Waśnie, swary i Galliano
Ostatni tydzień w modzie upłynął pod znakiem europejskich pokazów kolekcji męskich. Dopiero niedzielny wieczór przyniósł niespodziewaną wiadomość: szefem marki John Galliano został długoletni współpracownik skompromitowanego projektanta Diora, Bill Gaytten.
Ostatni tydzień w modzie upłynął pod znakiem europejskich pokazów kolekcji męskich. Dopiero niedzielny wieczór przyniósł niespodziewaną wiadomość: szefem marki John Galliano został długoletni współpracownik skompromitowanego projektanta Diora, Bill Gaytten. Poza tym Vodianowa się rozwodzi, Usher chce, aby Pippa Middleton reklamowała jego bieliznę, a w świecie mody robi się czasem nieprzyjemnie.
Dwa tygodnie temu Azzedine Alaïa odrzucił tygodniu propozycję szefowania domowi mody Dior. Tunezyjski projektant, który największą popularnością cieszył się u schyłku lat 80-tych, uznał, że znowu może mieć swoje pięć minut i skrupulatnie pracuje na nową jakość swojej marki. Alaïa doszedł do wniosku, że nic tak szybko nie zapewni mu popularności, jak kalanie własnego otoczenia i szkalowanie największych świętości świata mody, czyli Karla Lagerfelda i Anny Wintour. W związku z tym udzielił obszernego wywiadu magazynowi „Virgine”.
Projektant, który zapisał się w historii mody jako twórca seksownych sukienek, nie miał litości dla cesarza. „Kobiety kochają mnie i moje ciuchy, a nie Lagerfelda! Nie lubię jego projektów, jego stylu, jego podejścia: wszystko jest takie karykaturalne. Lagerfeld nigdy w życiu nie dotknął nożyczek krawieckich. Oczywiście nie oznacza to, że nie jest wielki, ale on jest częścią innego systemu. Ma potencjał: robi zdjęcia i reklamy Coca-Coli. Ja wolałbym umrzeć, niż zobaczyć swoją twarz w reklamie samochodu”.
Na redaktor naczelnej "Vogue" Alaïa też nie zostawił suchej nitki. „Dobrze prowadzi magazyn, ale nie ma gustu. Od lat nie wybierała moich projektów do zdjęć, ale ja sobie poradzę bez niej, bo kobiety mnie kochają(…). Kto o niej będzie pamiętał za kilka lat? Redaktorzy przychodzą i odchodzą”. Anna Wintour ostatnio wyautowała projekty Alaï z pokazu „Modelki jako Muzy”, który organizowała w Mets, wiec nic dziwnego, że Tunezyjczyk ma do redaktor naczelnej wielki żal.
Dąsy i fumy wisiały nad modowym towarzystwem w zeszłym tygodniu. Giorgio Armani, po pokazie swojej najnowszej męskiej kolekcji w Mediolanie, stwierdził, że branża modowa stacza się po równi pochyłej, od kiedy jest we władaniu konsorcjów bankowych.
„Ja nie mam problemów z długami, w odróżnieniu od np. Prady czy Dolce and Gabbana. Poza tym bardzo cenię sobie niezależność i nigdy nie sprzedam marki, oddając się we władanie bankowcom. Banki mają fatalny wpływ na styl, co tłumaczyłoby, dlaczego niektóre kolekcje Prady są po prostu brzydkie”. Pretensje Alaï to przy ostrych słowach Armaniego to niewinne przekomarzania.
Sprawa Galliano ma definitywnie rozwiązać się we wrześniu tego roku, ale coś każe sądzić, że sądowy finał historii nie oznacza, iż skończy się swoista gallianomania. W zeszłym tygodniu pojawiły się w plotki, że John Galliano ma wrócić do Diora i raz jeszcze stanąć na czele marki.
Pogłoski stały się realne, gdy na pokazie męskiej kolekcji marki John Galliano jesień/zima 2011-12 pojawiły się projekty inspirowane osobistym stylem projektanta. Potem „Financial Times” w raporcie z paryskich kolekcji zaznaczył, że taki come back byłby możliwy, bo mimo negatywnego wydźwięku historii z Galliano ludzie uwielbiają szczęśliwe zakończenia z odkupieniem w tytule.
Podobną tezę wysnuł też „New York Times”. Jednak koncern LVHM szybko złożył oświadczenie, że John Galliano nigdy już nie dostanie pracy w firmie. Nie oznacza to, że projektant, który obecnie pracuje nad linią obrony, pozostanie bezrobotny. Podobno ma zaprojektować suknię ślubną dla Kate Moss. „Daily Mail” zacytował „dobrze poinformowane źródło”, wedle którego Kate, która zawsze była lojalną przyjaciółką projektanta, (…) wierzy, że Johnowi jest bardzo przykro i jest przekonana o jego niewinności”. Biel zaślubin to doskonały temat przewodni idei odkupienia…