Blisko ludziUciekli do Gruzji. Opowiadają, co ich spotkało w rosyjskich obozach filtracyjnych

Uciekli do Gruzji. Opowiadają, co ich spotkało w rosyjskich obozach filtracyjnych

Rosyjscy żołnierze przetrzymują Ukraińców w obozach filtracyjnych
Rosyjscy żołnierze przetrzymują Ukraińców w obozach filtracyjnych
Źródło zdjęć: © Getty Images | 2022 Getty Images

13.06.2022 12:23, aktual.: 13.06.2022 14:46

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W Gruzji rośnie liczba ukraińskich uchodźców uciekających przed wojną. Od początku agresji Rosji na Ukrainę do Gruzji przedostało się 20 tys. osób. Wielu z nich ucieka z obozów filtracyjnych i ucieka w w stronę Kazbegi na północy Gruzji. Historie, które opowiadają o Rosjanach, mrożą krew w żyłach.

"Proszę teraz zdjąć bluzkę"

Olena czekała na przesłuchanie trzy tygodnie. Spała na podłodze, zziębnięta i głodna. Gdy przyszła jej kolej, usłyszała od rosyjskiego żołnierza, że ma zdjąć bluzkę do kontroli. Kobieta przyznaje w rozmowie z "The Guardian", że nie doświadczyła większego upokorzenia.

"Siniaki na ramionach to znak, że jesteś snajperem" - Olena wspomina słowa żołnierza. Była przerażona. Powiedziała mu: "W sierpniu kończę 60 lat. Jak mogłabym być snajperem?". Oficer zdawał się tym jednak nie przejmować. "Proszę teraz zdjąć bluzkę" - krzyknął.

Ukraińcy, których Rosjanie pod przymusem wywożą do Rosji, muszą przejść tzw. filtrację. Pobierane są ich odciski palców, wykonuje się im kilka fotografii i sprawdza zawartość telefonów. Mężczyźni rozbierani są do bielizny. Na ich ciałach poszukuje się tatuaży, które mogłyby ujawnić powiązania z ukraińskimi grupami nacjonalistycznymi. Pytani są o to, czy służyli w armii lub, czy ktoś z ich bliskich zaciągną się w szeregi.

Olena wspomina losy mężczyzny, u którego znaleziono breloczek z godłem Ukrainy. Czterech strażników brutalnie go pobiło, po czym wyrzuciło na zewnątrz, bez okrycia wierzchniego i pomimo ujemnych temperatur.

Realia obozów filtracyjnych

Maksym i Iulii czekali miesiąc na swoją "filtrację". "Nasz numer w kolejce wynosił 347" - opowiada Maksym. "Wchodzisz, pytasz, jaki jest numer dzisiaj, i zdajesz sobie sprawę, że liczba ta zmniejszyła się tylko o dwa lub trzy miejsca. Dlaczego tak wolno? Sam proces trwa około 30 minut" - dodaje. Niektórzy czekają kilka tygodni. Inni przechodzą proces w ciągu kilku dni lub godzin.

Rosjanie utworzyli obozy filtracyjne w miastach i wsiach położonych głównie na terenie Donieckiej Republiki Ludowej, takich jak Nowoazowsk, Mangusz, Bezimenne i Nikolske. Ukraińcy z zajętych przez Rosjan terenów są siłą wywożeni w głąb Rosji. Administracja rządowa Ukrainy podaje, że w taki sposób wywieziono już ok 1,2 miliona osób. "Filtracja" prowadzona jest natomiast w atmosferze terroru i strachu, nierzadko za pomocą tortur. Szczególnie narażeni na agresję żołnierzy są ukraińscy dziennikarze i wojskowi.

Z ich zeznań wynika, że filtracja kończy się na dwa sposoby: uzyskaniem oświadczenia i podpisu oficera o pomyślnym przejściu przesłuchań albo aresztem. Ukraińców przetrzymuje się w budynkach publicznych - szkołach, halach sportowych lub domach kultury. Nie mogą liczyć na pożywienie. Rosjanie każą im szukać jedzenia na własną rękę

Przymusowe deportacje do Rosji albo areszt

Dziennikarze "The Guardian" relacjonują, że Ukraińcy uciekający do Gruzji, unikają przymusowych deportacji do Rosji. Żanna opowiedziała im, jak wymknęła się tylnymi drzwiami z obozu filtracyjnego. Usłyszała od oficera, że wraz z rodziną zostaną przetransportowani na rosyjską wyspę w pobliżu Japonii.

Kobieta zebrała najbliższych i wsiadła do autobusu z Nowoazowska do Taganrogu. Stamtąd pojechali pociągiem do Władykaukazu. W końcu przesiedli się do minivana, którym przejechali granicę w Kazbegi.

Rosyjscy oficerowie wydają zgodę na opuszczenie obozu, tylko wtedy gdy Ukraińcy chcą się osiedlić w Rosji. "Musisz im powiedzieć, że chcesz zostać i ułożyć sobie życie w Rosji, wtedy zostawią cię w spokoju" - mówi Maksym. Większość uchodźców wybiera jednak inne kierunki. Coraz częściej decydują się na ucieczkę do Gruzji. Przybywając do Tibilisi, czekają ze zniecierpliwieniem na powrót do Ukrainy. Tęsknią za rodziną i chcą wrócić do dawnego życia.

"Moja córka chrzestna jest jeszcze w Mariupolu i przysłała mi zdjęcia, na których wszędzie widać krzyże wbite w ziemię. Groby są nawet na naszych podwórkach" - wyznaje Olena.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także