Szklane sanktuarium
Do restauracji i hotelu Les Cols w miejscowości Olot nie łatwo dotrzeć bez GPS-a. Jednak miłośnicy niezwykłych smaków oraz designu nie wahają się podjąć tego wyzwania, ponieważ Les Cols to idealny mariaż tego, po co warto pielgrzymować do Hiszpanii: kuchni z architekturą. XIII-wieczny, kataloński dom należący od lat do rodziny Finy Puigdevall został przekształcony w szklane sanktuarium ciszy i smaku.
30.05.2010 | aktual.: 29.06.2010 10:49
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Puigdevall to szefowa nagradzana od lat gwiazdkami Michalina. Les Cols ma na razie jedną, lecz pojawia się we wszystkich rankingach na najlepiej wyglądającą restaurację. Puigdevall twierdzi, że serwuje tam to, co uważa za „typową kuchnią regionu Garrotxa” (Andrew Zimmern, słynny krytyk kulinarny Travel Chanel, jadł u niej na przykład… kogucie grzebienie) - trudno jednak zaliczyć jej menu do kojarzącej się z prostotą kuchni regionalnej.
Kuchnia regionu Garrotxa bywa nazywana wulkaniczną (w okolicy jest około 40 wulkanów). Na żyznej ziemi rośnie na potęgę fasola, rzepa, cebula, trufle, endywia, kasztany i orzechy. W daniach uzupełniają ja słynne mięsa i wędliny z wieprzowiny i dzika oraz ślimaki. Fina do tego dodaje jajka z własnej hodowli – ci z gości, którzy w designerskich magazynach podziwiali złote ściany eleganckiej restauracji, na miejscu ze zdumieniem odkrywają, że jedno z okien wychodzi… na zielony trawnik zamieniony w wybieg dla kur.
Z resztą zaskoczenie jest chyba głównym uczuciem, które towarzyszy klientom Les Cols. Średniowieczna fasada ze szczeliną służącą za wejście do restauracji, dalej betonowy hall ozdobiony jedynie kalafiorami – symbolem tego niezwykłego miejsca. A w hallu zaczyna się najpiękniejsza szklana pułapka świata: zaprojektowana przez RCR_Architects przestrzeń składa się przede wszystkim ze szklanych powierzchni. Sople, rury, kaskady i panele tworzą korytarze, płoty ogrodów i podwórek. Ze szkła są ściany w pokojach i łazienki. Zabudowa sprawia jednak, ze goście nie są dla siebie widoczni. Podobno zajmuje chwilę przyzwyczajenie się do tego, że w domu ze szkła cię nie widać…
Jak również do tego, że do pokoju zaglądają drzewa, że nie ma tam telewizora, radia, komputera, telefonu. I że sufit jest przezroczysty. Ewentualny dyskomfort zlikwidować można jednak za pomocą dwóch pilotów leżących w pokoju: jednym można zaciemnić sufit, tak aby nie drażniło nas światło księżyca. Drugi pilot pomaga nam przekształcić łóżko w sofę.
Dlaczego szkło? Lokalne biuro architektów – już wymieniane w szanowanych publikacjach na temat designu – tak uzasadnia swoją decyzję: „Fina lubi szlachetność skromnych środków; natura i krajobraz są jej źródłem inspiracji; reinterpretacja i adaptacja elementów krainy i otoczenia; gra pomiędzy pustką i przestrzenią; kontrast miedzy tradycją i awangardą. (…)’.
Fina – w przeciwieństwie do większości szefów – niełatwo daje się zaprosić do stolika: „Chcę, żeby to miejsce było o tej przestrzeni, nie o mnie”. Jednocześnie dba nawet o rodzaj hotelowego szamponu (robionego dla Les Cols na zamówienie) i wybiera kolor szlafroka. Jest jak szkło w prowadzonym przez nią domostwie: wszechobecna, mocna i mocno obecna, lecz tajemnicza…
Mas Les Cols
Carretera de la Canya s/n, Olot (Girona), Spain;
(34-97) 226-9209; www.lescols.com
Specjalnie dla serwisu kobieta.wp.pl prosto ze swoich podróży nasza korespondentka Agnieszka Kozak
Dziennikarka, zajmuje się lokalnymi odmianami globalnych trendów, seksem i seksualnością w kulturze popularnej czasem krytykuje sztukę i fotografię, ale głównie nałogowo kupuje buty…