Blisko ludziŚwiat o nim nie słyszał. Rozmawiamy z Krzysztofem Cugowskim juniorem, najmłodszym synem założyciela Budki Suflera

Świat o nim nie słyszał. Rozmawiamy z Krzysztofem Cugowskim juniorem, najmłodszym synem założyciela Budki Suflera

Krzysztof Cugowski junior nie jest znany szerszej publiczności, w przeciwieństwie do jego starszych braci – Piotra i Wojciecha. W swoim pierwszym wywiadzie opowiada o dorastaniu u boku sławnego ojca i wyprowadzce z Polski.

Świat o nim nie słyszał. Rozmawiamy z Krzysztofem Cugowskim juniorem, najmłodszym synem założyciela Budki Suflera
Źródło zdjęć: © ONS.pl | archiwum prywatne
Dominika Czerniszewska

Dominika Czerniszewska, WP Kobieta: Zacznę wprost. Jak to jest być synem Krzysztofa Cugowskiego?

Krzysztof Cugowski: Normalnie. Z braku lepszego słowa. Dla mnie tata to po prostu tata. Zwłaszcza jak byłem mały, to nie odczuwałem, że jest inaczej. Po prostu tata wychodził na parę dni do pracy i później wracał. Jednak po powrocie pracę zostawiał za drzwiami, a w domu był zawsze rodzicem.

Jednak jako założyciel Budki Suflera większość czasu spędzał w trasach koncertowych. Nie brakowało ci go?

Jak byłem mały, nie miałem porównania. Nie widziałem, ile tata powinien być w domu. Zdarzało się, że miał dłuższe trasy, trwające tydzień lub dwa. Brakowało mi go, ale rozumiałem. Po powrocie zawsze starał się nadrobić czas.

Nosisz takie samo imię jak twój ojciec, nie irytuje cię to?

Nigdy nie miałem z tym większego problemu. Zresztą bardzo lubię swoje imię. Zawsze się śmiałem, że jest takie "męskie". Kiedy mieszkałem jeszcze z rodzicami, w domu były śmieszne sytuacje. Mama, kiedy czegoś potrzebowała, krzyczała: "Krzysiu!" i jednogłośnie z ojcem odzywaliśmy się: "Co?". Trzeba było się dowiedzieć, o kogo chodzi.

Zyskałeś przez to przydomek "junior"?

Nie nazywali mnie "junior", a jeśli tak, to żartobliwie. W domu tata był raczej "dużym Krzysiem", a ja tym "małym". To może działało, jak miałem 4, 5, a nawet 10 lat. Gdyby teraz to ktoś usłyszał, mogłoby wyjść komicznie. Dziś nie pozwoliłbym nazywać siebie "małym". Mam 21 lat, "mały Krzyś" kojarzy się raczej z czymś innym (śmiech).

Rówieśnicy wiedzieli, że jesteś synem tego Krzysztofa Cugowskiego?

W podstawówce nie zwracali na to uwagi. Ci z liceum byli już bardziej świadomi, ale nigdy nikt nie robił z tego problemu. Czasami zdarzyły się docinki ze strony kolegów, ale to normalne, jak to koledzy.

O twoim ojcu i braciach jest głośno, natomiast media milczą na twój temat…

To chyba dobrze. Na razie nie mają powodu, by o mnie mówić. Żyję w Anglii, wiodę ciche życie, studiuję, próbuję sam do czegoś dojść. Nikt mi nie mówi, co mam robić. Po prostu robię, to co lubię.

A nie myślałeś, że nazwisko pomoże ci w przyszłości osiągnąć sukces?

Jak dorastałem, miałem tego świadomość. Ta myśl była gdzieś z tyłu głowy, że jeżeli bym chciał, to byłoby mi łatwiej. Jednak to był też jeden z wielu powodów, dla których zdecydowałem się opuścić rodzimy kraj. Chciałem spróbować czegoś na własną rękę. Doszedłem do wniosku, że jeśli osiągnę coś w Anglii, to będę wiedział, że udało mi się to zrobić samemu.

Dlaczego akurat Anglia?

Siostra przetarła mi szlaki. Mam nie tylko dwóch przyrodnich braci, ale i przyrodnią siostrę. Jest ode mnie 9 lat starsza. Gdy miała 16 lat, pojechała do liceum do Anglii, a później poszła tam na studia. I wtedy od razu powiedziałem: "Mamo, tato, ja też chcę jechać na studia do Anglii". Miałem 7 lat. W końcu wyjechałem, gdy miałem 17.

I postanowiłeś studiować aktorstwo?

Tak, to długi proces. Przede wszystkim w tej branży potrzebny jest łut szczęścia. Aktor może być wybitny i mieć niesamowity kunszt, ale jeśli nie znajdzie się w odpowiednim miejscu i czasie, to nic z tego nie będzie. Dlatego na razie staram się być właśnie w tym odpowiednim miejscu i czasie. To jest mój cel. Muszę dużo rzeczy robić i otaczać się różnymi osobami.

Czyli docelowo chcesz być aktorem?

Absolutnie.

Teatralnym czy filmowym?

Bycie aktorem filmowym to moje marzenie. Uwielbiam też występować na deskach teatru. Widzisz publiczność, masz bezpośredni kontakt, od razu dostajesz informację zwrotną czy to się podoba, czy nie. Jeśli chodzi o filmy, to muszę jeszcze poczekać. W świecie idealnym chciałbym mieć styczność zarówno z aktorstwem teatralnym, jak i filmowym.

Oczywiście nie bierzemy tego pod uwagę, ale gdyby nie wyszło, masz jakiś plan B?

Plan B? Szczerze mówiąc, nie myślałem. Wychodzę z takiego założenia, że dopiero jeśli mi nie wyjdzie, zmienię plany. Dopóki mi się nie udaje, dopóty nie przerwę tego, co robię.

Na koncie masz już pierwszy sukces. Wystąpisz w najnowszej produkcji Netflixa. Jak ci się udało dostać na plan serialu?

Na stronach castingowych zobaczyłem ogłoszenie do anonimowej produkcji, bo oczywiście to była wtedy tajemnica. Nikt nie wiedział, że taki serial powstaje. Nazywało się to: "Untitled project". Jeżeli dostajesz taką informację, to można się spodziewać, że to będzie coś fajnego. Zaryzykowałem i poszedłem na ten casting. Udało się i dopiero wtedy dowiedziałem się, o co w tym wszystkim chodzi. I od tamtego momentu już poszło.

Chcesz być aktorem, jednak w ostatnim wywiadzie twój ojciec zdradził, że pracujesz w eleganckim sklepie z garniturami. Skąd ten pomysł?

Oczywiście rodzice wspierają mnie finansowo i jestem im za to bardzo wdzięczny, ale na te tzw. pierdoły nie chcę wydawać ich pieniędzy. Po prostu chcę zarabiać na swoje potrzeby. To jest też dobra nauka na przyszłość. Wiem, że moje studia trzeba będzie spłacić i chcę to zrobić z własnej kieszeni. Uważam, że to po prostu fair. Staram się sam ze wszystkim zmierzyć.

A dlaczego akurat praca w sklepie? Można przecież dorobić w inny sposób.

Większość tej pracy polega na sprzedaży. Kunszt handlowy można porównać do aktorstwa. Pomyślałem, że to będzie dla mnie dobre ćwiczenie. Odnajdę się w tym. Nie będę tylko stał za ladą i komuś nalewał kawę. To swego rodzaju wyzwanie. W praktyce opanowuję sztukę sprzedaży.

A nie chciałeś pójść w ślady ojca?

Muzykę zawsze traktowałem jako hobby. Sam gram na gitarze i trochę śpiewam, ale nigdy nie chciałem robić tego zawodowo. Nie chcę się z nikim ścigać. Chcę po prostu robić to, co mi sprawia przyjemność i w tym przypadku jest to występowanie na scenie jako aktor.

A jak dogadujesz się z braćmi?

Mam z nimi dobre relacje. Co prawda jeszcze mnie nie odwiedzili, ale może wkrótce się uda. Oni pracują, ja też jestem zajęty. Za każdym razem, gdy jestem w Polsce, raz na parę miesięcy, to widzimy się na jakimś obiedzie czy kolacji i nadrabiamy zaległości.

Gdybyś miał wybrać: Anglia czy Polska?

W Polsce się wychowałem i mam do niej niesamowity sentyment. Za każdym razem, gdy przyjeżdżam, budzą się wspomnienia, jest rodzina, są przyjaciele. W Anglii jestem już piąty rok, do Polski przyjeżdżam właściwie tylko w odwiedziny. Nie potrafię jednak wybrać. Trawa zawsze jest zieleńsza po drugiej stronie.

Zbliżają się święta, przyjeżdżasz do rodziców na Wigilię?

Na szczęście wracam do Polski. Dawno mnie nie było u rodziców. Za dawno. Święta zawsze będą w Polsce i nie może być inaczej. Nie zgodzę się na to.

Obraz
© Archiwum prywatne

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (65)