Zdradził prawdę o swoich klientach. "Większość jest zakompleksiona"

Jedni kładą nacisk na męskość, inni decydują się podejść do sprawy w sposób zgodny z oczekiwaniami samotnych i zdesperowanych mężczyzn. "Sporo klientów chce stworzyć długotrwały związek" - przyznał Kamil, jeden z trenerów uwodzenia.

Trenerzy podrywania biorą nawet 6 tys. złotych za kurs
Trenerzy podrywania biorą nawet 6 tys. złotych za kurs
Źródło zdjęć: © Getty Images

06.02.2024 | aktual.: 06.02.2024 19:26

Na łamach "Newsweeka" pojawił się reportaż dotyczący kursów podrywu. Mężczyzna, który będzie chciał skorzystać z takiego szkolenia musi się liczyć z wydatkiem od 2 do nawet 6 tys. zł. Ceny uzależnione są od trenerów, rodzaju szkolenia, a także miasta, w którym odbywają się spotkania.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Ważna jest prawda, a nie udawanie macho"

Kamil to jeden z trenerów, którzy uważają, że w relacjach damsko-męskich najważniejsza jest autentyczność i pewność siebie. Mężczyzna odradza jednak typowe dla środowiska podrywaczy praktyki, jak negowanie wypowiedzi kobiet czy zasypywanie ich prezentami, co może być odbierane jako akt desperacji. Zamiast tego trener uważa, że należy kłaść nacisk na akceptację odrzucenia i pracę nad sobą.

"Trening uwodzenia może być pomocny, jeśli odpowiednio szybko ucieknie się ze środowiska podrywaczy" - przyznał trener, znany w środowisku jako James aka Samiec Alfa, który początkowo sam czerpał wiedzę z amerykańskich portali.

"To były rady oderwane od rzeczywistości. Kluczowy w tworzeniu relacji czy podrywaniu jest stosunek do siebie. Jeśli sam siebie nie lubisz, trudno, żeby polubił cię ktoś inny" - dodał.

Za niepowodzenie obwiniają kobiety

Trener od podrywu twierdzi, że wiele innych szkoleniowców uważa, że odrzucenie nie jest winą mężczyzny, lecz "natury" kobiety.

"To dla mnie osoby, które zrzucają winę za swoje niepowodzenia na 'naturę' kobiet. Niektórzy są w tragicznej sytuacji z powodów od nich niezależnych, ale wielu po prostu wybiera narzekanie, zamiast spróbować coś zmienić w swoim życiu - tłumaczył.

Kamil zdradził, że mimo spotkań z takimi kursantami, zdarza się wyprowadzić ich na prostą. Uważa, że większość z nich to bardzo wstydliwe i zakompleksione osoby, które po odpowiednich praktykach, zmieniły swoje życie.

Z kolei Jacek zaczął interesować się sztuką uwodzenia, ponieważ czuł się nieatrakcyjny z powodu swojego wzrostu i wyglądu nosa. Jego zdaniem to właśnie uniemożliwiało mu przyciągnięcie uwagi kobiet. Mężczyzna szybko jednak zauważył, że wielu trenerów często bardziej uwodzi swoich klientów, niż uczy ich skutecznego podrywu.

Na forach internetowych pojawiały się wyzwania polegające na zdobywaniu jak największej liczby numerów telefonów od nieznanych kobiet. Jacek spędzał wiele wieczorów na mieście, aby wypełnić swoją "misję", z czasem uświadomił sobie, że posiadanie kontaktów bez budowania głębszych relacji powoduje, że czuje się pusty.

Zamiast terapii wolą szybkie szkolenia

W końcu zaczął kwestionować wartość takich treningów. Zauważył przy tym, że często promują one widzenie kobiet w sposób instrumentalny i utrzymują w przekonaniu o męskiej dominacji.

"Mam wrażenie, że faceci się na to decydują, bo to wciąż wstyd pójść na terapię. Sam nie wszystkim mówię, że na nią chodzę, bo wielu ludzi nie reaguje dobrze na takie wyznanie" – zauważył Jacek podczas rozmowy z dziennikarką "Newsweeka".

Zdaniem Jacka, dopóki nie zmieni się sposób przedstawiania mężczyzn w mediach i popkulturze, trenerzy uwodzenia będą mieli pole do działania. Podkreślał, że w męskich kręgach panuje presja na wykazywanie się dominacją i unikanie rozmów o emocjach, co tylko utrwala szkodliwe wzorce zachowań.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Wypełnij naszą ankietę dotyczącą Walentynek TUTAJ.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)