Trzy rozwody i wypowiedzenie z TVP. Katarzyna Dowbor w końcu znalazła szczęście
Życie poświęciła trzem mężczyznom i telewizji publicznej. Dziś jest szczęśliwa i żyje bez nich. Katarzyna Dowbor, jedna z najpopularniejszych dziennikarek, 7 marca skończyła 59 lat.
Ruda i piegowata
Błyskawicznie stała się jedną z najbardziej charakterystycznych prezenterek telewizyjnych. Silna, temperamentna, pewna siebie, a jednocześnie wrażliwa i pełna empatii. Różniła się od swoich koleżanek po fachu, które w jednym z wywiadów określiła jako "tak samo wyglądające blondynki". Dzieciństwo i młodość spędziła w Toruniu. Studia skończyła na Uniwersytecie Warszawskim. W 1993 roku trafiła do Telewizji Polskiej. Pracowała tam prawie 30 lat. Została zwolniona tuż przed swoim jubileuszem. Podobno była za stara. Szybko jednak znalazła dla siebie nową przystań. Od 2013 roku prowadzi w Polsacie program "Nasz nowy dom", w którym odmienia życie potrzebujących rodzin i spełnia swoje zawodowe marzenia. Poza planem zdjęciowym stroni od blasku fleszy. Woli spędzać czas w swoim domu pod Warszawą. Trzykrotnie wychodziła za mąż. Wszystkie małżeństwa zakończyły się rozwodem. Katarzyna Dowbor ma dwoje dzieci.
Ofiara przemocy domowej
Rzadko pojawia się na ściankach i branżowych imprezach. Jednak nie unika trudnych pytań dziennikarzy. W szczerych wywiadach opowiadała o nieudanych małżeństwach, chorobie i nieoczekiwanym zwolnieniu z pracy. Kilka miesięcy temu zaskoczyła wyznaniem, że doświadczyła przemocy domowej. Bił ją mąż - nieżyjący już, znany dziennikarz sportowy Janusz Atlas. Ten problem dotyka wiele Polek, dlatego prezenterka odważyła się publicznie przyznać do tego, że była przez niego bita. - Zostałam uderzona przez męża raz i, że tak powiem, w pijanym widzie. To był koniec tego małżeństwa. Tego dnia, w którym zostałam uderzona, spakowałam się i wyprowadziłam - przyznała Dowbor w rozmowie z "Galą". - Dzieci są dużo bardziej zniszczone psychicznie tym, gdy patrzą, jak ojciec bije matkę. Nie wolno na to pozwolić. Jeżeli siebie szanujesz, jeżeli chcesz dobra swoich dzieci, spakuj walizkę i odejdź - doradziła Dowbor. Decyzja nie była łatwa. Zostawiła mężowi mieszkanie, sama musiała zacząć wszystko od nowa. Dziś jednak przyznaje, że to był najmądrzejszy krok, jaki w życiu postawiła.
Za stara
Przez niemal trzydzieści lat była twarzą Telewizji Polskiej. Została zwolniona na kilka tygodni przed jubileuszem. - To było upokarzające – mówiła. Nikt nie powiedział wprost, ale czuła, że chodziło przede wszystkim o jej wiek. - Stwierdzono, że nie ma na mnie pomysłu, bo jestem nie z tego pokolenia. Poświęciłam trzydzieści lat swojego życia Telewizji Polskiej i nagle słyszę: pani już dziękujemy. To bardzo bolało! Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie zrobiłam niczego złego, za co można było mnie ukarać. Chciałam po prostu dalej pracować. Jedynym powodem, dla którego miałam zakończyć swoją działalność zawodową, był mój wiek. Dyrektor TVP uznał, że jestem za stara do telewizji – powiedziała w rozmowie z Plejadą.
Nowy początek
Przez pierwsze dwa miesiące było jej przykro, kiedy przejeżdżała ulicą Woronicza. Nic dziwnego, poświęciła TVP ponad połowę swojego życia. Dziś jest jednak spełniona zawodowo. W 2013 roku odebrała telefon z zaproszeniem na casting. Wygrała. Została prowadzącą programu Nasz nowy dom w Polsacie. - Oprócz tego, że prowadzę program i robię to, co najbardziej lubię, to jeszcze przynoszę ludziom nadzieję. Oni dostają nie tylko nowy dom, ale też nowy pomysł na życie i zaczynają wierzyć, że nie musi być wcale beznadziejnie. To jest niesamowite! Wydawałoby się, że w stacji, która zajmuje się głównie rozrywką, sportem oraz informacją i nie dostaje wpływów z abonamentu, taki program nie będzie miał racji bytu, a w naszym paśmie jesteśmy bezkonkurencyjni i mamy oglądalność na poziomie dwóch i pół miliona. To cudowne! - podkreślała w rozmowie z Plejadą.
Choroba
Media rozpisywały się o jej wyglądzie. Raz tyła, raz chudła. W końcu zabrała głos. Katarzyna Dowbor cierpi na chorobę Gravesa-Basedowa, czyli schorzenie autoimmunologiczne, które przebiega z nadczynnością tarczycy. - Muszę regularnie brać leki i pamiętać o nich, a to dla mnie nowość. Zawsze byłam zdrowa jak ryba. Wystarczy, że mam bardziej nerwowy okres i oko mi wyłazi jak u cyklopa, gdy się uspokajam, wraca na miejsce. Kiedy znalazłam zdjęcia mojej babci - matki ojca, miała ogromne wole na szyi i wytrzeszczone oczy. Prawdopodobnie też chorowała na Basedowa. Nigdy jej nie poznałam, bo umarła przed moim urodzeniem się – wyznała w rozmowie z "Galą".Dziś namawia inne kobiety, by się regularnie badały. Zupełnie nie przejmuje się wahaniami swojej wagi. Co więcej, podkreśla, że nieidealny wygląd jest jej atutem. - Jestem autentyczna w momencie, gdy tak samo jak ta pani, u której robię remont, mam parę kilko nadwagi i nie mam poostrzykiwanej twarzy. Nie mogę z siebie robić na siłę laski! Gdybym przyszła w szpilkach z ponaciąganą twarzą i idealną figurą, to te rodziny bałyby się mnie i traktowałyby mnie jak kogoś z innej planety – jak ufoludka z czerwonego dywanu.
Azyl pod Warszawą
Najważniejszym miejscem na ziemi jest dla niej dom. - Ten dom to moja twierdza, magiczne miejsce, w którym najlepiej się czuję, z którego najchętniej bym nie wychodziła - przyznała Dowbor. Prezenterka długo szukała wymarzonego lokum. W końcu przystań znalazła w domu przypominającym polski dworek w podwarszawskim Konstancinie. Stylowe drewniane meble, miękkie poduszki, osobiste pamiątki i przytulna kuchnia, pełna światła i ceramiki, tworzą klimatyczną przestrzeń. Dziennikarka nie może narzekać na samotność. Każdą wolną chwilę spędza z córką Marysią. Ma też się kim opiekować: dwa psy - Pepe i Benia, dwa koty - Jaggera i Fionę oraz dwa konie - Rodezję i Surmę