wygraną Dulkiewicz

Samotnej matki na tak wysokim stanowisku politycznym jeszcze w Polsce nie było. Wygrana w pierwszej turze, stety-niestety ściągnęła uwagę na życie prywatne Aleksandry Dulkiewicz. Chociaż komentarzy wyrażających wątpliwość, czy podoła łączeniu urzędu z macierzyństwem nie zabrakło, samotne matki stają za nią murem.

"Sukces nie jest tylko dla mężatek i singielek" – samotne matki wzruszone wygraną Dulkiewicz
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta
Helena Łygas

04.03.2019 | aktual.: 04.03.2019 20:13

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Skończyła prawo, rok studiowała w Salzburgu. Wolontaryjnie angażowała się w sprawy, w które wierzyła, jak kampania prezydencka Hanny Gronkiewicz-Waltz czy organizacja Gdańskiego Areopagu (cykliczne wykłady i dyskusje na tematy związane z etyką). Od 9 lat radna.

CV Aleksandry Dulkiewicz, wybranej we wczorajszych wyborach na prezydentkę Gdańska, jest modelowe. Ludzi, jak to ludzi, bardziej interesuje jednak to, co od modelu odbiega. W tym przypadku fakt, że Dulkiewicz sama wychowuje córkę, 11-letnią Zosię.

Ela: "nie porzuciłam ambicji"

W Aleksandrę Dulkiewicz wierzą natomiast inne kobiety samotnie wychowujące dzieci. - Mimo że nie jestem z Gdańska, wzruszyłam się – opowiada Ela, rówieśniczka Dulkiewicz. Od 5 lat wychowuje samotnie dwie córki. Maja ma 13, a Iga 7 lat.

- Wkurza mnie, że samotne matki pojawiają się w polskich mediach jako ofiary. Mam nadzieję, że zwycięstwo pani Dulkiewicz zmieni ten trend. Jasne, że kobietom, które zostały same z dziećmi, bywa ciężko, ale to nie jest tak, że jesteśmy cierpiętnicami bez życia i zainteresowań – irytuje się.

Ela jest ginekolożką, drugą specjalizację robiła już po rozstaniu z mężem. Mimo to samotne macierzyństwo zmusiło ją do wyprowadzki z Warszawy.

- Moja mama mieszka w miasteczku pod Warszawą, po rozwodzie wynajęłam tam mieszkanie i zatrudniłam się w szpitalu powiatowym. Oczywiście chodziło o to, żeby było komu opiekować się dziewczynkami, kiedy ja jestem w pracy, ale widzę też inne plusy. Przykładowo dziewczynki mogą same chodzić do szkoły i na zajęcia dodatkowe, bo miasto jest małe, bezpieczne, nie ma tu dużego ruchu. W Warszawie byłoby to niemożliwe – opowiada Ela.

Dodaje, że zmiana środowiska pomogła jej też dojść do siebie po rozwodzie, więc nie ma tego złego.

Było jej trudno, głównie dlatego, że wcześniej pracowała w jednym ze szpitali klinicznych. W obecnej pracy przypadki, którymi zajmowała się na co dzień, od razu są odsyłane przez ordynatora do Warszawy jako zbyt trudne.

- Nie porzuciłam ambicji zawodowych. Za dwa lata Maja idzie do liceum, a Iga będzie miała prawie 10 lat. Wtedy mam zamiar wrócić do Warszawy. Dziewczynki będą już na tyle duże, że mogą zostawać same na noc, kiedy będę miała dyżury – wyjaśnia Ela.

Największy problem był z wakacjami. Ela wyjeżdżała z 8- i 2-latką i po tygodniu była jeszcze bardziej wykończona niż przed wyjazdem. Wtedy odezwała się do niej dawna znajoma Maria. Właśnie się rozwodziła i chciała pogadać z kimś w podobnej sytuacji. Zaprzyjaźniły się i zaczęły jeździć razem na wakacje. – Na kobiecych wakacjach z dziećmi wypoczywam bardziej niż wypoczywałam z mężem. My, kobiety, umiemy uczciwie dzielić się obowiązkami – opowiada Ela.

Kamila: "to moja pani prezydent"

Kamila, podobnie jak Ela, po rozstaniu z partnerem wróciła do rodziców.

- Nie miałam za bardzo wyboru, zostałam sama w 6 miesiącu ciąży – opowiada mama 2-letniego Nataniela.

Kamila urodziła się i wychowała w Gdańsku. Bardzo przeżyła śmierć Pawła Adamowicza. W weekendowych wyborach głosowała na jego niegdysiejszą zastępczynię Aleksandrę Dulkiewicz.

- Najbardziej zależało mi na tym, żeby misja Pana Prezydenta była kontynuowana, ale mam bardzo osobisty stosunek do Oli Dulkiewicz. Ona daje mi nadzieję, że można odchować dziecko nie ograniczając się. Że sukces nie jest tylko dla mężatek i singielek, ale też dla nas, samotnych matek. Jest nam trudno, ale też mamy swoje ambicje – zapala się 26-latka.

Żeby utrzymać siebie i dziecko, Kamila pracuje w sklepie. Wcześniej miała lepszą pracę, ale nikt nie chciał jej przyjąć na pół etatu.

- Na razie nie wyobrażam sobie pracować dłużej. Chcę jak najwięcej czasu spędzać z synkiem, bo ma tylko mnie. Takie małe dziecko na szczęście nie generuje dużych wydatków, mnie też niewiele potrzeba – mówi Kamila. Najbardziej chciałaby się jeszcze zakochać i tego samego życzy "swojej pani prezydent", jak nazywa Aleksandrę Dulkiewicz.

Iza: "zawsze będziemy się porównywały"

Nieco inny stosunek do wygranej Dulkiewicz ma 30-letnia Iza. Po obronie magisterki dostała pracę w jednej z międzynarodowych korporacji w Londynie. Mimo że pozycja nie była zbyt wysoka, nie wahała się ani minuty. Szybko awansowała. Związała się z kolegą z pracy, pół-Anglikiem, pół-Hindusem. Zamieszkali razem. Były poważne rozmowy o przyszłości, kolacje zapoznawcze z rodzicami, wyliczanie zdolności kredytowej.

-Że to wcale nie był "poważny" związek, okazało się, kiedy zaszłam w ciążę. Nie była planowana, ale ucieszyłam się. Byłam zakochana, no i nie miałam już 20 lat. Pierwsza reakcja mojego chłopaka brzmiała: "masz usunąć". Zamurowało mnie. Nie brałam takiej opcji pod uwagę. Zaczął mnie straszyć rozstaniem i samotnym macierzyństwem – opowiada Iza.

Zostawił ją, kiedy była w trzecim miesiącu, ale nadal widywali się w pracy. Iza była w rozsypce. Na początku trzeciego trymestru wzięła zwolnienie lekarskie i wróciła do Polski. To było 10 miesięcy temu. W sierpniu na świat przyszła Ania, a Iza przeprowadziła się do mamy.

- Na razie dostaję jeszcze wypłatę, ale niebawem będę musiała zdecydować, co dalej. Raczej nie będę wracała do Londynu. Z moim doświadczeniem dobra praca w Warszawie nie powinna być problemem. Widzę dla siebie dużo nowych opcji, których nie miałabym, gdybym nie wyjechała – opowiada rzeczowo Iza.

Cieszy się, że Aleksandra Dulkiewicz została Prezydentką Gdańska, ale prywatnie. Jej zdaniem, samotne matki może to tylko pognębić.

- Po powrocie do Polski czułam się wyobcowana. Z dawnymi znajomymi kontakt przez ostatnie pięć lat mocno się osłabił. Poznałam kilka dziewczyn w podobnej do mnie sytuacji online, myślałam, że będę dobrze czuła się w ich towarzystwie, ale nic bardziej mylnego – mówi Iza.

Jej zdaniem Polki wciąż wstydzą się tego, że zostały same z dziećmi, uważają się z tego powodu za "gorsze". Te młodsze, które nie mają jeszcze wyrobionej pozycji zawodowej, boją się, co z nimi będzie w przyszłości.

- Myślę, że prominentna polityk dla wielu kobiet w podobnej sytuacji może być solą w oku. One ledwo wiążą koniec z końcem, nie rozwijają się tak, jakby tego chciały, a tu taka superbohaterka. Kibicuję mocno Dulkiewicz, ale pewnych kwestii mentalnościowych nie da się przeskoczyć. Zawsze będziemy się porównywały – rozkłada ręce Iza.

Wciąż mamy problem z kobiecą solidarnością. Na szczęście nie w obrębie rodziny. Ela, Kamila i Iza mogły liczyć na swoje matki. Tak samo jak Aleksandra Dulkiewicz. Prezydentkę elektkę poparła też inna samotna matka - Magdalena Adamowicz.

"Z tego miejsca chciałabym podziękować Twojej córce Zosi, Twojej mamie Izie i Twojej siostrze Marcie - jestem pewna, że ich zasługi w kampanii są porównywalne z pracą sztabu wyborczego!" – napisała na Twitterze wdowa po tragicznie zmarłym Prezydencie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (103)