Usłyszała pytanie, które paść nie powinno. Matki i przyszłe rodzicielki mają problem
Idąc na rozmowę o pracę, zakładamy, że ją dostaniemy. Jeśli jesteśmy matkami, oczywiste jest to, że podejmując się nowego wyzwania, w trakcie wykonywanych obowiązków będziemy miały zapewnioną opiekę nad dziećmi, czy to przedszkolno-szkolną, partnera, opiekunki, dziadków, czyż nie? Niestety, pracodawcy wciąż zadają to samo pytanie. Pytanie, które pada tylko pod adresem kobiet.
13.09.2017 | aktual.: 14.09.2017 07:49
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na grupie "dziewuchy dziewuchom" pewna mama napisała: "Dziewczyny, zgłosiłybyście? Na rozmowie kobieta pyta wprost, jak zamierzam pogodzić obowiązki matki i pracownika? Wbiło mnie w fotel. Przełknęłam ślinę, uśmiechnęłam się słodko i powiedziałam coś o opiekunce. Ogromnie mi na tej pracy zależało. Mam kaca moralnego, że milczeniem dałam zgodę na takie traktowanie kobiet. Jestem tylko człowiekiem, który chce utrzymać swoją rodzinę. Wiem, że z takim podejściem świata nie zmienimy" – napisała. Pracy nie dostała. Nigdy się nie dowie, czy to przez fakt posiadania rodziny, czy zdecydowały faktyczne kompetencje, ale niesmak pozostał.
"Powinnam była inaczej odpowiedzieć. A teraz po ptakach. Każdy powie, że baba się żali z zemsty, bo pracy nie dostała. Tylko wiecie co? Tak sobie myślę, że bez względu na to, jakim ja jestem człowiekiem, prawo obowiązuje wszystkich pracodawców. I nikt nie zapyta mojego partnera, jak zamierza godzić obowiązki ojca i pracownika. Nikt! (…) Jest mi tak przykro" – podsumowała rozgoryczona.
Pytania uznawane za niedozwolone podczas rozmowy kwalifikacyjnej wciąż padają. Nie tylko o formę opieki nad dziećmi pod nieobecność ich matki, ale także o plany rodzicielskie w przyszłości.
– Od kiedy jestem mamą, na każdej rozmowie kwalifikacyjnej pytano mnie, jak sobie radzę z pracą i wychowywaniem dzieci albo jak w poprzedniej pracy to robiłam. Niby z uśmiechem i czasami nawet podziwem w ich oczach, że taka super zaradna jestem, ale tak naprawdę wszyscy chcieli wiedzieć, czy będę dyspozycyjna, czy to nie koliduje z wykonywaniem obowiązków na 100 procent i najlepiej, czy mam sztab ludzi wokół siebie, jakby maluchy np. chorowały – mówi Agata i dodaje, że zazwyczaj opowiadała szczerze, ale czuła się niezręcznie. – Wiem, że mężczyźni nigdy takiego pytania nie dostają – dodaje.
Jak informują specjaliści od rekrutacji na hrnews.pl, nikt nie ma prawa pytać o osobiste plany, religię, czy poglądy polityczne. Ale teoria swoje, a życie swoje. – Nie uważam, żeby to było w jakikolwiek sposób wiążące, żeby to wpływało na jego (pracodawcy) decyzję. Jeśli przychodzi pracownik zdecydowany na pracę, to wie z góry, że pogodzi macierzyństwo z pracą. Wprost nigdzie nie jest to zakazane, ale w kodeksie pracy jest zapis o ochronie pracy kobiet i macierzyństwo nie może być czynnikiem dyskryminującym – anonimowo opowiada nam Sekretarz Zespołu Szkół, gdzie często rekrutowane są nauczycielki.
– Jeżeli np. rodzic ma dziecko do lat 4, to musi wyrazić zgodę na zatrudnienie w godzinach ponadwymiarowych lub w porze nocnej. To wynika z ustawy. Pracodawca, umieszczając ogłoszenie, pisze o swoich oczekiwaniach, niczego nie ukrywa i zakłada, że pracownik wie, po co przyszedł. Pytania ingerujące w prywatność kandydata są nie ma miejscu" – podsumowuje.
Zgodnie z art. 221§1 kodeksu pracy pracodawca ma prawo uzyskać od kandydata wyłącznie informacje umożliwiające identyfikację personalną (imię, nazwisko, adres, datę urodzenia) oraz dotyczące wykształcenia i przebiegu jego dotychczasowego zatrudnienia. Jeżeli pytania ingerują w jego życie prywatne, każdy ma prawo odmówić udzielenia odpowiedzi. Ale z czym to się wiąże w rzeczywistości?
– Jeżeli szukam pracy, to znaczy, że jej potrzebuję! Jakby spytali się mnie o rodzinę, to czułabym, że powinnam odpowiedzieć. Nie wyobrażam sobie, że mówię do rekrutera: "Nie muszę odpowiadać na to pytanie, ono nie powinno paść. Odpadłabym na starcie" – mówi Natalia, która ma na swoim koncie kilka rozmów w dużych korporacjach. – Raz spotkałam się z tym, że pracodawca miał odwrotne tendencje. Dał mi do zrozumienia, że woli mamy, bo już go raczej ciążą za trzy miesiące nie zaskoczą – dodaje. Dla tego szefa lepsza matka ze sporadycznie chorującym dzieckiem, niż ta na kilkumiesięcznym zwolnieniu z powodu ciąży.
Kobiecie, która podzieliła się swoimi doświadczeniami na Facebooku, internautki radzą, by sprawę zgłosiła. Tymczasem wszystkie spytane dziś przez nas kobiety odpowiadały: Nie zrobiłabym tego. Nieważne, czy sprawa dotyczyłaby godzenia rodzinnych obowiązków, czy planów powiększenia rodziny. Czy więc same nie dajemy przyzwolenia na nieustanne wprawianie nas w osłupienie? Może warto zaryzykować i wyrazić swój sprzeciw?