"Szkoda na to pieniędzy". Mówi, co robią z prezentami od uczniów
Gabriela Olszowska, małopolska kuratorka oświaty, opowiedziała o prezentach, jakie nauczyciele dostają od uczniów na koniec roku szkolnego. W symbolicznych upominkach nie widzi nic złego. Do większych podarunków ma jednak pewne zastrzeżenia.
Wręczanie upominków nauczycielom na koniec roku szkolnego można nazwać tradycją polskiego szkolnictwa. Okazuje się jednak, że czasem niektóre prezenty mogą wywołać niemałe zamieszanie.
- Nie ukrywam, że z każdym rokiem jest coraz większe szaleństwo. Ma to swoje dobre i złe strony. Jednak czuję dyskomfort, gdy dostając drogie prezenty, wiem, że nie wszystkich rodziców moich uczniów na to stać i domyślam się, dla niektórych wyłożenie większej sumy pieniędzy bywa problemem - mówiła w rozmowie z Wirtualną Polską Agnieszka Sobolewska, nauczycielka języka polskiego z ponad 30-letnim stażem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Co zrobić z dziesiątym bukietem kwiatów?"
Gabriela Olszowska podkreśliła w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", że z niektórymi prezentami nauczyciele dosłownie nie wiedzą, co zrobić. Jak wspomniała małopolska kuratorka oświaty, kiedy sama jeszcze pracowała w szkole, prosiła rodziców w trakcie zebrań "o stonowanie pomysłów" na prezenty dla nauczycieli. Podarunki powinny być bowiem symboliczne i skromne.
"Nagle jeden pan wstał i powiedział, że część nauczycieli oczekuje chyba czegoś więcej. Otóż nie oczekuje, a przynajmniej nie powinna oczekiwać. To, co najbardziej cieszy, to prezenty wykonane własnoręcznie przez uczniów. Na przykład album ze zdjęciami z klasowych wycieczek. To jest pamiątka. A co zrobić z dziesiątym bukietem kwiatów? Przecież to się w domu nie zmieści. Znam nauczycieli, którzy po zakończeniu roku niosą kwiaty do kościoła, na cmentarz. Szkoda na to pieniędzy" - podkreśliła małopolska kuratorka oświaty.
Jak dodała, kiedy dostawała czekoladki, od razu częstowała nimi dzieci. Zdarzało się też, że otrzymywała kwiaty, które potem mogła zasadzić w ogrodzie. - To mnie cieszyło i naprawdę wystarczyło - zaznaczyła.
"Problem ten jak bumerang wraca co roku"
Jak sprawa z prezentami dla nauczycieli wygląda pod kątem prawa? Jak przeczytamy na portalu prawo.pl, w Kodeksie karnym jest zawarta informacja, że "osoba, która w związku z pełnieniem funkcji publicznej przyjmuje korzyść majątkową lub osobistą, albo jej obietnicę, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8 (art. 228 kk)".
Co powyższy zapis ma wspólnego z nauczycielami?
"Problem ten jak bumerang wraca co roku w związku z zakończeniem roku szkolnego i poszukiwaniem przez rodziców prezentów dla nauczycieli. Podobnie jest zresztą w przypadku lekarzy. Co ważne, prawo karne nie wskazuje wprost, od jakiej kwoty zaczyna się korupcja, a to oznacza, że nie każdy, nawet drogi, dowód wdzięczności automatycznie oznacza przestępstwo. Przyjmuje się jednak, że wartość prezentu nie powinna przekraczać kwoty 100 zł" - podaje prawo.pl.
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl