Blisko ludziSamotne matki piszą do prezydenta. "Jeśli sytuacja się nie zmieni, wyjdziemy protestować"

Samotne matki piszą do prezydenta. "Jeśli sytuacja się nie zmieni, wyjdziemy protestować"

Ela przekroczyła próg kryterium dochodowego o 4,23 zł. - Przez to zabrali mi alimenty i "500 plus" na drugiego syna - mówi. Kobieta nie dość, że została jedynie z niską wypłatą, to jeszcze musi zwrócić do budżetu państwa to, co dostała za poprzedni miesiąc. – Ledwo wiążę koniec z końcem – dodaje.

Samotne matki piszą do prezydenta. "Jeśli sytuacja się nie zmieni, wyjdziemy protestować"
Źródło zdjęć: © archiwum prywatne/Kamila
Klaudia Stabach

05.12.2018 | aktual.: 05.12.2018 18:28

Samotne matki piszą petycję do Andrzeja Dudy z nadzieją, że prezydent zainteresuje się ich problemami. "W Polsce 1,1 mln dzieci jest wychowywanych przez samotnego rodzica, z czego aż 90% przez samotne matki (…). Niestety, z każdym dniem podcina się nam skrzydła i rzuca kłody pod nogi" – czytamy w piśmie. Kobiety proszą przede wszystkim o podniesienie kryteriów dochodowych uprawniających do pobierania świadczenia z Funduszu Alimentacyjnego oraz dodatku z programu 500 plus na pierwsze dziecko.

Samotni rodzice mają coraz więcej powodów do protestowania. W środę media obiegła wiadomość, że rząd polecił gminom, by nie wypłacały świadczenia 500 plus tym osobom, które nie wystąpiły o alimenty od drugiego z rodziców. Co prawda minister Rafalska zdementowała wiadomość, ale samotne matki i tak nie wierzą w zapewnienia. - Jeśli pikieta i list otwarty nie przyniosą zamierzonych skutków, planujemy protestować przed Pałacem Prezydenckim – ostrzega Anna Lose, autorka petycji.

Coraz więcej osób dołącza do akcji: "STOP dyskryminacji samotnych matek". Rozmawiałam z trzema kobietami, których historie są najlepszym dowodem na to, że prezydent Duda powinien wziąć sprawy w swoje ręce.

Szczęście w nieszczęściu

Irena od 12 lat sama wychowuje dwóch nastoletnich synów. Kobieta utrzymuje się z niewielkiej pensji oraz świadczenia 500 plus. – Odkąd pamiętam, jestem aktywna zawodowo. Pracowałam w różnych miejscach, m.in. w gastronomii – przyznaje.

We wrześniu 38-latce udało się spełnić swoje największe marzenie. – Po wielu próbach dostałam pracę na kolei. Zawsze chciałam tam pracować. Pięć lat się uczyłam i mam wykształcenie w tym kierunku – opowiada Irena, która zajmuje się układaniem tras dla pociągów.

Po pierwszej wypłacie w nowym miejscu pracy, kobieta dowiedziała się, że jej dochód zaczął przekraczać progi uprawniające do świadczenia 500 plus na pierwsze dziecko oraz do pobierania pieniędzy z funduszu alimentacyjnego. – Zarobiłam o 4,23 zł za dużo – dopowiada.

Kilka złotych różnicy sprawiło, że Irena każdego miesiąca będzie mieć o 1817 zł mniej w portfelu. – W tym momencie żyjemy tylko z mojej pensji, ledwo przekraczającej 2 tysiące zł i z 500 zł dodatku, które dostaję na drugie dziecko.

Kobieta nie dosyć, że straciła świadczenia, to jeszcze będzie musiała zwrócić to, co dostała w listopadzie, czyli według poprzednich wyliczeń. – Pieniądze wpłynęły na konto 10-go listopada, a 20-go dowiedziałam się, że mi się nie należą – wyjaśnia.

Irena ma wielki żal do rządzących i w głębi serca liczy, że petycja coś zmieni. – Ciężko i uczciwie pracuję. To nie moja wina, że miałam męża alkoholika, który źle nas traktował. Odeszłam od niego, żeby synowie mieli spokojne życie. Szkoda, że rząd nie bierze tego pod uwagę - przyznaje.

"Ledwo wystarcza mi na bilet miesięczny i jedzenie"

Kamila samotnie wychowuje 1,5-rocznego synka. Ojciec dziecka zostawił ją, gdy była w piątym miesiącu ciąży i do dzisiaj nie wykazuje żadnego zainteresowania swoją rodziną. Kobieta stara się jak może, żeby zapewnić dziecku odpowiednie warunki i wychować go najlepiej jak potrafi, ale brak pieniędzy skutecznie to utrudnia. – Pracuję na pół etatu w sklepie i zarabiam 1050 złotych brutto. Ciężko mi znaleźć lepszą pracę, bo nie mam wyższego wykształcenia. Musiałam przerwać studia na trzecim roku – opowiada w rozmowie z WP Kobieta.

25-latka wprowadziła się do rodziców, bo sama nie byłaby w stanie wynająć mieszkania. Rodzice co prawda pomagają jej w miarę swoich możliwości, lecz nie mogą opiekować się dzieckiem, gdy ona idzie do pracy. – Też muszą pracować – wyjaśnia. Kobieta oddała dziecko do prywatnego żłobka, za które płaci 900 zł miesięcznie. – Do państwowego była długa lista oczekujących, a ja nie mogłam czekać, bo musiałam jak najszybciej iść do pracy i zacząć zarabiać – tłumaczy.

Kobieta nie dostaje jeszcze alimentów na syna, bo ojciec dziecka unika konfrontacji w sądzie - Miałam rozprawę 21 listopada, ale on nie stawił się i wyznaczono drugi termin na marzec – opowiada. Oprócz 1050 zł brutto pensji, Kamila pobiera 788 zł świadczeń socjalnych. – Rodzinne w wysokości 95 zł, 193 zł dodatku do rodzinnego oraz świadczenie z programu 500 plus - wylicza 25-latka.

Samotnej matce po opłaceniu żłobka, kupieniu pieluch i innych niezbędnych dla dziecka rzeczy, zostaje kilkaset złotych na przeżycie całego miesiąca. - Jest naprawdę ciężko. Ledwo wystarcza mi na bilet miesięczny i jedzenie – mówi.

"Uczciwie rozliczam się z każdego sprzedanego jabłka"

Ela mieszka w maleńkiej wiosce na południu Polski. Trzy lata temu kobieta urodziła córkę. Ojciec dziecka nie chciał mieć z nią nic wspólnego, dlatego kobieta odpuściła walkę o uznanie ojcostwa i postanowiła, że sama wychowa córkę.

Dziewczynka od poniedziałku do piątku jest w żłobku przez około 5 godzin, a w tym czasie jej mama może spokojnie pracować. – Jestem zatrudniona w branży transportowej i pozwolono mi wykonywać obowiązki zdalnie z domu. Dzięki temu mogę zaoszczędzić na niani, którą musiałabym zatrudniać na popołudnia – opowiada. – Niestety z racji takiego trybu pracy nie przysługuje mi L4 na dziecko. Gdy mała się rozchoruje, to muszę nieźle się nagimnastykować, żeby wyrobić się z pracą i jednocześnie nią zająć – dodaje.

Kobieta dorabia, sprzedając owoce, które uprawia w sadzie. - Uczciwie rozliczam się z każdego sprzedanego jabłka, więc nikt nie może się do mnie doczepić – wyjaśnia. W tym sezonie Ela zbierała owoce z myślą o kupieniu drewna na opał w zimie. – Mam czym palić w piecu, ale nie mam już dodatku rodzinnego ani 500 plus, bo przekroczyłam próg dochodowy o niecałe 20 zł – mówi.

- Tamte pieniądze przeznaczałam na dziecko. Nie wydawałam ich na fryzjera czy kosmetyczkę, ale na ubrania i jedzenie dla córki. Teraz znowu stać mnie jedynie na ubieranie jej w "szmateksach", a święta w tym roku będą bardzo skromne - dodaje.

Dwa dni temu rząd ogłosił, że chce podnieść próg dochodowy dla Funduszu Alimentacyjnego o 75 złotych. - To jest zupełnie bez sensu. Rząd regularnie, co roku, podnosi pensje minimalne, wiec cały ten pomysł będzie się mijał z celem. Kobiety, które przekraczają próg dochodowy wciąż będą go przekraczać, a co za tym idzie - wciąż nie będą kwalifikować się do pobierania świadczenia alimentacyjnego - analizuje Anna Lose, autorka petycji.

Petycję "STOP dyskryminacji samotnych matek" można podpisać TUTAJ

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (939)